DOROTA KRZEMIONKA: – W swojej książce Efekt Lucyfera twierdzi Pan, że każdy z nas jest bohaterem czekającym na swoją kolej. Czy naprawdę każdy?
PHILIP ZIMBARDO: – Niemal każdy, ponieważ są ludzie, którzy nie są zdolni do empatii, do poczucia winy. Na przykład psychopaci. A potrzeba empatii, by dostrzec cierpienie innych i chcieć im pomóc. Poza tą garstką większość z nas jest w stanie czynić i nadzwyczajne zło, i nadzwyczajne dobro. Zależy to od sytuacji, w jakiej się znajdziemy. Chcemy wierzyć, że bohaterowie, tacy jak Matka Teresa lub Nelson Mandela, mają jakieś szczególne cechy. Sądzimy, że nie bylibyśmy w stanie poświęcić swego życia jak Martin Luther King, ani spędzić 25 lat w więzieniu, jak Nelson Mandela. A ja twierdzę, że prawie każdy jest potencjalnym bohaterem, który czeka tylko na odpowiednią sytuację. Większość czynów bohaterskich jest dziełem zwyczajnych ludzi.
Irena Sendler uratowała dwa i pół tysiąca dzieci żydowskich. Narażała swoje życie, była więziona i torturowana. Czy sądzi Pan, że gdyby nie wojna i Holocaust byłaby zwykłą kobietą?
– Tak myślę. Gdyby żyła dwadzieścia lat wcześniej lub później, zajęłaby się swoimi sprawami, pomagałaby ludziom, pracowała społecznie. Nie wiedzielibyśmy, kim była. Ona sama nie dowiedziałaby się, do czego jest zdolna. Heroiczne czyny są nadzwyczajne, ale dokonują ich zwykli ludzie. Wiele osób ratujących Żydów w czasie Holocaustu robiło to z poczucia zwykłej przyzwoitości. Nie uważali się za bohaterów. Podobnie John Darby, który przeciwstawił się przemocy w więzieniu Abu Ghraib, nigdy wcześniej nie dokonał niczego bohaterskiego i prawdopodobnie już nic takiego nie uczyni. Raz jeden w jego ręce trafiła płyta ze zdjęciami z Abu Ghraib.
Inni też widzieli te zdjęcia. Co sprawiło, że właśnie Darby zareagował?
– Darby był kimś z zewnątrz. Wcześniej ludzie oglądali te fotografie, na których widniały piramidy z nagich ludzi, i uważali, że są one zabawne. Darby spojrzał z zewnątrz i dostrzegł ich okropieństwo. Podobnie moja żona, Christina Maslach, przyszła dopiero piątego dnia eksperymentu stanfordzkiego i zobaczyła, jak „strażnicy” spędzali wszystkich „więźniów” skutych łańcuchami do toalety. Założyli im torby na głowy. Wrzeszczeli na nich i poniżali. Powiedziałem: „Spójrz, czy to nie interesujące?”, a ona ze łzami w oczach zawołała: „To straszne, co robicie tym chłopcom”.
Czyli gdy jesteśmy wewnątrz jakiejś sytuacji, nie widzimy tego, że jest zła?
– Nie, bo kuszenie przez zło odbywa się stopniowo. Przyzwyczajamy się do tego, co się dzieje. Przyciskam pierwszy klawisz w eksperymencie Stanleya Milgrama, bo to tylko 15 woltów. A każdy kolejny dzieli od poprzedniego tylko 15 woltów. Jeśli wcisnąłem 300, dlaczego mam się zatrzymać przy 315? Jeśli wejdzie ktoś z zewnątrz i usłyszy krzyk „ucznia” zza ściany, jest przerażony: „Jak mogłeś to zrobić?”. Tak naprawdę nikt nie powinien nacisnąć pierwszego guzika. Jeśli go naciśniemy, wpadamy w pułapkę konsekwencji. Podobnie ja – w eksperymencie więziennym widziałem okrucieństwa strażników, ale każdego dnia były one niewiele większe niż dzień wcześniej. Zło na początku wydaje się niewinne. Żydzi w czasach nazizmu najpierw tylko musieli nosić gwiazdy. Nic wielkiego. Potem zabroniono im posiadania zwierząt. Następnie wykluczono ich z pewnych rodzajów działalności. Potem zamknięto ich w getcie. Dalszy ciąg znamy... Lecz wtedy w Niemczech mało kto był w stanie wyobrazić sobie, jak to się skończy.
Jak rozumiem, bohater potrafi dostrzec, ku czemu to zmierza. Widzi coś, czego nie widzą inni – granicę, od ...
Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.