Chcesz mieć rację czy relację?

Otwarty dostęp

Wzorce naszych zachowań często są nieuświadomione i nie zdajemy sobie sprawy z ich istnienia. Dopóki jednak pozostaną poza naszą świadomością, nasz sposób przeżywania rzeczywistości będzie naszą przysłowiową „racją”, którą za wszelką cenę będziemy chcieli obronić. Taki sposób przeżywania siebie skutkuje częstymi konfliktami, przybiera postać walki i bardzo utrudnia a nawet uniemożliwia zbudowanie jakiejkolwiek relacji.

„Na pewno robi to, bo mi zazdrości”. „Ona to niezła manipulatorka, lepiej nie mówić jej całej prawdy, bo to wykorzysta”. „Z pewnością myśli, że jestem głupia i się na niczym nie znam”. „Nie zaproponuję spotkania, bo na pewno mnie nie lubi i tylko się ośmieszę”. „Nie mówi tego szczerze”. „Na pewno mnie zostawi”. Nasze myśli i przekonania nieustannie nam towarzyszą w kontakcie z innymi ludźmi. Mogą być życzliwe i nieoceniające, co pomaga nam zbliżyć się do innych i sprzyja nawiązywaniu oraz utrzymywaniu relacji. Jednak mogą nas również wycofywać i ustawiać obronnie w relacjach z innymi. Przekonania, że ktoś chce nam zaszkodzić lub nie ma szczerych intencji, prowadzą do nadmiernej podejrzliwości, co utrudnia budowanie zaufania i bliskich, satysfakcjonujących relacji.

POLECAMY

Z zamkniętymi oczami

Warto zadać sobie pytanie: „Na czym mi zależy?”. Trudno mieć relację, jeśli z góry wiemy, że nikomu nie możemy zaufać i w relacjach nie spotka nas nic dobrego, tylko ból, rozczarowanie i odrzucenie. To od nas zależy, czy będziemy doszukiwać się nieszczerych intencji, czy też wykażemy się elastycznością i otwartością, która łączy się z akceptacją, że inni mają swoje potrzeby i nie zawsze są one związane z tym, co się dzieje w danej chwili. Na przykład: koleżanka nie odbierała telefonu nie dlatego, że z pewnością mnie unika, tylko dlatego, że może jest w pracy albo nie może w danej chwili rozmawiać. Skłonność do oceniania innych ludzi i zakładania, że wiemy, co się dzieje w ich umyśle, szczególnie taka, której nie poddajemy refleksji i która skupia się jedynie na własnych emocjach i przekonaniach, oddala nas od innych, komplikując relacje interpersonalne i pozostawia w samotności, wypełniając serce goryczą. Dlaczego więc tak trudno jest nam nawiązać bliską i satysfakcjonującą relację, choć nie chcemy być samotni i na różnych etapach życia szukamy kontaktu z innymi? Dlaczego zamiast otwartości na innych jesteśmy pełni podejrzliwości i nieufności i zamykamy się w swoich racjach? Dlaczego tak trudno jest zaufać?

Modele miłości

Relacje międzyludzkie są kluczowe dla naszego zdrowia psychicznego i fizycznego. Według psychologa Williama Ronalda D. Fairbairna nie szukamy tylko zaspokojenia popędu, ale przede wszystkim relacji, ponieważ jest to zakodowane w genach i ciele. Znakomicie ilustrują to badania Harrego Harlowa nad małpami odseparowanymi od matek od urodzenia. Zauważył on, że odizolowane noworodki są tak spragnione więzi, że wolą miękką, szmacianą „matkę” bez jedzenia, niż „matkę” zrobioną z drutu, która dawała im jedzenie, zapewniając tym samym przetrwanie. To pokazuje, że niemowlęta nie skupiają się tylko na zdobyciu mleka matki, ale na doświadczaniu opieki, ciepła i przywiązania. Doświadczenie miłości, opieki, troski są kluczowe dla naszego rozwoju poznawczego i emocjonalnego. W wyniku wielu lat badań i obserwacji nad więziami międzyludzkimi brytyjski psycholog i psychiatra John Bowlby opracował teorię przywiązania. Opisuje ona wpływ relacji dziecka z opiekunami na jego rozwój emocjonalny i psychologiczny. Bowlby mówił o różnych stylach przywiązania, które tworzą się w naszych umysłach i wpływają na nasze oczekiwania i zachowanie wobec innych ludzi. Nazwał je „modelami miłości”. Jeśli jako dzieci mieliśmy stabilne, jasne i pozytywne relacje z naszymi opiekunami, to wytworzony model miłości również taki będzie. Będzie dobry, pozwoli nam zaufać innym ludziom i otworzyć się na miłość i troskę. Natomiast jeśli jako dzieci mieliśmy chaotyczne, nieprzewidywalne relacje z naszymi opiekunami, bo byli niedostępni emocjonalnie, zaniedbujący lub opuszczający, to wytworzony model miłości może nam utrudnić nawiązywanie pozytywnych relacji w przyszłości. W efekcie w dorosłości mamy tendencję do wybierania tego, co już znamy – nawet jeśli nie jest to dla nas dobre. Zaskakujące jest, z jaką regularnością tak się dzieje. Tworzymy sytuacje i związki, których pragniemy uniknąć. Nie robimy tego celowo, ale dlatego, że mamy głęboką i nieświadomą nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Przykładowo, mamy nadzieję, że ten partner, który upija się, nie będzie taki jak mój pijący w dzieciństwie ojciec,  a jeśli tylko wystarczająco się postaram, to on przestanie pić i mnie zauważy czy doceni. Lub że jeśli spełnię wszystkie oczekiwania niedostępnej emocjonalnie i krytycznej partnerki, to może w końcu mnie pochwali i okaże mi odrobinę uczucia, którego tak rozpaczliwe pragnąłem jako dziecko.

Błędne koła

To, że powielamy pewne wzorce, nie wynika tylko z modeli miłości, które zostały w nas raz na zawsze wyryte. Uporczywe trzymanie się wzorców jest również skutkiem złożonego procesu działającego na zasadzie błędnego koła, w którym nasze myśli, przekonania, uczucia i zachowania wzajemnie na siebie wpływają. Weźmy przykład pary, kobiety i mężczyzny, w której kobieta zwraca uwagę na to, że jej partner spóźnił się na umówione z nią spotkanie. Ponieważ czuje się tym głęboko zraniona, atakuje go, oskarżając, że „ona dla niego nic nie znaczy”, „że tylko ją zawodzi” i że w związku z tym „zapewne jej nie kocha”. Partner reaguje na to, minimalizując jej doświadczenia i wycofuje się, np. zaczyna milczeć. W kobiecie może to nasilać przekonanie, że nie jest dla niego ważna. Im bardziej ona brnie w swoje przekonania, kurczowo się ich trzymając, tym bardziej jej partner się wycofuje lub reaguje defensywnie, potwierdzając jej tym samym swoje wcześniejsze przekonanie. Załóżmy, że kobieta z opisanej sytuacji w relacji z rodzicami doświadczyła czegoś podobnego. Że rodzice nie wywiązywali się z zobowiązań, byli zapracowani, nie mieli dla niej czasu i przez większość swojego życia czuła się dla nich nieważna. W dorosłym życiu wszelkie sytuacje, które jej o tym przypominają, będą wywoływać w niej ogromne zranienie i poczucie krzywdy, na które może silnie reagować, jak w opisanym przypadku, oskarżając partnera o brak uczuć na podstawie spóźnienia. Gdy nie rozumiemy, co się w nas dzieje, łatwo wyjść z założenia, że to inni nas źle traktują i to w nich jest problem, bo przecież staramy się, jak możemy. Kiedy poszukamy w sobie, zobaczymy, na co tak naprawdę reagujemy oraz to, w jaki sposób przyczyniamy się do trudnej dla nas sytuacji, będziemy mogli coś z nią zrobić. Da nam to poczucie sprawstwa, a nie bezradności, w którą tak łatwo się zaplątać. Oczywiście nie musi to oznaczać, że kiedy postrzegamy innych w określony sposób, to zawsze jest to skutek naszych przekonań, jednak warto się czasem nad tym zastanowić, by bardziej świadomie budować ważne dla nas relacje i je współtworzyć, a nie tylko ich doświadczać.

Nie w swoich butach

Kolejną rzeczą, która pomaga w tworzeniu lepszych relacji, jest koncepcja, którą Fonangy i wsp. nazwali mentalizacją, czyli zdolnością do rozumienia, jak myślą inni. Jeśli mamy w głowie sztywne przekonania na temat innej osoby albo na temat tego, co się między nami zadziało, wówczas nie zbliża nas to do innych ani innych do nas. Mentalizacja jest umiejętnością, która zaczyna się w dzieciństwie, ale którą można rozwijać i kształtować przez całe życie. Możemy ją ćwiczyć, rozbudzając w sobie ciekawość siebie i innych oraz pobudzając się do refleksji. Warto więc poddać namysłowi to, jaki jest mój wzorzec wchodzenia w relację? Co mi sprzyja i sprawia, że czuję się bezpiecznie i chcę się do kogoś zbliżyć, a co mnie wycofuje z kontaktu? Na co tak naprawdę reaguję? Dlaczego na to reaguję? Czy mój sposób postrzegania sytuacji jest jedynym możliwym? Jakie są inne sposoby na interpretację? Co czuję w reakcji na to, co się stało, w relacji z daną osobą? Jak myślę, co czują inni w tej sytuacji? Jakie są różnice między moim punktem widzenia, a punktem widzenia innej osoby w tej sytuacji? Co mogę zrobić, aby lepiej zrozumieć perspektywę innej osoby w tej sytuacji? Odpowiadając na takie pytania i próbując zrozumieć siebie i perspektywę innych ludzi, odbarczamy siebie i relację z napięcia, które powstaje, kiedy nasze myślenie nie podlega takiej modyfikacji i obstajemy przy swoich racjach. Kiedy poszerzymy nieco swoje myślenie, być może zaczniemy zauważać, że nasze przekonania nie do końca znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości, a czasem są jedynie subiektywną reakcją na nią. Jeśli z góry zakładamy, co druga osoba myśli na temat tego, co mówimy, i nie są to przychylne myśli, to zamiast obstawać przy swoich przekonaniach, można zapytać drugą osobę o jej zdanie? Jak jej się słucha tego, co mówimy? Gdy zakładamy, że ktoś nas rozczaruje, ma nieszczere intencje wobec nas lub nie chce mieć z nami kontaktu, zaczynamy dopuszczać do siebie inne, alternatywne możliwości a nawet sprawdzać je w rzeczywistości to może się okazać, że nasze przekonania były błędne.

Mocne więzi

Nasze postrzeganie świata, innych osób i sytuacji, w których się znajdujemy, zaczyna kształtować się już na wczesnych etapach dzieciństwa. Zbudowane modele miłości i błędne koła, w które wpadamy, wpływają na to, jak tworzymy bieżące relacje i czego w nich doświadczamy. Ponieważ wzorce te są nieuświadomione, często nie zdajemy sobie sprawy z ich istnienia. Nie oznacza to jednak, że ich nie ma. Dopóki wzorce pozostaną poza naszą świadomością, nasz sposób przeżywania rzeczywistości będzie przysłowiową „racją”, którą za wszelką cenę będziemy chcieli obronić. Taki sposób przeżywania siebie i innych skutkuje częstymi konfliktami i przybiera postać walki. Kiedy nasza subiektywna racja jest sztywna i zaczyna być kwestionowana, będziemy czuć się zagrożeni i niepewni. Wtedy nasza obrona polegać będzie na próbach udowodnienia swojej racji i przekonaniu do niej innych, co ma na celu przywrócenie zachwianego obrazu siebie i poczucia bezpieczeństwa. W efekcie daje nam to jakiś rodzaj kontroli, ale pozbawi nas silnych, pełnych zrozumienia relacji z innymi. A tylko one mogą sprawić, że dawne zranienia i negatywne wyobrażenia zostaną przezwyciężone. Rozbudzając w sobie refleksję, „wchodząc w czyjeś buty”, testując rzeczywistość, możemy świadomie uczestniczyć w relacjach, które współtworzymy, i czerpać z nich radość i satysfakcję.

Więc na czym Ci zależy – chcesz mieć rację czy relację?

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI