Zegar ważniejszy od dyrektora

Wstęp

To, że dziecko zna się na zegarku, nie jest równoznaczne z tym, że potrafi kontrolować czas. Najczęściej to dorośli pilnują i organizują pracę dzieci w czasie. A dzieci nabierają przekonania, że „mają człowieka od tego, by im pomógł odnaleźć się w czasie”. Potrafią też „rozliczyć” dorosłego za to, że czegoś nie dopilnował i dlatego one mają kłopoty. W ten sposób nie uczą się odpowiedzialności za to, co robią z czasem i jak go wykorzystują.

W szkole jest bardzo wiele sytuacji, kiedy nauczyciel wymaga od dzieci pracy w ściśle określonym czasie. Mówi: „Macie na to pięć minut” i zakłada, że wszystkie dzieci wiedzą, ile to jest pięć minut. Nauczyciel mówi: „Macie na to czas do końca lekcji” i zakłada, że jest to jasne dla wszystkich. Czasem oznajmia: „Niewiele czasu ci zostało” i też zakłada, że dziecko wie, jak niewiele mu zostało czasu.

Ale tak nie jest. Potwierdzają to moje doświadczenia w pracy z dziećmi. Dziecko zapytane: „Ile jest do dzwonka na przerwę?”, zazwyczaj nie wie. Zdarza się, że próbuje wybrnąć, licząc czas od pierwszej lekcji. Czasem pytam: „ Jak myślisz, ile czasu ci to zajęło?” – też pada błędna odpowiedź. To dotyczy uczniów na wszystkich poziomach nauki, nie tylko najmłodszych.

Pulsowanie czasu

A przecież zegar w szkole jest ważniejszy od dyrektora, który też musi się poddać jego biegowi. Rytm szkoły to powtarzalna pulsacja: 45 minut – przerwa, 45 minut – przerwa...

Z niepokojem obserwuję praktykę, wprowadzoną przez reformę oświaty, że w wielu szkołach w nauczaniu zintegrowanym nie ma dzwonków – nauczyciel informuje, kiedy się skończyła lekcja i ogłasza przerwę, potem informuje, że skończyła się przerwa. W ten sposób dzieci uczą się, że dorośli (nauczyciele, rodzice) pilnują czasu, organizują im czas, odpowiadają za czas. Dlatego też, gdy w szkole nie zdążą czegoś zrobić – mają pretensje do nauczyciela, a w domu – do mamy. Dzieci nabierają przekonania, że „mają człowieka od tego, by im pomógł odnaleźć się w czasie”. Potrafią też „rozliczyć” dorosłego za to, że czegoś nie dopilnował i dlatego one mają kłopoty. W ten sposób nie uczą się odpowiedzialności za to, co robią z czasem, jak go wykorzystują.

W nauczaniu zintegrowanym zrezygnowano z dzwonków, aby dostosować przebieg zajęć do możliwości dzieci i to, oczywiście, jest bardzo słuszne. Jednak w praktyce wygląda to tak, że nauczyciel przebywa bez przerwy ze swoją klasą, dzieci czekają na jego dyspozycje i najczęściej nie wiedzą, co jeszcze w dniu dzisiejszym je czeka. Nie mają szansy zaplanować swojej pracy. A przecież każde dziecko lubi planować i zanim pójdzie do szkoły, potrafi bardzo dokładnie zaplanować swoją zabawę. Niestety, szkoła...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI