Dźwiękowy odlot

Nałogi i terapie Praktycznie

Czasem słuchamy muzyki, by na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Niektórzy w tym celu sięgają po „cyfrowe narkotyki”, czyli specjalnie spreparowane dźwięki, które mają wywołać odmienne stany świadomości. Czy to bezpieczne?

Nasz mózg rozkoszuje się wszelkimi bodźcami. Potencjalnie każdy z nich może nam przynieść olbrzymią korzyść albo wyrządzić wielką szkodę. W ciągu dnia wszystkie zmysły są bezustannie wyczulone na to, co dzieje się wokół i wewnątrz nas. Dlatego stan ten, w przeciwieństwie do snu, nazywa się czuwaniem. Za najważniejszy ze zmysłów człowieka uznawany jest wzrok. Tuż za nim plasuje się słuch. Mózg polega na odgłosach z otoczenia, jak na niczym innym. Nagłe, głośne dźwięki mogą śmiertelnie przestraszyć, a naprawdę potężne uderzenia fal akustycznych – nawet zabić.

Ostatnio coraz głośniej (!) mówi się o „cyfrowych narkotykach”, czyli specjalnie spreparowanych i prezentowanych obuusznie sekwencjach dźwięków, które można kupić i ściągnąć z sieci (tzw. dosy). Mają one rzekomo wywierać silny efekt psychoaktywny: pobudzający, otumaniający, relaksujący czy też halucynogenny. Czy takie odgłosy mogą naprawdę wpływać na aktywność mózgu i zmieniać stan umysłu w takim stopniu, by można było je porównać do heroiny, alkoholu, kokainy czy marihuany? Na czym miałoby polegać ich działanie? Czy rzeczywiście są równie niebezpieczne jak prawdziwe narkotyki?

Toczące się dudnienie
„Dosy” (od ang. dose – czyli działka) to nic innego jak sekwencje dźwięków o ściśle określonych częstotliwościach, często odtwarzane na muzycznym (rytmicznym) tle lub z innym podkładem (odgłosy, szumy, mowa). Ich rzekome działanie ma się opierać na wykorzystaniu podawanych obuusznie tonów albo dudnień (ang. binaural beats).

Na czym polega specyfika obuusznej ekspozycji dźwięków? Krótko mówiąc, na pojedynczym doświadczeniu. Mózg i umysł są tak skonstruowane, że jeśli do jednego ucha dotrze dźwięk o określonej częstotliwości (czyli wysokości), na przykład 400 Hz, a do drugiego zbliżony, ale jednak odmienny pod względem wysokości, na przykład o częstotliwości 410 Hz, to w naszej głowie wybrzmi jeden pulsujący ton, a właściwie dudnienie o narastającej i opadającej amplitudzie (natężeniu) z częstotliwością równą różnicy częstotliwości obu dźwięków docierających do uszu. Odczujemy zatem wzrastający i opadający 10 razy na sekundę puls. Co więcej, jego źródło będzie się znajdować dosłownie w naszej głowie! Takie wrażenie powstanie jednak tylko przy stosunkowo niskich tonach (do 1000 Hz) i niewielkich różnicach ich wysokości (najlepiej nie więcej niż 35 Hz). Dzieje się tak przypuszczalnie dlatego, że neurony słuchowe generują potencjały czynnościowe z identyczną częstotliwością jak fale dźwiękowe docierające do uszu tylko w przypadku niższych dźwięków (przy wyższych po prostu nie nadążają za falą).

To jednak nie koniec akustycznych figli, które mogą nam spłatać nasze własne neurony. Mózg wykorzystuje informacje o niewielkich różnicach w przesunięciu faz dźwięku docierającego do obu uszu, by zlokalizować jego źródło. Jeśli jest ono dokładnie naprzeciwko nas, do obu uszu docierają tony niemal idealnie zgodne w fazie. Jeśli natomiast źródło znajduje się trochę z boku, ton docierający do ucha „dalszego” jest nieco przesunięty...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI