Nauczyciele i rodzice, czyli gracze i przegrani

Wstęp

W rozgrywkach między nauczycielami a rodzicami są zawsze prawdziwi przegrani - uczniowie. Oni tracą najwięcej. Pół biedy, gdy tylko przyglądają się grom toczonym między dorosłymi, gorzej, gdy sami są w te gry wciągani lub w nich uczestniczą. Im większe zapamiętanie i zaciekłość dorosłych, tym mniejsze zainteresowanie problemami i potrzebami dziecka.

Gra interpersonalna to rodzaj psychologicznego podstępu lub emocjonalnej pułapki, za pomocą których niektórzy usiłują zręcznie osaczyć i usidlić inną osobę.1 Kogoś, kogo postrzegają jako zagrożenie dla własnego dobrego samopoczucia. Gra rzadko bywa pojedynczą rozgrywką, najczęściej jest to cała seria różnorodnych, wielce zmyślnych „posunięć”, nieszczerych, ukrytych „manewrów” lub maskujących prawdziwe zamiary „podchodów”. Grając, pragniemy uzyskać w konkretnej rozmowie czy osobistej relacji interpersonalnej wyczuwalną przewagę nad partnerem. Chcemy zapędzić go w miejsce bez wyjścia – przysłowiowy kozi róg, gdzie będzie musiał uznać nasze pierwszeństwo lub wyższość, gdzie przyzna się do porażki. Przyjmie narzucony mu punkt widzenia lub rację, której przecież tak naprawdę nie podziela. Z uległością i uniżonością zgodzi się na coś, na co dotąd nie był gotów przystać lub czego nie chciał w pełni zaakceptować.

Osoba inicjująca grę, poprzez chęć uzyskania przewagi, maksymalizuje swój psychologiczny interes – chce wygrać. Należy jednak pamiętać, że gry interpersonalne stanowią zakłamany przejaw ludzkiej komunikacji i choć czasem są bardzo intensywne emocjonalnie i wielce angażujące, wcale w ostateczności nie zbliżają jednej osoby do drugiej. Wręcz przeciwnie, potęgują dystans i wzajemną podejrzliwość, czynią niejasnymi wzajemne odniesienia oraz obniżają przyszłą gotowość do współpracy.

Gry interpersonalne posiadają zazwyczaj typowe elementy: cel, który przyświeca graczom, ich ukryte motywacje, dynamikę wyrażającą stopień zapamiętania się w grze oraz rodzaj rzeczywistych korzyści, jakie w jej wyniku otrzymują. Psychologiczna rozgrywka między ludźmi jest pewnym procesem, stąd łatwo prześledzić poszczególne posunięcia graczy, stosowane przez nich stałe elementy gry, pomysłowość w budowaniu forteli i rozpoznawaniu słabości partnera, a także formy zapłaty, jakie pragnie się uzyskać – talony psychologiczne.

Dlaczego ludzie grają ze sobą, zamiast porozumiewać się w otwarty, szczery i pozbawiony wzajemnych pułapek sposób? Odpowiedzi może być nieskończenie wiele: bo tak się niestety nauczyli postępować z innymi, bo przestali wierzyć i ufać otoczeniu, bo wydaje im się to prostsze oraz łatwiejsze dla uzyskania szybkich psychologicznych korzyści, bo są wewnętrznie zakłamani, bo... Wszystkie te odpowiedzi zmierzają jednak do jednej konkluzji. Jest to przeświadczenie – czasem głęboko skrywane! – że są gorsi od innych. Można powiedzieć w sposób potoczny, że gry interpersonalne karmią się ludzkimi kompleksami. Dewaloryzacja partnera, czyli obniżenie jego wartości poprzez ukryte manewry i intrygę, ma służyć głównie temu, aby podnieść, choćby tylko na chwilę, swoje własne znaczenie i poczucie wartości.

Osoby inicjujące tego rodzaju rozgrywki nie czują się pewnie w rolach społecznych, w jakich występują, choć na pozór mogą sprawiać zupełnie inne wrażenie. Są chwiejne i zalęknione, ale przede wszystkim umieją, w sposób ponadprzeciętny, rozpoznawać słabości innych osób. Jak radar wychwytują czyjeś potknięcia oraz braki, popełniane błędy czy skrywane problemy. Daje im to przewagę i „amunicję” w prowadzonej grze. Wypływa stąd ważny wniosek – im mniej znamy sami siebie, im mniej potrafimy rozpoznawać swoje słabe strony i własne ograniczenia (któż ich nie ma!), tym łatwiej stajemy się obiektem zainteresowania osób, które w ten sposób pragną uzyskać nad nami nieuprawnioną i podstępną przewagę, między innymi w grach psychologicznych.

Gra musi mieć swoich uczestników, czyli graczy. I choć czasem prowadzimy psychologiczne gry sami ze sobą, to jednak prawdziwa rozgrywka interpersonalna, o jakiej tu mówimy, wymaga przeciwników. To istotne przesłanie, które warto sobie uświadomić – gdy nie podejmiemy gry, to jej nie będzie! Osoby wciągane do tego rodzaju pułapki zawsze, mniej lub bardziej świadomie, godzą się na to. Trochę tak, jakby same się o to prosiły, domagały się potraktowania w taki właśnie sposób. Tak jakby nie wierzyły, że zasługują na coś lepszego i prawdziwszego, bardziej szczerego i otwartego. Utwierdzają się w wewnętrznym przekonaniu (nieświadomym scenariuszu życia nazywanym skryptem), że taki jest już ich los i sposób traktowania przez partnera jest tylko tego wyrazem. Można więc paradoksalnie powiedzieć, że ludzie wciągnięci w pułapkę gry również otrzymują jakiś rodzaj korzyści z tego typu interakcji. Upewniają się, że tacy już są i inni nie będą. Wiele z tych osób zachowuje się tak, jakby zapraszały innych do gry. Wszystko o tym mówi – ich wygląd, sposób, w jaki się poruszają, intonacja głosu, wyraz twarzy, a nawet tematy rozmów przez nich poruszane. Bardzo często sami, chcąc tego lub nie, informują otoczenie, w co z nimi można grać i jakie stąd inni mogą wynieść korzyści.

Podmiotami życia szkoły pozostają niezmiennie trzy zależne od siebie grupy osób: nauczyciele, uczniowie i ich rodzice. Muszę tu wspomnieć o porządku, który dla wielu wyda się być może wręcz nieprawdopodobny: na pierwszym miejscu są rodzice, na drugim uczniowie, a dopiero na trzecim nauczyciele.2 W tym właśnie porządku systemowym rodzice powierzają dzieci nauczycielom, a nauczyciele reprezentują niejako rodziców wobec dzieci. Jestem przekonany, że wiele konfliktów, nieprawidłowości, zła i destrukcji w życiu polskiej szkoły wynika z nierespektowania tego właśnie porządku.

Jest to jednak temat na oddzielne rozważania. Gdy czasem nauczyciel chce się wysunąć w...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI