Bez ryzyka nie ma miłości

Na temat miłość

Wielu z nas obawia się „opuścić gardę” i pokazać prawdziwą twarz nawet najbliższej osobie. Ale paradoksem miłości jest to, że jeśli nie podejmiemy tego ryzyka, nigdy się nie otworzymy i nie doświadczymy pełnej bliskości emocjonalnej, której wszyscy tak bardzo pragniemy - mówi prof. Sue Johnson.

Prof. Sue Johnson jest psychologiem klinicznym, dyrektorką Instytutu Par i Rodzin w Ottawie i Międzynarodowego Centrum Doskonalenia Terapii Par Skoncentrowanej na Emocjach. Wykłada na University of Ottawa i na Alliant University w San Diego. Laureatka nagrody Amerykańskiego Stowarzyszenia Terapii Małżeńskiej i Rodzinnej za wkład w rozwój terapii par i rodzin. Autorka m.in. książek Przytul mnie i Love Sense.

Paulina Pająk: – „Chcę oliwną być gałązką podnieś mnie i leć / Tańcz mnie po miłości kres”... Dlaczego jako motto książki Przytul mnie wybrała Pani właśnie słowa Leonarda Cohena?
Sue Johnson
: – To jedna z moich ulubionych piosenek o miłości. Uzmysławia, że zakochani przypominają parę tańczących na linie linoskoczków. Kiedy zaczyna wiać wiatr wątpliwości i lęków, para może spanikować i chwytać się siebie kurczowo albo szukać dla siebie osobno ratunku – wtedy lina rozkołysze się, co zwiększy niebezpieczeństwo upadku. Zakochani mogą jednak uniknąć katastrofy, jeśli dopasują wzajemnie swoje kroki i dostroją się emocjonalnie.
W miłości tańczymy przytuleni blisko albo odsunięci na odległość ramienia – ale zawsze razem. Wielu osobom łatwiej jest dostrzec to, jak na nie i na związek wpływa partner, niż zauważyć, w jaki sposób one same oddziałują na bliską osobę i relację. A zwykle obie strony są odpowiedzialne za problemy i za to, że ich miłosny taniec staje się coraz bardziej destrukcyjny. Na przykład kiedy mąż zamyka się w sobie, żona czuje złość. Nie dostrzega jednak, że to jej gniew przeraża partnera i sprawia, że ten odsuwa się od niej.
W Terapii Par Skoncentrowanej na Emocjach staramy się, by partnerzy dostrzegli, w jakim tańcu się poruszają i jak wpływają na łączącą ich relację. Dzięki temu mogą dostrzec negatywne wzorce, które wkradły się do ich relacji.

W jakich tańcach są uwięzione nieszczęśliwe pary?
– W parach, które przychodzą na terapię, dostrzegamy trzy destrukcyjne wzorce, trzy rodzaje szkodliwego tańca. W tym pod tytułem „znaleźć tego złego” partnerzy wzajemnie się obwiniają, atakują i oskarżają. W związek wkrada się poczucie braku kontroli, partnerzy koncentrują się na samoobronie, trudno im dostrzec jasne strony kochanej osoby czy wpływ swojego zachowania na jej reakcje. Natomiast w związkach, które „kruszą się” od lat, pojawia się taniec „zastygnij i uciekaj” – obie osoby wycofują się w obawie przed zranieniem. W takiej relacji panuje przeraźliwa, martwa cisza.
Jednak najczęściej nieszczęśliwe pary tańczą „polkę protestacyjną”, w której jedna strona przejawia krytyczną i agresywną postawę, a druga przyjmuje nastawienie obronne i dystansuje się. Im bardziej jedna osoba się wycofuje, tym ostrzejsze stają się ataki tej drugiej.

Dlaczego rozpoznanie destrukcyjnego wzorca, modelu tańca w związku, jest tak ważne?
– Kiedy partnerzy zrozumieją, w jaki taniec wpisują swoją relację, przestają „dryfować” i zyskują poczucie kontroli. Mają wpływ na swoje zachowanie, mogą więc wspólnie zmieniać taneczne kroki. Już nie wysyłają bezwiednie sygnałów, które wywołują negatywne reakcje partnerów.
W czasie terapii nieraz słyszałam, jak małżonkowie opowiadali sobie o uczuciach, które nimi targają. I tak na przykład żona mówiła do męża: „To jest błędne koło. Czuję, że mnie nie słuchasz i zaczynam naciskać. A ty wtedy myślisz, że uważam cię za złego męża i milczysz”. On na to: „Bardzo się bałem, że tak właśnie o mnie myślisz. Nie wiedziałem, co mogę powiedzieć”. A ona wyjaśniała: „Nie, ja po prostu potrzebuję twojej bliskości i uwagi. Zaczynam naciskać, kiedy czuję, że się ode mnie oddalasz”.
Dzięki tej rozmowie oboje zrozumieli, w jakim tańcu wirują – jaki wzorzec powtarza się w ich związku. Pojawiła się szansa, że wydostaną się z niego i wspólnie opracują kroki nowego, lepszego tańca. Takiego, w którym będzie miejsce na zaufanie i bliskość.

W czasie kłótni trudno dostrzec, jak nasze reakcje wpływają na zachowanie partnera. Czy para może dokonać takiej analizy później?
– Tak. Wiele osób wraca do takich „punktów zapalnych” po dłuższej chwili, gdy emocje opadną. Uczucia, które pojawiają się w miłosnym tańcu, są niezwykle silne. Miłość to nie wybuchowa mieszanka seksu i sentymentalnych westchnień. Miłość to kod przetrwania wpisany w nasze mózgi w toku ewolucji. Jest podstawową potrzebą, taką jak potrzeba tlenu czy wody. Z ukochaną osobą u boku możemy śmiało stawić czoła nieznanemu światu.

Czego potrzebuje para, by budować, rozwijać i podtrzymywać relację miłosną?
– Z mojego doświadczenia wynika, że kluczowa dla par jest zdolność budowania więzi i umiejętność wypracowania bezpiecznego stylu przywiązania. Ważne są otwartość na partnera i umiejętność emocjonalnego „dostrajania się” do jego emocji. Obie te cechy możemy rozwijać. Ważne jest również zaangażowanie, czyli szczególny rodzaj uwagi, który łączy w sobie oczarowanie i zaabsorbowanie partnerem – na kochaną osobę dłużej patrzymy, częściej jej dotykamy... Szczęśliwe pary nawet po kłótni potrafią znaleźć do siebie drogę, dać sobie...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI