Nauka a wiara

inne I

Bóg nie jest potrzebny do „aktu stworzenia” – twierdzi słynny angielski fizyk Stephen Hawking w opublikowanej niedawno książce i towarzyszącej jej serii filmów pod tytułem Wielki Projekt. Według niego samoistne powstanie Wszechświata z niczego jest czymś naturalnym z punktu widzenia fizyki i można je całkowicie wyjaśnić w oparciu o prawa przyrody. Hawking oczywiście nie jest pierwszym naukowcem, który głosi podobne poglądy: niektórzy, jak ewolucjonista Richard Dawkins, są wręcz wojującymi ateistami. Według jemu podobnych rozwiązywanie kolejnych zagadek przyrody musi doprowadzić człowieka do nieuchronnego wniosku, że Boga nie ma.
Takie przekonania zgodne są z często spotykaną opinią, że działalność naukowa kłóci się z wiarą. Przykładowo, w USA około dwie trzecie naukowców deklaruje się jako niewierzący (w całym amerykańskim społeczeństwie takie deklaracje składa nieco ponad 10 procent obywateli).

POLECAMY

Zastanawiasz się, dlaczego młodzież odchodzi od Boga? Przeczytaj artykuł: Młodzież, która odchodzi od Boga

Nauki przyrodnicze, z fizyką na czele, są symbolami metod „szkiełka i oka”, w których nie ma miejsca na sferę duchową czy religijną. Z drugiej jednak strony wielu wybitnych naukowców (w tym noblistów) otwarcie deklaruje swą wiarę w Boga. Ich poglądy wyrazić można zapewne następującym cytatem: „Dlaczego jest raczej coś, niż nic? Nauka to wspólny wysiłek ludzkości, mający na celu odczytanie zamysłu Boga poprzez rozwiązywanie zagadek dotyczących nas samych i świata wokół nas”. Autorem tej wypowiedzi jest ksiądz profesor Michał Heller, pierwszy polski laureat Nagrody Templetona, przyznawanej za pokonywanie barier między nauką a religią. Do grona nagrodzonych należą takie postaci, jak Matka Teresa z Kalkuty czy Aleksander Sołżenicyn, a w 2012 roku dołączył do nich XIV Dalajlama.

Kopernik w swej głupocie...

W odleglejszej przeszłości wierzący uczony nie był wyjątkiem, lecz regułą. Pierwszym, którego należy w tym kontekście wymienić, jest oczywiście Mikołaj Kopernik. Ten, który strącił człowieka z centralnego miejsca we Wszechświecie, twierdząc, że to Słońce, a nie Ziemia, jest w jego środku, był katolickim duchownym. Pełnił między innymi funkcję kanonika, a później również scholastyka i kanclerza kapituły warmińskiej. Nie wiadomo, czy był księdzem w dzisiejszym rozumieniu i czy miał wyższe święcenia kapłańskie, z pewnością jednak podlegał hierarchii kościelnej i obowiązywał go celibat (którego niekoniecznie przestrzegał, pozostając przez pewien czas w nieformalnym związku z Anną Schilling).

Tworząc swą teorię heliocentryczną, z pewnością nie zamierzał przeciwstawiać się boskiemu i ludzkiemu porządkowi, choć w konsekwencji wywołał trwający wiele dziesięcioleci konflikt nauki z Kościołem. W zamyśle Kopernika model, w którym wszystkie planety krążyły po kołach wokół Słońca, ukazywać miał prostszą strukturę świata niż obowiązujący ówcześnie geocentryzm Ptolemeusza. Polski astronom nazywał Słońce „latarnią świata” i uważał, że to właśnie Bóg umieścił je w centrum, a takie urządzenie kosmosu przez Stwórcę miało być bardziej logiczne.

Często jednak można spotkać się z opinią, że Kopernik zwlekał z opublikowaniem swego rewolucyjnego – nomen omen – dzieła De revolutionibus orbium coelestium w obawie przed gniewem Kościoła (miał je zobaczyć wydrukowane dopiero tuż przed śmiercią). Nie wiadomo, czy tak istotnie było: w skierowanej do papieża Pawła III przedmowie Kopernik tylko raz pisze, że mogą znaleźć się tacy, którzy „z powodu jakiegoś miejsca w Piśmie Świętym źle naciągniętego na korzyść ich wyobrażeń zechcą to moje dzieło łajać i napastować”.

Jednak miał na myśli przede wszystkim osoby nieznające matematyki (bo astronomię uważano wtedy za jej dział), o czym wspomina wielokrotnie we wstępie do swojego dzieła życia. Poza tym teo...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI