Nie słuchaj serca

Ja i mój rozwój Praktycznie

Empatia jest jak reflektor – daje wąski snop światła i najlepiej oświetla tych, których kochamy. Natomiast ludzie nieznajomi, inni i przerażający pozostają w cieniu.

Agnieszka Chrzanowska: „Niektórzy ludzie, myśląc o empatii, kojarzą ją z życzliwością. Mnie kojarzy się ona z wojną” – napisał Pan w książce Przeciw empatii. To bardzo mocne słowa… Co ma Pan na myśli?
Paul Bloom: W książce przyglądam się różnym aspektom empatii, m.in. analizuję, jaką rolę pełni w ocenach moralnych. Według mnie empatia jest w tym obszarze bardzo słabym przewodnikiem. Jest stronnicza i nie umie liczyć – bardziej porusza nas informacja, że nasze dziecko doznało niegroźnego urazu, niż doniesienie o śmierci tysiąca obcych osób. W efekcie empatia może prowadzić do różnego rodzaju błędów moralnych. Większości ludzi na myśl o empatii przychodzą do głowy same dobre rzeczy. Owszem, myślę, że empatia jest źródłem wielkiej przyjemności. To wspaniale móc patrzeć na świat oczami drugiej osoby. Albo czytać powieść, oglądać film czy serial i wyobrażać sobie siebie jako kogoś innego. Ale empatia może nas motywować do działań, które wiążą się z krzywdzeniem innych. I niektórzy ludzie wykorzystują to, by wywierać na nas wpływ.

Odwołują się do naszej empatii, by popchnąć nas w określonym kierunku, uruchomić w nas okrucieństwo. Empatia wzmaga bowiem agresję wobec innych grup, sprawia, że chcemy walczyć – sprzyja wojnie. Gdy demokratyczne państwo szykuje się do wojny, jego przywódcy opowiadają bardzo poruszające historie o ofiarach zbrodni, których dopuszczają się wrogie narody. Tak było w przypadku inwazji USA na Irak – Amerykanie słyszeli opowieści o zbrodniach irackich przywódców, o przemocy, o niewinnych ofiarach tortur. To były prawdziwe historie. Podobne historie odegrały znaczącą rolę w decyzji o przyłączeniu się USA do II wojny światowej. Tak samo jeśli dojdzie do totalnej wojny z ISIS, usłyszymy więcej opowieści o cierpieniu niewinnych ofiar. To wcale nie muszą być niewłaściwe powody do działania – to zrozumiałe, że cierpienie niewinnych ludzi jest przedmiotem troski moralnej. Tyle że w efekcie stajemy się zbyt żądni walki. Nie uwzględniamy przy tym długoterminowych kosztów użycia przemocy i działań wojennych.

Ale przecież empatia ma moc powstrzymywania nas od krzywdzenia innych. Jak to możliwe, że działa w dwóch przeciwnych kierunkach?
Empatia ma bardzo wąskie pole widzenia i jest stronnicza. Bardzo łatwo odczuwać empatię wobec ludzi z własnego kraju. Trudniej o nią w odniesieniu do mieszkańców odległych państw, którzy nas przerażają i w których widzimy zagrożenie. Izraelczycy nie mają zbyt wiele empatii dla Palestyńczyków, a Palestyńczycy nie mają zbyt wiele empatii dla Izraelczyków. Jednak jedni i drudzy mają jej wiele dla ludzi z własnej grupy.

Nie da się zatem jednocześnie odczuwać empatii wobec wszystkich ludzi na świecie…
Nie da się. Wyobraźmy sobie znajomego, który ma trudny czas. Spróbujmy poczuć to, co on czuje, jego ból. A teraz jednocześnie pomyślmy w ten sam sposób o drugiej osobie. I o trzeciej. A teraz o dziesięciu, stu, tysiącu. To niemożliwe. Empatia jest jak reflektor – daje wąski snop światła i najlepiej oświetla tych, których kochamy. Natomiast ludzie nieznajomi, inni i przerażający pozostają w cieniu.

Mamy zatem więcej empatii dla osób bliskich niż dla nieznajomych, ludzi spoza naszej grupy. Co jeszcze sprawia, że empatia ma tak wąskie pole widzenia?
Można wskazać wiele źródeł zniekształceń. Mamy więcej empatii dla osób, które są bardziej atrakcyjne, niż dla nieatrakcyjnych; dla osób, które były dla nas w przeszłości życzliwe, niż tych, które były okrutne. Mamy też niewiele empatii dla ludzi, którzy są dla nas w jakiś sposób odrażający, np. narkomanów czy bezdomnych. Empatia jest też bardzo krótkowzroczna, chce natychmiastowego rozwiązania problemu. Nie...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI