Zacznijmy od podstawowego pytania: z kim i o co walczy dorastający młody człowiek? Odpowiedź wydaje się oczywista: walczy z dorosłymi o większą swobodę. Jest ona jednak myląca, i to z dwóch powodów. Po pierwsze bagatelizuje cel zmagań młodego człowieka, po drugie umieszcza konflikt w nieodpowiednim miejscu, wnosząc solidną dawkę wrogości w relację między dorosłym a nastolatkiem. Przyjrzyjmy się temu dokładniej.
Rozpoczynając okres dorastania, nastolatek mógłby powiedzieć: „Teraz jestem taki, jakim chcą mnie rodzice. Jeśli mam być sobą, muszę stworzyć się po swojemu”. Używając porównania budowlanego, zaczyna się adaptacja budynku psychicznego – nie kosmetyczne poprawki, nie wymiana instalacji, ale gruntowna przebudowa. Jeśli ktoś widział taki zabieg budowlany, wie, że praca zaczyna się od częściowego wyburzania. Celem jednak nie jest niszczenie, choć takie można odnieść wrażenie, a wznoszenie, ponieważ po pewnym czasie na istniejących już solidnych fundamentach poczucia własnej wartości, na zachowanych ścianach nośnych przekonań etycznych, przy wykorzystaniu części rozbiórkowego materiału przeróżnych doświadczeń, wznosi się nowy, okazały budynek. Tym razem już taki, w którym nastolatek możne się czuć jak u siebie. Teraz mógłby rzec: „Jestem sobą; korzystam z tego, co otrzymałem, i buduję dalej”. Niezależność, o której tu mówimy, jest więc i warunkiem, i wyrazem dojrzałości, czyli m.in. zdolności do „brania swojego życia za swoje”.
To, o czym mówimy, widać wyraźnie w kształtowaniu się przekonań moralnych. Powiedzmy, że chodzi o stosunek do kradzieży. Pięcioletnie dziecko powie: „Kraść nie wolno, bo tata mówił, że to złe i będzie za to kara”. Piętnastolatek kwestionujący światopogląd rodziców gotów jest stwierdzić: „Każdy jest wolny i robi, co chce, nikt mnie do niczego zmuszać nie będzie”. Dwudziestopięciolatek, który dokonał integracji tego, co zastał, z tym, co wniósł sam w swoje życie, zapewne powie: „Uważam, zresztą podobnie jak moi rodzice, że kradzież wyrządza szkodę innym osobom i dlatego ją potępiam”. To oczywiście uproszczenie, ale zawiera w sobie uspokajającą dla dorosłych treść, że kwestionowanie przez nastolatka norm oraz wartości jest fazą przejściową i paradoksalnie służącą temu, aby wartości te przetestować i w całości lub części przyjąć, ale już jako własne, a nie narzucone.
Żyć po swojemu
Gra w usamodzielnianie toczy się więc o dużą stawkę – o przeżywanie życia w wybrany przez siebie sposób. Skwitowanie tych starań jedynie chęcią zyskania większej swobody nie oddaje całej wagi sytuacji. Dlatego nastolatek będzie protestował przeciwko uznawaniu jego chęci i starań za mało istotne. To, co dorosłemu wydawać się może nieznaczące, dla nastolatka jest kwestią życia lub śmierci.
Warto jednak pamiętać, że na drodze do osiągnięcia tego celu trzeba zrobić mnóstwo drobnych kroczków. Autonomii nie osiąga się ot tak, od razu; osiąga się ją stopniowo za sprawą codziennych drobiazgów i ważnych wydarzeń – np. samodzielnego podejmowania decyzji i ponoszenia ich wszystkich konsekwencji, sporów o stan estetyczno-epidemiologiczny pokoju albo o godzinę powrotu do domu.
Kto zada sobie trud bardziej wnikliweg...
Gra w samodzielność
Pod codzienną szarpaniną i walką o swobodę toczy się egzystencjalny trud zdobywania autentycznej autonomii. To dla nastolatka zupełnie nowe doświadczenie. Musi się mylić i gubić.