Zdrowie na talerzu

Zdrowie i choroby Praktycznie

Pojawiła się zdrowa moda na czytanie etykiet produktów spożywczych. Jak wynika z badań, ci, którzy świadomie kupują jedzenie, ważą o 4 kg mniej niż osoby wrzucające do koszyka, co popadnie.

W niemal każdej stacji telewizyjnej w czołówce popularności plasują się programy kulinarne i różnego rodzaju reality show o gotowaniu, gazety prześcigają się w informowaniu nas o cudownych dietach, a na sklepowych półkach obok produktów spożywczych znajdujemy ulotki z przepisami na potrawy z tychże. Czy jednak przekłada się to na jakość naszych posiłków? Czy wiemy, co jemy, i jakie konsekwencje dla zdrowia ma nasza dieta?

Skąd ten pomidor?

W dobie marketów i dyskontów żywność trafiająca na nasze stoły nie bardzo kojarzy się z warzywami zrywanymi z krzaka czy owocami dojrzewającymi w sadach. Mięso to gotowe filety lub mrożone części nieprzypominające żywego zwierzęcia.

Co ciekawe, badania wskazują, że najchętniej wybieramy właśnie produkty niekojarzące się z ich naturalnym pochodzeniem – to pewnego rodzaju zaprzeczanie ich pochodzeniu. Nie chcemy, by pierś z kurczaka kojarzyła się z kurą grzebiącą w ogródku, a kawałek szynki przypominał uroczo chrumkającą świnkę. Kilka miesięcy temu znana sieć hipermarketów wycofała ze swojej oferty prosięta, zamrożone i sprzedawane w całości, ponieważ klienci uznali widok martwego zwierzęcia za niestosowny i nieprzyjemny. Dziś, inaczej niż jeszcze kilka lata temu, mało kto osobiście zabija karpia na Wigilię – wolimy nie łączyć aktu uśmiercenia ryby z jej obecnością na naszym talerzu. Podobnie z warzywami i owocami – umyte, oczyszczone laserowo i zapakowane w foliowe torby ziemniaki prezentują się znacznie lepiej, niż wykopane prosto z ziemi, brudne bulwy.

Od kilkudziesięciu lat jesteśmy odseparowani od procesu powstawania żywności, przez co nabraliśmy uprzedzeń, które nie pozwalają nam rzetelnie ocenić wartości kupowanych produktów. Nie mamy pojęcia, z jakiej uprawy są pomidory w markecie – krajowej czy zagranicznej, ziemnej czy szklarniowej. Ani świadomości, że gotowe mięso mielone to mieszanka niewielkiej ilości świeżego mięsa, łoju wieprzowego i resztek; że mięso w kawałkach rzadko pochodzi od zwierząt z wolnego chowu; że ryby pokonują w transporcie tysiące kilometrów nim trafią do naszych sklepów.

Nie zastanawiamy się również nad wartością odżywczą wysokoprzetworzonego jedzenia typu fast food: hamburgerów, frytek, cheeseburgerów, popijanych słodkimi gazowanymi napojami. Ich niska cena współgra z wielką liczbą pustych kalorii. Mały cheeseburger to aż 300 kcal, 30 g węglowodanów (głównie łatwo przyswajalnych cukrów prostych) i 13 g tłuszczu (przede wszystkim niekorzystnych tłuszczów nasyconych). Reklamowana przez producenta cheeseburgerów „porcja świeżych warzyw” w tych kanapkach to na ogół… cebula. Słodki napój gazowany – ponad 200 kcal w 0,5 l kubku. Ciastko na deser to kolejne 200 kcal.

Jeśli nawet nie wychodzimy na pizzę czy hamburgera, to coraz częściej odgrzewamy gotowe produkty lub przygotowujemy coś z półproduktów. Zabiegani, nie mamy siły ani ochoty ślęczeć nad garnkami i pilnować gotującej się zupy. Gotowe sosy do makaronu, które swą konsystencję powinny zawdzięczać mnogości składników, zawierają około 50 procent warzyw, drugie tyle to dodatki i zagęstniki. Gotowe kotlety mają w składzie zatrważającą ilość tłuszczu, sałatki w słoikach są sztucznie aromatyzowane, a mrożone piero...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI