Kino to nasza ucieczka czy ratunek? - rozmowa z socjologiem dr Tomaszem Sobierajskim

Otwarty dostęp

Czy pamięta Pan swoją pierwszą wizytę w kinie po pandemii? Jakie emocje temu towarzyszyły?

Tak! Pamiętam bardzo dobrze! Czułem się jakbym jechał na pierwszą randkę. Byłem podekscytowany i nie mogłem się doczekać. Uwielbiam ten moment, kiedy mogę zapaść się w miękkim fotelu i wyłączyć na dwie godziny od świata. Zaraz po pierwszym seansie pobiegłem do kasy i kupiłem bilet na kolejny. Zdałem sobie sprawę, że przez te kilkanaście miesięcy bardzo tęskniłem za kinem.

Dlaczego oglądanie filmu na wielkim ekranie może poprawić samopoczucie?

Bo tylko wielki ekran daje szansę na to, żeby nas naprawdę wciągnąć w opowieść! Dzięki czemu możemy się odprężyć, uwolnić emocje, poczuć wolność. I to jest ta bardzo rzadka okazja w naszym codziennym życiu, kiedy robimy tylko jedną rzecz naraz, po prostu oglądamy film. Skupiamy się niemalże wszystkimi zmysłami tylko na tym, co jest na ekranie. Nic nas nie rozprasza. No chyba, że osoba siedząca obok, która nie jest w stanie wytrzymać i podczas seansu sprawdza coś na telefonie. 

Wielozadaniowość to nasza codzienność. Czy może mieć to jakieś negatywne konsekwencje?

Warto, żeby każdy z nas, kto ogląda cokolwiek w domu, na małym ekranie, zwrócił uwagę na to co w tym czasie robi. Po pierwsze, nie skupiamy się tylko na jednym ekranie, bo co chwila spoglądamy na ekran telefonu. Po drugie, odchodzimy od ekranu zrobić sobie herbatę lub kawę. Po trzecie, przyspieszamy akcję filmu, jeśli zaczyna nas nudzić. W efekcie robimy kilka rzeczy naraz, film „leci” gdzieś z boku, a nasze końcowe wrażenie jest takie, że niewiele wynieśliśmy z tego filmu i niewiele zapamiętaliśmy. Badacze z Uniwersytetu Stanforda określają takich ludzi jako „regular media multitasker”, czyli osoby, które korzystają z kilku mediów jednocześnie i nie są w stanie skupić się na żadnym.
 


Nomofobia i text neck to już choroby cywilizacyjne XXI wieku?

Z tego co wiem, to ani jedno ani drugie nie zostały sklasyfikowane jako choroby, niemniej w obu przypadkach można mówić o wyraźnie narastającym trendzie. Warto wyjaśnić, że nomofobia, to skrót od „no mobile phobia”, czyli uczucie rozdrażnienia, kiedy jesteśmy daleko od swojego smartfona. Szacuje się, że co drugi użytkownik telefonu komórkowego na świecie odczuwa dyskomfort, kiedy nie ma swojego telefonu pod ręką i nie może zerknąć w swój mały ekranik. Text neck, czyli ból szyi spowodowany spowodowany trzymaniem głowy w nienaturalnej pozycji przez długi okres, w czasie przeglądania telefonu, jest syndromem, który sam w sobie nie jest chorobą, ale może prowadzić do chorób kręgosłupa w odcinku szyjnym.

Czy w Pana odczuciu kino jest jednym z ostatnich miejsc, w którym naprawdę można się zatracić, oderwać od smartfonu i otrzymywanych co chwilę powiadomień i wiadomości?

Może nie ostatnim, ale jednym z najpopularniejszych ostatnich miejsc. Badania pokazują, że najłatwiej ludzie zatracają się w obcowaniu ze sztuką. A kino jest sztuką. Ukojenie możemy znaleźć podczas wizyty w muzeum, w galerii, w teatrze, w operze. Ale są to miejsca, do których statystycznie ludzie chodzą bardzo rzadko. Natomiast Multikino odwiedzamy chętnie i często. We wszystkich tych miejscach korzystanie z telefonu jest niegrzeczne i nie na miejscu. Nawet jeśli próbujemy to robić, to jesteśmy przywoływani przez współoglądaczy, czy też współprzeżywaczy lub obsługę do tego, żeby wyłączyć telefon.

Badanie przeprowadzone przez University College London i Vue Entertainment dowodzą, że takie doświadczenia kulturowe jak kino pomagają utrzymać nas w dobrej kondycji. W jaki sposób?

Jestem wielkim fanem tych badań. Eksperyment został przeprowadzony na kilkudziesięcioosobowej grupie widzów kinowych, którzy przed i po seansie wypełniali kwestionariusze, a w czasie seansu mieli zamontowane czujniki biometryczne do śledzenia tętna, aktywności serca oraz temperatury ciała. Wszystko po to, żeby zmierzyć ich reakcje fizjologiczne. Wyniki okazały się fascynujące! Najbardziej podobał mi się wniosek, który mówił o tym, że oglądając film w kinie chudniemy! I to nie żart. Analiza tętna uczestników eksperymentu pokazała bowiem, że widzowie oglądając film mają nieco zwiększone tętno, które jest zbliżone do tętna, jakie mają osoby, które robią cardio o niskiej intensywności, ale przez długi czas. Tym samym, im dłuższy film, tym lepiej dla nas.

Kino od zawsze kojarzyło się z formą spędzania czasu z bliskimi – randka w kinie, wyjście z przyjaciółmi lub z rodziną. W jaki sposób badania odnoszą się do budowania więzi społecznych?

Badacze zwrócili uwagę na to, że kino realizuje nasze ludzkie, społeczne potrzeby na trzech poziomach: kulturowym, grupowym i koncentracji. Po pierwsze, jest nośnikiem kultury, ważnych treści, które pobudzają nas emocjonalnie i przenoszą – jak to określali badani – w inny świat. Niektórzy twierdzili, że kino jest dla nich transcendentnym przeżyciem. Po drugie, kino jest społeczne, ponieważ najczęściej chodzimy do kina w mniejszej lub większej grupie, a w samym kinie spotykamy kolejne grupy, wokół kina tworzy się społeczność. Po trzecie, oglądanie filmu, o czym wspominałem już wcześniej, uwalnia nas od multitaskingu, który wyrządza nam więcej szkody niż pożytku.

Wyjście z kimś do kina to jedno, a co z osobami, które chodzą do kina same?

Mają się świetnie! Ja jestem taką osobą. Dla mnie wizyta w kinie to rodzaj misterium. Ja naprawdę zatracam się w opowieściach. Nie lubię, kiedy w kinie mnie coś lub ktoś rozprasza, a po seansie mam potrzebę, żeby pobyć sam na sam z historią, którą zobaczyłem. Wyjątkiem są komedie i filmy z gatunku rozrywkowych – na te uwielbiam chodzić z przyjaciółmi!
 


Jak odniósłby się Pan do tego, że kino to nie terapia, ale może mieć terapeutyczną moc?

Bardzo podoba mi się to sformułowanie. Co ciekawe, spotkania w ramach tzw. kinoterapii mają zawsze grupowy charakter, co wskazuje na społeczną moc kina. Poza tym… niech podniesie rękę ta lub ten, kto nie popłakał sobie na filmie w kinie, kiedy nikt nie widział, choć na co dzień jest twardzielem lub twardzielką. Seans w kinie potrafi oczyścić z wielu złych emocji.

O czym powinniśmy pamiętać idąc do kina, żeby ta wizyta przyniosła nam jak najwięcej korzyści, o których nam Pan opowiedział?

Przede wszystkim powinniśmy powiedzieć sobie: Najbliższe dwie godziny są tylko dla mnie. Nie ma świata na zewnątrz, nie interesuje mnie czy pada śnieg, czy jest wielki upał, czy upadają rządy, czy zaczęła się wojna. Jest tylko tu i teraz. Jestem ja i jest opowieść, którą ktoś pieczołowicie dla mnie przygotował. Jest ciemno, dzięki czemu mogę się skupić. Jest przytulnie. Nie ma świata zewnętrznego. Siadam w wygodnym fotelu, wyłączam telefon, głęboko oddycham i zatracam się w dźwięku, obrazie i opowieści.

Czy ma Pan jakieś kinowe plany na najbliższe tygodnie? W których filmach warto się zatracić, żeby wzmocnić naszą kondycję psychiczną i fizyczną?

Koniec roku to zawsze bardzo dobry czas dla kina, bo na ekrany wchodzą te produkcje, które będą walczyć o Oscary. Bardzo jestem ciekawy filmu Ridely’a Scotta „Dom Gucci”. To fenomenalny reżyser, który potrafi wyczarować fantastyczny świat. Czuję, że to będzie naprawdę świetne kino.

 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI