Lekcje pamięci

Wstęp

Jak opowiadać dzieciom o ich rówieśnikach, którzy wcale nie tak dawno umierali z powodu chorób, przepracowania, wycieńczenia, skatowani, oszukani, skrzywdzeni przez dorosłych? Posługiwać się metaforami czy tylko suchymi faktami? Ile opowiedzieć, a ile przemilczeć?

tekst Urszula Sochacka

Urszula Sochacka z wykształcenia jest filologiem i realizatorem telewizyjnym. Z zawodu – dziennikarką, reżyserką filmową, koordynatorką projektów edukacyjno-artystycznych. W roku 2013 zaprezentowała film „Nie wolno się brzydko bawić”, inspirowany historią hitlerowskiego obozu dla dzieci i młodzieży przy ulicy Przemysłowej w Łodzi.

W latach 60. łódzka Szkoła Podstawowa nr 81 dostała „trudnego” patrona. Czasami dawni dyrektorzy żartowali, że nie obraziliby się, gdyby pewnej nocy ktoś ukradł pobliski pomnik. Na szczęście pomnik ku czci dziecięcej martyrologii, stojący od 1971 roku na skraju łódzkiego Parku Szarych Szeregów, od lat jest pod dobrą opieką pobliskiej SP 81 im. Bohaterskich Dzieci Łodzi.
– Dlaczego one były bohaterskie? – zapytał kiedyś uczeń.
– To bardzo trudne pytanie, na które chyba nie ma jednej odpowiedzi. Im więcej jednak wiem o historii obozu dla dzieci przy ulicy Przemysłowej, tym bardziej podziwiam jego więźniów, że po tym wszystkim, co im złego zrobiono w dzieciństwie, mieli siłę i odwagę żyć – odpowiedziała Bożena Będzińska-Wosik, dyrektor szkoły.
Jak opowiadać kilkulatkom o ich rówieśnikach, którzy tuż obok umierali z powodu chorób, przepracowania, wycieńczenia, skatowani, oszukani, skrzywdzeni przez dorosłych? Ile opowiedzieć, a ile przemilczeć? Jak opowiadać: posługiwać się prostymi porównaniami do obecnych czasów, gdy jest mama i ciepły dom? A może lepiej przywoływać tylko suche fakty o hitlerowskim obozie dla dzieci i młodzieży przy ulicy Przemysłowej w Łodzi, w którym w latach 1942–1945 niewyobrażalnych krzywd doznały tysiące dzieci?

Chudy z gołą pupą
Kilka lat temu zaczęłam szukać „jakiegoś” obozu, w którym najprawdopodobniej mój tato spędził kilka miesięcy jako dziecko. W Krakowie, gdzie mieszkam, nie mogłam znaleźć żadnych informacji, natomiast w Łodzi dobrze pamiętano o „Przemysłowej” – co roku przed Pomnikiem Pękniętego Serca odbywały się uroczystości ku czci ofiar i nielicznych żyjących byłych więźniów obozu. Zaczęłam gromadzić dokumentację do filmu o obozie. Trwało to długo, kilka lat, w czasie których wiele razy przyglądałam się… dziecięcym butom. Stały grzecznie, wierciły się, dreptały, obcierały swoje wierzchy o nogawki spodni.
Obchodom przed pomnikiem zawsze towarzyszyła wycieczka po dawnym terenie obozu. Dla licealistów. Ich buty też znam. Idą żwawo i dyskutują o wczorajszej klasówce. Ociągają się i milczą. „Zawieszają się” przodami do środka. Przeskakują z płyty chodnikowej na płytę i ze śmiechem liczą „jeden, dwa, trzy”... Oprócz butów znam też plecy. Jakieś dziwne, bo nie z tyłami głów, jak można się było spodziewać, ale z twarzami, raczej niezainteresowanymi.
„Jaką fatalną mamy dziś młodzież! Zmanierowaną, leniwą, rozpieszczoną, dziecinną!”, pomyślałam w pierwszej chwili, ale od razu przypomniała mi się pani Genowefa, zwana Babcią Gienią, która powtarzała: „Nie ma złych dzieci, tylko dorośli za szybko pędzą!”.
W moim filmie „Nie wolno się brzydko bawić” o obozie przy ulicy Przemysłowej oglądam z panią Genowefą, byłą więźniarką, Pomnik Pękniętego Serca. „Oglądam” to raczej niewłaściwe słowo. Przeciskamy się między jego połówkami, dotykamy, podziwiamy, cieszymy się widokiem malca, który z radością klepie gołą pupę Chudego (nagiego, wychudzonego dziecka z pomnika).
„Pfe, nie wypada, jak tak można?! Przecież to pomnik martyrologii! Wymaga uszanowania!”, zwróciła mama uwagę swojej małej córce, która codziennie w drodze do szkoły witała się ze swoim kolegą. Dziewczynka przestała klepać chłopca z pomnika po gołej pupie. Chudy z koleżki przemienił się w smutnego starszego pana, któremu kiedyś, gdy był chłopcem, zrobiono coś strasznego...

Po co komu przyjaźń z kamieniem?
Z panią Genowefą Kowalczuk i z panem Tadeuszem Wlazło, też byłym więźniem łódzkiego obozu, który jako wojskowy przez lata trzymał wartę podczas corocznych obchodów upamiętniających ofiary „Przemysłowej”, poszliśmy pewnego razu do edukacyjnych władz Łodzi, by porozmawiać o wymyślonym przez nas projekcie – jego efektem miało być nawiązanie koleżeńskiej relacji między uczniami a postacią dziecka z pomnika. Po tym, gdy wiceprezydent miasta wyraził aprobatę dla projektu „Uwolnić Chudego”, wracałam z panią Genowefą pociągiem do Krakowa. W pewnym momencie spojrzała na mnie:

POLECAMY

„Wiesz, czuję...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI