Modlitwa (2)

Ja i mój rozwój I

Osoba wierząca interpretuje zdarzenia z własnego życia lub sakralne teksty jako znaki, przez które Bóg odpowiada na jej problemy.

Pani Dominika Dudziak, której list opublikowano w niniejszym numerze „Charakterów” (s. 112), ma szczególny dar czytania w cudzych myślach. Dyskutując z moim tekstem pt. „Modlitwa”, polemizuje w znacznej mierze z tezami, których wprost w nim nie wypowiedziałem, ale które podzielam i które powinny się w nim znaleźć. List Czytelniczki traktuję więc jako zachętę, by uzupełnić moje rozważania o modlitwie, odpowiadając na zarzuty tych, dla których jest ona jedynie „wygłaszaniem monologów, na które nikt nigdy nie odpowiada”.

Szyfry Transcendencji
Zacznijmy od tego, co napisałem wprost: z punktu widzenia osoby, która rozpoznaje siebie jako mieszkańca Świata Omodlonego, każda modlitwa jest „fragmentem trudnego i przeczuwanego tylko dialogu z Kimś, kogo języka dopiero się uczymy”. Pani Dominika Dudziak twierdzi zaś, że mówienie w tym kontekście o dialogu jest semantycznym nadużyciem: dialog zakłada przecież wymianę myśli, której w modlitwie nie sposób dostrzec. I w zasadzie – pomijając ewentualne wyjątkowe stany mistyczne –ma rację. Nie zauważa jednak, że słowo dialog otaczam w cytowanym zdaniu kilkoma modyfikacjami, z których najważniejsza polega na porównaniu modlitwy do (znanych nam z doświadczenia) prób porozumienia się z kimś, „kogo języka dopiero się uczymy”. Dialog w sensie ścisłym wyklucza takie sytuacje, natomiast dialog w sensie szerokim – nie.

Osoba wierząca przeżywa modlitwę jako dialog właśnie w tym drugim sensie, bowiem interpretuje zdarzenia z własnego życia lub sakralne teksty jako znaki, przez które Bóg odpowiada na jej problemy. Karl Jaspers, wybitny niemiecki filozof i psych...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI