Być z samym sobą

inne

Ta chwila, nasze tu i teraz jest wszystkim, co mamy. Poza tym nie istnieje naprawdę nic. Nie ma też „absolutnej wewnętrznej wolności”. Czymże miałaby ona być? Jedynie pobożnym życzeniem…- mówi Robert Seethaler.

ANDRZEJ LIPIŃSKI: Jakie doświadczenia odcisnęły na Panu największe piętno, wpłynęły na postrzeganie życia, czasu, relacji z innymi ludźmi?
ROBERT SEETHALER: Przyszedłem na świat z silną wadą wzroku i jako dziecko chodziłem do szkoły dla niewidomych. Moja codzienność to rozmyte obrazy i ograniczone pole widzenia – doskonałe warunki dla rozkwitu wyobraźni. Ale, niestety, również żyzna gleba dla strachu i lęków.

Góry jako kulisy powieści Całe życie są potężne, nieobliczalne, milczące, „napełniające lękiem ludzkie serce”. Czy tak widzi Pan życie?
Nie mam żadnej konkretnej wizji życia. Widzę w nim wciąż na nowo rodzącą się przestrzeń. Dla większości ludzi świat ogranicza się do uwięzionych w głowie tęsknot lub lęków i obaw wszelkiego rodzaju. Dlatego z takim zapałem albo go idealizują, albo przeklinają. A góry? One po prostu istnieją, niczego nie pragną, niczego od nas nie wymagają. Są równie piękne, co przerażające. Odbijają jedynie nasze wyobrażenia. Wydają się wyjątkowo piękne zwłaszcza wtedy, gdy patrzymy na nie z daleka, kiedy o nich marzymy. Ale gdy tylko się do nich zbliżamy, gdy próbujemy je zdobyć, ich piękno blednie. Stają się nieprzyjazne i przytłaczające, obnażają swoje surowe oblicze, zieją lodowatym chłodem, czasem bywają wręcz śmiertelnie niebezpieczne.

A mimo tego lodowatego chłodu Andreas Egger, bohater Pana powieści, nie uciekł stamtąd, pogodził się, że los „umiejscowił” go tam na całe życie. Czy można zredukować całe bogactwo życiowych doświadczeń do jednego miejsca i tak prostego życia, jakie prowadził Egger?
O bogactwie życia nie decydują konkretne przeżycia, lecz przede wszystkim zdolność głębokiego przeżywania. To znacząca różnica. Wszystko zależy od indywidualnej perspektywy, która z łańcucha przeżyć i doznań tworzy to, co potem nazywamy życiowym doświadczeniem. Człowiek biedny może zaznawać bogactwa i pełni życia, podobnie jak bogacz może trwać w poczuciu niedosytu. Życie otwiera przed nami pełnię swoich możliwości niemal zawsze i prawie w każdym miejscu.

Egger, tragiczna postać, rozerwana między koniecznością godzenia się ze swoim samotnym losem a tęsknotą za bliskością i poczuciem przynależności – czy to esencja ludzkiego bytu?
Andreas Egger nie jest postacią beznadziejnie tragiczną. To człowiek silny, ciekawy życia, potrafiący cieszyć się z małych rzeczy. Oczywiście musi radzić sobie z bólem, utratą, chorobami i skończonością ludzkiego istnienia, ale czyż wszystkie te doświadczenia nie są udziałem każdego z nas? Nie uważam, by istniała jakaś esencja ludzkiego bytu. Życie każdego człowieka jest inne, niepowtarzalne. Nie sposób wyekstrahować z niego czegoś na kształt „esencji” – byłaby to wielka strata. To tak, jakbyśmy próbowali zrozumieć smak wyśmienitej potrawy, wyodrębniając i analizując jej podstawo...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI