Dziecko jako sprawca przemocy seksualnej

Wstęp

Wiele się ostatnio pisze o przemocy seksualnej wobec dzieci, o krzywdzie, jakiej doznaje wykorzystywany mały człowiek. Organizowane są konferencje, szkolenia i kampanie. Bardzo dobrze, że uczymy się głośno mówić o tej trudnej sprawie. Problem wreszcie ujrzał światło dzienne. Powinniśmy jednak wiedzieć, że sprawcami seksualnej przemocy wobec dziecka nie zawsze są wyłącznie dorośli. Okazuje się bowiem, że bardzo często są to inne dzieci.

Coraz bogatsza literatura, zarówno popularna, jak i naukowa, dotycząca przemocy seksualnej i seksualnego wykorzystywania dzieci i innych osób koncentruje się zwykle na dorosłych sprawcach (głównie mężczyznach) i nieletnich ofiarach, względnie kobietach ofiarach.

Wyraźnie brak jest szerokich i wnikliwych studiów nad różnego rodzaju przemocą seksualną stosowaną przez dzieci wobec rówieśników lub w odniesieniu do młodszych dzieci. Tymczasem taka postać przemocy zdaje się występować o wiele częściej, bywa też głęboko wkomponowana w wielopłaszczyznowość eksploracyjnych zabaw dziecięcych i w specyficzne, właściwe nie tylko dzieciom, formy seksualnego potwierdzania dominacji. Formy te powszechnie występują w męskich i chłopięcych społecznościach, a krańcowo wynaturzoną postać przybierają w męskich więzieniach.

Wiele jest przyczyn niedostatku informacji na temat rozmiarów i postaci agresywnych form eksperymentów seksualnych dokonywanych w społecznościach dziecięcych. Dwie z tych przyczyn zdają się być najważniejsze. Pierwsza to głęboko tkwiący w psychice ludzi dorosłych stereotyp dziecięcej niewinności. Skoro dziecko z natury swej jest „niewinne”, to nawet wtedy, kiedy zauważymy, że jego zachowanie odbiega od przypisywanych mu cech, automatycznie uruchamiamy mechanizm pomniejszania znaczenia zaobserwowanych „nieskromności” we wzajemnych kontaktach pomiędzy dziećmi. Nader łatwo tłumaczymy sobie, że owe praktyki nie powinny dzieciom zaszkodzić, ponieważ stanowią drogę naiwnego może, ale bardzo potrzebnego „poznawania świata”. Jesteśmy więc niejako w naturalny sposób skłonni do minimalizacji znaczenia różnych form „igraszek” dziecięcych.

Przyczyna druga wypływa z tabu, jakim w naszej kulturze obłożona jest sfera życia płciowego. Tabu – jak to zwykle bywa z przekornością natury ludzkiej – z jednej strony wzmaga ciekawość seksualną, z drugiej zaś wtłacza w strukturę duchową człowieka przekonanie, że wszelkie demonstrowanie nadmiernego zainteresowania „sprawami damsko--męskimi” jest w najlepszym razie dowodem małego społecznego wyrobienia, a tak naprawdę świadectwem mniejszego lub większego seksualnego maniactwa.

Efektem takich postaw jest między innymi to, że prowadzi się stosunkowo niewiele badań nad elementami przemocy w dziecięcych i młodzieńczych „zabawach” i „eksperymentach” seksualnych. Bardzo – jak sądzę – znamiennym dowodem małej wiedzy w tym zakresie może być książka Boys’ Clinic, relacjonująca doświadczenia powstałej w Sztokholmie w roku 1990 Kliniki dla Chłopców, która pomagała zarówno ofiarom przemocy seksualnej, jak i sprawcom molestowania innych dzieci.

Otóż autorzy tej książki, Anders Nyman (psycholog) i Bojre Svenson (pracownik socjalny), opisując różne postacie wykorzystywania chłopców i relacjonując stosunki kazirodcze pomiędzy rodzeństwem, odwołują się nie do badań i klinicznych opisów tego zjawiska, lecz do literatury pięknej, w której występują bardzo niekiedy plastycznie opisane sceny seksualnego wykorzystywania przez brata lub siostrę. W scenariuszach takich „zabaw” starsze dziecko z reguły bywa sprawcą, młodsze – ofiarą. A oto jeden z takich opisów, wzięty z powieści Ulfa Lundella Saknaden, w którym główny bohater przedstawia przebieg swej inicjacji seksualnej w wieku
14 lat, dokonanej przez jego o dwa lata starszą siostrę:

Anita rozpięła mi rozporek. Wiedziałem, że to, co robi, jest złe, ponieważ była moją siostrą, ale była moją starszą siostrą i chciała pokazać mi coś fascynującego, a ja kochałem ją bardzo, ponadto trawa była tak wysoka, że nikt nie mógł nas zobaczyć. Słyszałem, jak nuciła jedną z piosenek Beatlesów. Wtedy zaczęła zdejmować moje spodnie, aby jej to ułatwić, wstałem, a ona ściągnęła moje spodnie wraz ze slipkami do kolan, przyglądałem się jej, gdy rozkraczała moje uda, śmiejąc się i nakazując mi zamknąć oczy, co uczyniłem i niczego nie widziałem. »Spokojnie, braciszku – wyszeptała – teraz nauczę cię, jak robić to, co będziesz także musiał czynić«. I wtedy powaliła mnie w trawę, zaczęła namiętnie całować i głaskać do czasu, aż przywarłem do niej z całej siły, a następnie zaczęliśmy tarzać się w trawie do czasu, aż znalazłem się na niej, a wtedy zaczęła mnie uczyć tego, czego powinna mnie nauczyć (Nyman, Svenson 1995, s. 27).

Myślę, że powyższy literacki opis seksualnego wykorzystywania dziecka przez inne, starsze dziecko ukazuje dwuznaczność tego zjawiska oraz jego naturalne niejako związki z różnymi doświadczeniami niezbędnymi w „poznawaniu życia”. Przytoczony opis inicjacji seksualnej dojrzewającego chłopca jest ponadto mało typowy – w takim znaczeniu, że dotyczy on uwiedzenia chłopca przez nieco starszą dziewczynkę, i w dodatku siostrę. Nie ma w nim elementów przemocy, a w świadomości molestowanego, obok wyrzutów sumienia, wyraźnie dominuje chęć poznania „zakazanego owocu”.

Zgwałcony chłopiec jako „bomba z opóźnionym zapłonem”


Uwiedzenie dziecka jest wprawdzie zawsze złe i niebezpieczne (głównie dlatego, że generuje u niego kompleks winy i płynące zeń reakcje neurotyczne, a także przedwcześnie pobudza zainteresowania seksualne, co często prowadzi do obsesji na tym punkcie), niemniej jednak daleko bardziej szkodliwe są akty fizycznego zmuszania dziecka do praktyk seksualnych. Szczególnie niebezpieczny pod tym względem bywa gwałt dokonywany przez chłopca na innym (z reguły słabszym) chłopcu. W wyniku takiego incydentu naruszony bowiem zostaje szereg głęboko tkwiących w psychice dziecka stereotypów, co u ofiary może spowodować „niezmywalną plamę na męskim honorze”. Przede wszystkim jest to cios wymierzony w męską dumę, że oto on – bez względu na wiek – przedstawiciel męskiego rodzaju sprowadzony został do roli pasywnej, która z istoty swej sprzeczna jest z męskim image’em.

Innym, bardziej jeszcze złożonym i typowym dla gwałconych chłopców fenomenem jest większa „widoczność” seksualnego podniecenia ofiary płci męskiej, jaka często ma miejsce w czasie gwałtu. Fakt ten z jednej strony dolewa przysłowiowej oliwy do ognia, bo napastnik nierzadko brutalnie wykorzystuje go do dalszego pognębienia ofiary. W wypaczonym myśleniu sprawcy podniecenie jest dowodem, że gwałcony przezeń chłopiec to „ciota” lubiąca „pedalskie praktyki”. Takie rozumowanie uwalnia od poczucia winy: przecież nie mógł to być gwałt, skoro poddawany praktykom seksualnym „miał z tego przyjemność”!

Z drugiej strony, seksualne podniecenie w trakcie gwałtu wywołuje u ofiary daleko posunięte zachwianie w orientacji płciowej, która – należy pamiętać – z natury rzeczy nie jest jeszcze u chłopca w pełni wykształcona. Mechanizm ten klarownie opisał popularny swego czasu w krajach anglosaskich pisarz gejowski, Richie McMullen (który sam został w wieku 8 lat zgwałcony przez starszego od siebie kuzyna), w swym studium poświęconym gwałtom popełnianym przez chłopców i mężczyzn na przedstawicielach tej samej płci. Autor pisze m.in.: „Każdy mężczyzna i chłopiec miał okazję przekonać się, że podniecenie seksualne jest w dużym stopniu aktem niezależnym od świadomości, a więc naturalnym i autentycznym dążeniem do rozkoszy. Jest ono często niemożliwe do wywołania, kiedy nie działa jakaś bliżej nie sprecyzowana w świadomości, lecz wyraźnie odczuwana przez każdego mężczyznę »magia sex appealu«. Jeśli owa »magia« nie zadziała, mężczyzna sytuację taką, w której »chce, a nie może«, odczuwa z reguły jako głęboko upokarzającą! Stąd też, kiedy będąc gwałcony, odczuwa mężczyzna lub chłopiec ową seksualną przyjemność, skłonny jest, bardziej od kobiety znajdującej się w podobnej sytuacji, przypisywać sobie winę, że widać »to mu odpowiada«, skoro w czasie gwałtu nastąpiła erekcja członka, a nawet (co się też często zdarza) przeżył pełen orgazm połączony z wytryskiem nasienia” (McMullen 1991, s. 18).

Doświadczenie takowe może mieć zgubne skutki, prowadząc zarówno do wspomnianego już zachwiania orientacji płciowej (wielu homoseksualistów podaje w swych biografiach, że w dzieciństwie zostali zgwałceni), jak i – przede wszystkim – do wytworzenia kompulsywnej potrzeby odreagowywania tego urazu poprzez stałe udowadnianie swojej męskości. Z własnych, niestety zgubnych, doświadczeń taki chłopiec wnioskuje, że najlepszą drogą do zmycia tej plamy na męskim honorze mogą być gwałty na innych. Dlatego w literaturze przedmiotu często można spotkać porównanie zgwałconego chłopca do bomby z opóźnionym zapłonem.
Porównanie to zyskuje dodatkowe uzasadnienie, jeśli weźmie się pod uwagę często cytowaną w literaturze seksuologicznej opinię psychoanalityka R. Stolera, mówiącą, że „podniecenie seksualne przebiega według scenariusza, który osoba przeżywająca »napisała« w czasie swego dzieciństwa” (Stoler 1976, s. 889).

Dynamika zjawiska, czyli wyrastanie ze złych przyzwyczajeń

Skalę zjawiska seksualnego znęcania się dzieci nad innymi dziećmi można określić jedynie w sposób pośredni, czyli z badań nad ujawnionymi przestępcami seksualnymi (popełniającymi te niegodne czyny od czasu swego dzieciństwa). Ta pośredniość i wynikająca z niej niedokładność owego źródła informacji wypływa z faktu, że na szczęście nie wszyscy osobnicy, którzy są sprawcami przemocy seksualnej w dzieciństwie, pozostają takimi również w wieku dorosłym. Istnieją dowody empiryczne wskazujące na to, że wielu dziecięcych sprawców seksualnej agresji „wyrasta” później z tego rodzaju skłonności. Jednak na dobrą sprawę nie sposób oszacować, ilu z nich zaprzestało stosowania przemocy seksualnej, a ilu nie. Dlatego zawsze należy przy tej okazji pamiętać o powszechnie znanej prawidłowości, którą w mądrości potocznej wyraża porzekadło: „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”.

Z międzynarodowych porównań dokonywanych przez D. Glasgowa i jego współpracowników wynika, że ponad połowa wszystkich objętych badaniami przestępców seksualnych pierwszych czynów tego typu dokonywała przed 16. rokiem życia, a spośród wszystkich przestępców seksualnych 30 proc. nie ukończyło 18 lat (por. Glasgow 1994).

Dane te dodatkowo potwierdzają, że śledzenie przejawianej przez dzieci agresji seksualnej jest ważne nie tylko dlatego, że umożliwia wykrywanie groźnych w skutkach sytuacji urazowych u dzieci zmuszanych do praktyk seksualnych. Pozwala także na wyłowienie dorosłego sprawcy in statu nascendi, który – jako dziecko rozmiłowany w „nieprzyzwoitych igraszkach” z rówieśnikami – w miarę upływu lat stanie się kompulsywnym amatorem brutalnych i perwersyjnych postaci seksualnych zaspokojeń. Nie trzeba natomiast długo uzasadniać podstawowego we wszystkich oddziaływaniach korekcyjnych faktu, że im wcześniej podejmie się owe oddziaływania, tym będą one skuteczniejsze, bo wzmiankowana w przytoczonym uprzednio porzekadle „skorupka” będzie miała mniejszą okazję „nasiąknąć” cechami, które nie dadzą się wyeliminować aż do późnej starości.

Jeśli chodzi o dynamikę skłonności nieletnich do agresji seksualnej, to zaznacza się dosyć znamienny trend pozwalający na optymistyczny wniosek, że wiele dzieci przejawiających ten niepokojący rodzaj zachowania faktycznie z niego „wyrasta” i nie przejawia go w życiu dorosłym.
Do wniosku takiego upoważniają wyniki badań prowadzonych nad nieletnimi sprawcami przestępstw seksualnych, z których wynika, że liczba tych przestępstw nie wzrasta wraz z wiekiem sprawców, lecz od pewnego okresu ich życia zaczyna się zmniejszać. Większość badań ukazuje, że wiekiem, kiedy agresja seksualna osiąga apogeum, jest okres od 13. do 16. roku życia. Najwięcej podobnych czynów popełniają chłopcy w wieku lat 14 – tak przynajmniej wynika z badań prowadzonych w Szwecji (por. Kjellgren 2001). Również badania amerykańskie, które prowadzono na 1600 chłopcach w wieku od 8 do 18 lat, popełniających akty przemocy seksualnej na rówieśnikach, wykazały, że tego rodzaju zachowań najczęściej dopuszczają się czternastolatkowie (...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI