Zgodnie z powszechnym w naszym kręgu cywilizacyjnym przekonaniem, „zdrowa” psychika człowieka jest jedna i niepodzielna. To pogląd tak intuicyjny i tak głęboko zakorzeniony w kulturze, że nawet nie zauważamy, iż od jego prawdziwości zależy sens większości obowiązujących nas praw i norm obyczajowych. Dobrze widać to na prostym przykładzie z prawa karnego: pan X samodzielnie zaplanował brutalny napad i dokonał go w roku 2001. Po trzech latach został schwytany i skazany na pięć lat więzienia. Według prawa karę należy wymierzyć tylko panu X, a nie wszystkim członkom jego rodziny, czy też wszystkim jego kolegom z klubu brydżowego – tym samym prawo odrzuca teorię, że pan X, nawet jeśli fizycznie działał sam, był częścią jakiejś większej całości psychicznej, mogącej ponosić odpowiedzialność za ten czyn.
Z drugiej strony, skazując pana X, system prawny zakłada, że w roku 2004 jest on tą samą osobą, co trzy lata wcześniej, i że ponosi pełną odpowiedzialność za to, co wtedy zrobił. A pan X może się bronić tak: „Owszem, trzy lata temu ktoś o tym samym imieniu, nazwisku, numerze PESEL i kodzie genetycznym popełnił to przestępstwo, ale psychicznie ja w roku 2004 i ja z roku 2001 to są zupełnie różne osoby i nie ma podstaw, żebym ponosił odpowiedzialność za czyny sprzed kilku lat”. Mógłby też użyć bardziej wyrafinowanej argumentacji: „Przestępstwa dokonało moje mroczne drugie »ja«, aktywne tylko w czwartki, i wobec tego powinienem w więzieniu spędzać tylko każdy czwartek, a w pozostałe dni przebywać na wolności”.
Większości z nas argumenty pana X wydadzą się raczej groteskową sofistyką. Otóż sytuacje, gdy jeden człowiek „składa się” z kilku osób – oddalonych w czasie albo koegzystujących razem – rezerwujemy dla psychopatologii i najczęściej nazywamy „rozszczepieniem osobowości”. Wzorcem normalności jest stabilny w czasie psychiczny monolit. Jednak przyjmując taki wzorzec, wiele tracimy. Gdyby psychika ludzka była monolitem, nie byłoby problemu z zarządzaniem własnym zachowaniem. Nie można przecież naraz czegoś chcieć i nie chcieć – a na tym polegają problemy z samokontrolą, choćby w przypadku nałogów. Nie można też jednocześnie uznawać czegoś za nieprawdę i w to wierzyć – to jest samooszukanie (przykładem są niektóre formy myślenia życzeniowego).
Idea sił konkurujących ze sobą we wnętrzu człowieka znana jest w wielu religiach, a do psychologii wprowadził ją Zygmunt Freud, tworząc koncepcję „id”, „ego” i „superego”. Współcześnie istnieje grupa filozofów, psychologów i ekonomistów, według których właściwe zrozumienie ludzkich działań uzyskamy, przyjmując założenie, że są one pochodną interakcji wielu wewnętrznych podmiotów. Ten paradygmat określony...
ILE JA W JA
Gdyby psychika ludzka była monolitem, nie byłoby problemu z zarządzaniem własnym zachowaniem. Nie można przecież jednocześnie czegoś chcieć i nie chcieć albo uznawać czegoś za nieprawdę i w to wierzyć.