Pochodzę z rodziny ogrodniczej i tam sprawa jest prosta. Kluczem do wszystkiego jest cierpliwość. Wzrostu w naturze nie da się przyspieszyć. Każda roślina wie, kiedy, jak i w którą stronę ma rosnąć. Część roślin „wie” to od samego początku, a część wyczuwa w trakcie wzrastania, jakie ma warunki wokół siebie i w związku z tym, w którą stronę może iść. Ciekawe, że czasem dla obserwatora zewnętrznego „nic się nie dzieje”. Niby na zewnątrz nic nie widać, ale w środku dzieje się tak wiele. Oj wiele, bo ziarno schowane pod ziemią potrzebuje czasu, żeby najpierw zapuścić korzenie, nakarmić podstawę, a dopiero potem zacząć się wzbijać w górę. W tym samym czasie obserwator musi wykazać się nie tylko wiedzą na temat rośliny, ale też, a może przede wszystkim, mieć nadzieję i wiarę (i miłość pewnie też), że niebawem zobaczy efekt tego przedzierania się poprzez kolejne warstwy ziemi.
Podobnie jest z porami roku. Tam też jest wymiana między ruchem a zatrzymaniem. Między odkładaniem a dokładaniem. Wiosna budzi do życia, a jesień składa „manatki” jak po dobrze zrealizowanym zadaniu. Pomiędzy ruchliwą wiosną a zwalniającą tempo jesienią mamy zamrożoną zimę. Zima to taki czas, który ani nic nie otwiera, ani nic nie zamyka. Zima zamraża, zatrzymuje, mówi „a teraz poczekamy” i po prostu daje oddech, zimny, ale jednak oddech. Zamraża na chwilę, żeby można było odpocząć, a nie zaraz po jesieni gonić do wiosny i z powrotem biec od lata.
POLECAMY
Jeśli jednak przyroda Was nie przekonuje, to może posłużę się muzyką. Żeby usłyszeć dźwięk, trzeba przed nim i po nim zrobić mikroprzerwę. Trzeba zwlekać z dźwiękiem, żeby móc go usłyszeć. Swoją drogą, czy to nie jest zabawne, że potrzeba ciszy, żeby usłyszeć dźwięk? Inaczej zlałoby się to wszystko w całość i nic, poza ciągłym szumem, nie dźwięczałoby nam w uszach. Wtedy nawet zespół Queen nie dałby rady przebić się do naszych serc, gdyby pomiędzy dźwiękami muzycy nie robili przerw.
Przerwa, zatrzymanie, zwlekanie z ruchem są konieczne, żeby coś wyraźnie zobaczyć, coś usłyszeć – one są niezbędne do rozwoju. Paradoks polega na tym, że czasem nam trudno uwierzyć, że przerwa lub zatrzymanie jest częścią ruchu. Statyka napędza dynamikę, a przypływ wymusza odpływ.
Kultura „teraz, zaraz, już”
Ale z jakiegoś powodu traktujemy siebie „ponad przyrodę” i już rzadziej dajemy sobie czas na zatrzymanie, na oddech. Problem polega na tym, że nasza kultura „teraz, zaraz, już” nie znosi „za chwilę, później, potem”, bo odczytuje je jako druzgoczące „nigdy, never, ever”. Nie lubimy pustki, ciszy, przerwy. Zwlekanie nas irytuje, denerwuje i, co może okazać się w kontekście zawodowym kluczowe, u wielu z nas prokrastynacja innych podkopuje zaufanie. Bo dopóki jesteśmy w ruchu, czujemy się pseudobezpieczni. Kiedy się zatrzymamy, grozi nam… no właśnie, co nam grozi za odwlekanie w czasie?
Grozi nam osąd w postaci łatki: mądry, ale leniwy; nie można na niej polegać; opóźnia wszystko; niegodny zaufania; nieodpowiedzialna. Na części z nas te epitety nie robią wrażenia, ale jest grupa, dla której to szczególnie bolesne. Mowa o tych, którzy nadal mają w sobie tę małą grzeczną dziewczynkę i posłusznego chłopca, którzy chcą być na piątkę z plusem, chcą od świata świ...