Dar Simony, czyli odimienna nauka czytania

Wstęp

Moja metoda pozwala kształcić u małych dzieci umiejętność czytania z pełnym zrozumieniem. Naukę czytania zaczynamy od wyrazu, a nie od jego elementów. Ważne jest jednak, żeby nie był to wyraz przypadkowy. Takim właśnie wyrazem jest imię dziecka. Bo imię jest symbolem tożsamości. Gdy dziecko zobaczy napisane swoje imię, to utożsamia się z tym napisem: To jestem ja. I dlatego z takim zaangażowaniem chce poznać zapisane słowo - mówi dr Irena Majchrzak.

Dr Irena Majchrzak jest socjologiem. Od ponad 20 lat zajmuje się opracowywaniem skutecznych i bezstresowych technik wprowadzania dziecka w świat pisma. Jest autorką odimiennej metody nauki czytania. Działa przede wszystkim w Polsce i w Meksyku.

Jolanta Białek: – Nie jest Pani pedagogiem, tylko socjologiem. Skąd więc wziął się pomysł opracowania metody nauczania umiejętności czytania?
Irena Majchrzak:
– Pomysł zrodził się w Meksyku, dokąd zostałam zaproszona w 1982 roku, aby wziąć udział w badaniach nad skutecznością wprowadzanej reformy oświatowej. Po zakończeniu badań dostałam propozycję opracowania własnego programu edukacyjnego dla indiańskich dzieci ze stanu Tabasco. Swoim programem objęłam ponad 700 dzieci, które przebywały w 14 internatach w pobliżu szkół, do których uczęszczały. W jednym z nich, w Guaytalpa, poznałam ośmioletnią Simonę. Ona mi otworzyła oczy. Któregoś dnia Simona przyszła do mnie i poprosiła, żebym jej pomogła przygotować na następny dzień zadaną czytankę. Otworzyła książkę na odpowiedniej stronie i nic... Patrzyła na mnie i milczała. Zaczęłam jej podpowiadać litery, myślałam, że może nie zna liter. Jednak Simona znała litery i ich nazwy, ale to jej nic nie dawało – nie potrafiła czytać. Byłam zdumiona, ale i bezradna, nie jestem przecież pedagogiem. Jak nauczyć czytania? Do tej pory wydawało mi się, że znajomość liter wystarczy, żeby czytać. Widziałam, że dziewczynka stara się – nazywa poszczególne litery, ale słowa z nich nie mogła złożyć. Trwało to jakiś czas. Siedziałyśmy, coraz bardziej zrezygnowane. I wtedy zapytałam, czy wie, jak się pisze jej imię. Simona odpowiedziała, że nie wie. Napisałam więc jej imię. I zobaczyłam jak dziewczynka rozbłysła. Oczy jej się śmiały, gdy patrzyła na ten napisany przeze mnie wyraz.

– Bo ten wyraz oznaczał jej imię, tak?
– Oczywiście. Litery, które dla Simony nic nie znaczyły, nagle nabrały znaczenia.

– Ale gdyby Pani napisała wyraz „kot” czy „pies”, to również Simona przekonałaby się, że litery służą do pisania słów. Czytanka, którą miała przygotować, również składała się z napisanych słów.
– To prawda, ale nie wzbudzały w Simonie żadnych emocji. Żeby to zrozumieć, trzeba byłoby zobaczyć jej uśmiechniętą twarzyczkę, gdy przyglądała się swojemu imieniu. Od razu wstąpiły w nią nowe siły do nauki. Potem pocięłam kartkę na małe kawałeczki i na każdym napisałam jedną literę z imienia dziewczynki. Karteczki pomieszałam i poprosiłam, żeby ułożyła je w odpowiedniej kolejności. Simona natychmiast ułożyła swoje imię, jeszcze raz rozsypałam literki i Simona z równym zafascynowaniem składała swoje imię, potem jeszcze raz i jeszcze raz. Wykonywała to zadanie kilkanaście razy, za każdym razem z równym zaangażowaniem. Później pokazałam jej, że z tych liter można składać jeszcze inne wyrazy. Oddzieliłam „Si” od „mona”, „mona” znaczy urocza, a „Si” – tak. Gdy to zobaczyła, była naprawdę szczęśliwa. Litery nabrały sensu, stały się bliskie, bo pojawiło się znaczenie i to znaczenie wyjątkowe – w tym napisanym wyrazie Simona odnalazła siebie. Pismo jest symbolem mowy, a nie zapisem abstrakcyjnych głosek. Chodzi o zapis znaczeń. To było prawdziwe odkrycie dla nas obu.

– Czy rzeczywiście tak ważne jest, żeby zacząć od imienia?
– Imiona nazywają osoby, są przypisane do osób. Imię jest symbolem tożsamości. Wyjście od imienia jest najbardziej podmiotowe, najbardziej indywidualne. Gdy dziecko zobaczy napisane swoje imię, to utożsamia się z tym napisem: To jestem ja. I dlatego z takim zaangażowaniem chce poznać zapisane słowo. Chce zobaczyć, co je wyróżnia, co w nim jest wyjątkowego, co jest wspólne z innymi słowami. Odczytanie swojego imienia pozwala dziecku odkryć – jak ja to nazywam – alfabetyczną tajemnicę pisma. W klasie dzieci porównują swoje zapisane imiona, szukają, które literki są wspólne, których nie ma.

– Ale to spore utrudnienie dla nauczyciela. Przecież każde dziecko rozpoczyna naukę czytania od innej litery. Czy w nauczanie nie wkrada się wtedy chaos?

– Tak, zrywam z nauczaniem liniowym, z zasadą chronologii. Mój program oparty jest na synchroniczności. To nie jest prawda, że aby nauczyć -c- to najpierw muszę nauczyć -a- i -b-. Imię Jola ma na początku J, a Irena ma na początku I. Każdy uczeń ma swój początek, a ile jest radości, gdy Janek, Joasia i Jola dostrzegą, że ich imiona rozpoczynają się od tej samej literki. Nauka czytania nie musi być żmudnym i zniechęcającym głoskowaniem, uczeniem się na pamięć. Może być zabawą, fascynującym poszukiwaniem. Czy to jest utrudnienie dla nauczyciela? Ależ nie! Wręcz przeciwnie, stosujący tę metodę nauczyciele mówią, że mają zdecydowanie mniej pracy. Nauczyciel jest potrzebny do inicjacji, k...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI