NA CHOROBĘ ŚMIECH

Wstęp

Dowcip pozwala stawić czoło lękom i niepokojom towarzyszącym chorobie czy pobytowi w szpitalu – przekonuje ANNA RADOMSKA.

Nikt z nas nie chce być chory. Ale tak naprawdę nie mamy niemal żadnego wpływu na to, kiedy i na jak długo staniemy się pacjentami. Pół biedy, jeśli w tej roli będziemy występować przez kilka dni. Czasem jednak choroba i pobyty w szpitalach bądź sanatoriach trwają wiele tygodni, miesięcy, czy nawet lat. A wtedy trzeba nauczyć się żyć jako pacjent. Zdaniem Ireny Heszen-Niejodek podstawową umiejętnością jest „znoszenie” pobytu w szpitalu, czyli pogodzenie się z okresowym wycofaniem z czynnego życia zawodowego i rodzinnego, poddawanie się specjalistycznym zabiegom medycznym, dającym niekiedy przykre skutki uboczne (np. zażywanie leków, badania kontrolne, zabiegi operacyjne, amputacje), a także akceptacja szpitalnego „reżimu”, czyli stałych pór badań, posiłków, podawania leków itp.

Kolejną istotną umiejętnością pomagającą w dostosowaniu się do roli pacjenta jest opanowanie lęku przed diagnozą. Może ona przecież zwiastować na przykład trwałą utratę dotychczasowej sprawności fizycznej, inwalidzką egzystencję wymuszającą rozmaite ograniczenia, a nawet przedwczesną śmierć. Pacjent musi się również pogodzić z czasowym brakiem niezależności i „samowystarczalności” oraz z niemożnością działania i decydowania o sobie. W szpitalu człowiek traci też swoją indywidualność, staje się bowiem jednym z wielu anonimowych „przypadków chorobowych”. Płynne wejście w rolę chorego oznacza także ścisłe podporządkowanie się zaleceniom lekarskim, nawet jeśli uniemożliwiają one realizację ważnych dla pacjenta spraw, na przykład dokształcania, awansu zawodowego czy poprawy sytuacji bytowej rodziny. Przydatna może okazać się odporność na odrzucenie, a nawet społeczne napiętnowanie, częste choćby w przypadku AIDS.

Według Ireny Heszen-Niejodek rozwinięcie tych umiejętności, a tym samym skuteczne radzenie sobie w roli chorego, wymaga przede wszystkim odreagowywania negatywnych emocji. Ważne jest więc, by pacjent otwarcie mówił o lęku i jego źródłach, na przykład o obawie przed nawrotem choroby, pogorszeniem ogólnego stanu, niewywiązywaniem się z obowiązków pracownika, męża lub żony czy rodzica. Powinien także dzielić się własnymi przeżyciami związanymi z zabiegiem operacyjnym, leczeniem chemicznym bądź napromienianiem. Dobrze jest również, jeśli chory nie unika odsłaniania przed bliskimi uczuć towarzyszących chorobie i terapii: poczucia bezsilności, utraty kontroli nad funkcjami organizmu, buntu i gniewu, czy też smutku i skłonności do płaczu. Zdaniem Ireny Heszen-Niejodek ujawnianie tych niepokojów i rozterek przynosi choremu natychmiastową ulgę i daje poczucie „oczyszczenia”.

Za jedną z technik emocjonalnego „katharsis” – wprawdzie niekonwencjonalnych, ale bardzo skutecznych – możemy uznać dowcip. Taką jego rolę jako pierwszy w pełni docenił Zygmunt Freud. Uważał on żart za „zawoalowany”, lecz mimo to czytelny, a przy tym atrakcyjny dla otoczen...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI