Między wieżą a rynkiem

Wstęp

Dlaczego czujemy się samotni? Kto nie potrafi być z nikim blisko? Czym są rany narcystyczne? Jakie znaczenie ma seks dla bliskości? Kto źle znosi dotyk? O bliskości i problemach w jej doświadczaniu mówi prof. dr hab. Jacek Bomba. Prof. Jacek Bomba jest psychiatrą i psychoterapeutą. Pracuje w Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, kieruje Katedrą Psychiatrii i Kliniką Psychiatrii Dzieci i Młodzieży. Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, International Association of Child and Adolescent Psychiatrists and Allied Professions, European Family Therapy Association oraz World Psychiatric Association. Opublikował ponad 130 prac dotyczących między innymi rozwoju i zaburzeń seksualności, problemów wieku dorastania i psychoterapii. Niedawno ukazała się książka „Być rodziną, czyli jak się zmieniamy” - trzytomowy zapis rozmów profesora z Dorotą Terakowską.

Dorota Krzemionka-Brózda:Czy przeżywamy dziś coraz większy rozdźwięk między potrzebą bliskości a niemożnością albo nieumiejętnością doświadczania jej w relacji z drugim człowiekiem?
Jacek Bomba: – Trudno klinicyście mówić o trendach. Nie wiadomo, czy rzeczywiście częściej doświadczamy jakiegoś problemu, czy też problem jest nagłaśniany przez media i dlatego staje się sposobem komunikowania tego, że jest nam źle. Ale z mojej perspektywy zawodowej przyjmuję, że jeśli człowiek czuje, że nie jest mu dobrze na świecie, i w związku z tym szuka pomocy psychoterapeuty czy psychiatry, to z góry można założyć, że ma też jakieś problemy z bliskością.

– Jakie to mogą być problemy?
– Możliwość przeżywania bliskości zależy w znacznej mierze od zaspokojenia potrzeby przywiązania. Z tą potrzebą przychodzimy na świat. Małe dziecko przywiązuje się do osoby, która się nim opiekuje. Brak takiej osoby powoduje trwałą niemożność związania się z kimś w późniejszym życiu i stałe poczucie osamotnienia. Dziecko odbiera matkę początkowo tak, jakby była ona dwiema osobami: jest „dobrą matką” wtedy, gdy dziecku jest z nią dobrze, a „złą matką” – gdy na przykład czegoś mu odmawia. W rozwoju zazwyczaj dochodzi do połączenia tych oddzielnych „reprezentacji wewnętrznych”. Dzięki temu potrafimy dostrzec u tej samej osoby zarówno jej dobre, jak i złe cechy. Niemożność takiego postrzegania innych ludzi sprawia, że z nikim nie jest nam dobrze, przy nikim nie czujemy się bezpiecznie. Połączenie tych wewnętrznych obiektów uczuciowych jest także warunkiem przeżycia żałoby po utracie bliskiej osoby. Mogę wtedy wyrazić żal i złość za krzywdę, ale zarazem zachować w sobie wartość przeżytych razem chwil. W efekcie jestem w stanie rozstać się z kimś uczuciowo. I zaangażować się na nowo.


– Czasem ulegamy skrajnej idealizacji zmarłego, czyli chęci zatrzymywania tylko tego, co dobre.

– Zaprzeczamy wtedy negatywnej stronie, skupiamy się na idealnej postaci i trzymamy ją w sobie, wierząc, że nic już nas w życiu nie spotka. Różne zachęty innych ludzi – dzieci czy przyjaciół – traktujemy jako zagrożenie tej idealizacji. I bronimy się przed nimi. Królowa Wiktoria z pokoju ukochanego Alberta zrobiła po jego śmierci mauzoleum i niczego nie pozwoliła tam ruszyć. Mogła dostrzec tylko dobre strony ich związku. W efekcie pozostała samotna.

A jeśli pustkę społeczną i emocjonalną wokół siebie odczuwa ktoś dwudziestoparoletni... Jak to wyjaśnić?
– Wtedy pojawia się hipoteza, że ten ktoś nie zakończył procesu dorastania i nie potrafi wchodzić w relacje partnerskie. Ważne, czy w pierwszych 3-4 lata życia doświadczyliśmy przywiązania w relacji z matką. Wytwarza się wtedy równowaga między tendencją do wycofywania się i zamykania, czyli schizoidalną autystycznością, a gotowością do wchodzenia w relacje z ludźmi i do wymiany, czyli otwartością syntoniczną. Ważna jest proporcja między poczuciem bezgranicznego bezpieczeństwa – jakie daje świadomość, że jest ktoś, do kogo jestem przywiązany – a nieśmiałością i lękiem w penetrowaniu świata. Później, w okresie od przedszkola do dorastania, liczy się głównie to, w jaki sposób reagują na mnie rówieśnicy: czy się ze mnie śmieją, bo mam okulary, czy lubią mnie, bo dobrze rzucam kamieniem. Ci, którzy nie zakończyli procesu dorastania, bez względu na to, ile mają lat, stają ciągle przed problemem polegającym na tym, że szukanie bliskości u osób, u których ją znajdowali do tej pory, grozi powrotem do zależności dziecięcej. A zbliżanie się do rówi...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI