Na otyłość... psycholog

Wstęp

U podłoża otyłości nierzadko leżą problemy natury psychologicznej. Dlatego coraz więcej osób z nadwagą szuka pomocy u psychologa. W jaki sposób może on pomóc? Czy można stracić zbędne kilogramy dzięki wizytom w gabinecie specjalisty?

Każdy, kto chociaż raz w życiu próbował się odchudzić, wie, jakie to trudne. Zapotrzebowanie społeczne na cudowną receptę odchudzającą jest ogromne, o czym świadczy chociażby częstotliwość, z jaką temat walki z nadwagą pojawia się w mediach, i to nie tylko w prasie kobiecej. Wielorakość obszarów, których zagadnienie nadwagi dotyka, pozwala na tworzenie mniej lub bardziej skutecznych poradników. Niestety, mimo stosowania się do ich zaleceń, a także rad lekarzy i dietetyków, wiele osób nie radzi sobie z nadwagą. Dlatego coraz częściej do poradni psychologicznych trafiają zmęczeni, udręczeni walką z otyłością pacjenci, którzy traktują spotkanie z psychologiem jak ostatnią deskę ratunku. U psychologa większość z nich słyszy po raz pierwszy, że nadwaga nie jest jedynie skutkiem błędów dietetycznych czy stanów chorobowych. Jakie zatem mogą być inne jej przyczyny?

Fałszywy głód

Pani Ania jest właścicielką dobrze prosperującej firmy i jednocześnie samodzielnie nią zarządza. Do tego samotnie wychowuje dorastającą córkę. Jej kalendarz zajęć jest wypełniony do granic możliwości. Zadbana, z lekką nadwagą, zdecydowała się po raz pierwszy skorzystać z pomocy specjalistów – psychologów. Dotychczas radziła sobie, stosując okresowo diety i głodówki prezentowane w kolorowych czasopismach. Niestety, tryb życia i liczba spraw, za które była odpowiedzialna, nie pozwalały jej na regularne posiłki.
Po kilku spotkaniach z psychologiem okazało się, że problem tkwił nie tylko w niemożności zorganizowania sobie czasu, ale w takim a nie innym radzeniu sobie z nadmiarem obowiązków i odpowiedzialnością. Permanentny stres, ciągła obawa, że nie sprosta postawionym sobie wymaganiom, zawiedzie siebie, pracowników i córkę spowodował, że zaczęła „uciekać” w jedzenie. Wytworzył się u niej nawyk reagowania niemalże patologicznym uczuciem głodu na wszelkie stany emocjonalne. Wprawdzie objadała się z obawy przed konfrontacją z silnymi i głównie negatywnymi uczuciami, ale z czasem nawet emocje o małym nasileniu też kojarzyła od razu z głodem. Nie była w stanie różnicować swoich reakcji na wydarzenia, straciła naturalną, intuicyjną zdolność interpretacji tego, co czuje. Jedzenie stawało się formą pocieszania siebie, ale także nagradzania za jakiekolwiek działanie, nawet rutynowe.
Historia pani Ani to modelowy przykład potwierdzający tzw. teorię fałszywego głodu. W latach osiemdziesiątych XX wieku wysunięto hipotezę istnienia tzw. fałszywego głodu, który jest przejawem wyuczonej reakcji na stres. Zgodnie z nią, jedzenie...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI