Kilka lat temu do drugiej klasy gimnazjalnej, której byłam wychowawczynią, doszła Ala Skowrońska. Dziewczynka przeprowadziła się z innej miejscowości. Przed rozpoczęciem zajęć dydaktycznych, jeszcze w sierpniu, poznałam jej rodziców. Było to młode małżeństwo – on prowadził małą firmę, ona nie pracowała, córka była jedynaczką. Nadszedł wrzesień. Wiedziałam, że Ala bardzo boi się, dlatego sama wprowadziłam ją do klasy i przedstawiłam uczniom. Potem Ala powiedziała parę słów o sobie. Klasa przyjęła ją dość chłodno. Myślałam, że to tylko tak na początek. Próbowałam na lekcjach wychowawczych wprowadzać gry i zabawy integrujące zespół klasowy, ale nie przynosiło to żadnych efektów. Niestety, moja klasa nie życzyła sobie w swoim gronie nikogo nowego.
Po pierwszym roku nauki była już ukształtowaną grupą, w której każdy zajmował określoną pozycję, miał swoją rolę. Istniały stałe sekcje klasowe, wykształciły się zwyczaje klasowe. Pojawienie się nowej osoby zostało przez moich uczniów odebrane jako zagrożenie ustalonego porządku i dlatego nikt nie chciał się wyłamać z grupy. Byłam bardzo zaskoczona, nie spodziewałam się takiej reakcji. Jednocześnie wiedziałam, że nie mogę bezpośrednio „wkroczyć do akcji”, obawiałam się, że moja interwencja obróciłaby się przeciwko Ali – wiadomo, faworyt nauczyciela. Postanowiłam poczekać.
Sytuacja pogarszała się jednak wraz z upływem czasu. Ala, nieakceptowana przez klasę, odizolowała się – była ona i była klasa. Sytuacja ta odbiła się niekorzystnie na ocenach dziewczynki, w listopadzie okazało się, że grożą jej na semestr dwie jedynki: z matematyki i z języka angielskiego. W poprzedniej szkole dziewczynka była raczej średnią uczennicą, u nas brak akceptacji zaniżył jej samoocenę i problemy z nauką pogłębiły się. Poprosiłam do szkoły rodziców Ali, wspólnie doszliśmy do wniosku, że musimy jej pomóc.
Zaproponowałam, żeby koleżanki z klasy pomogły Ali w nauce. Mama dziewczynki zaakceptowała moją propozycję. Oczywiście, ważne było poprawienie ocen, ale naszym ukrytym celem było doprowadzenie do tego, by ktoś z tej klasy...
Jak pomogłam Ali
Nowi uczniowie w szkole muszą do siebie przekonać nie tylko nauczycieli, ale przede wszystkim klasę. Nie jest to łatwe.