Zbadałem mnóstwo charakterów

Wstęp

Ponieważ w scenariuszu życia nie da się doświadczyć wszystkiego, to aktorstwo pozwala na przeżycie większej liczby życiorysów. Przeżyłem ich co najmniej kilkadziesiąt. Ale przede wszystkim mam swój własny, niepowtarzalny – mówi Zbigniew Zapasiewicz.

Piotr Żak: – Jakie są różnice między kreacjami, których dokonujemy w codziennym życiu, a tymi, które dokonują się na scenie?
Zbigniew Zapasiewicz:
– Życie każdego człowieka to pewnego rodzaju scenariusz. Można je opowiedzieć od początku do końca, przynajmniej teoretycznie. W trakcie swojego życia człowiek przeżywa najróżniejsze przygody emocjonalne, spodziewane lub zupełnie zaskakujące. I w każdej jakoś się zachowuje, przybiera instynktowny, ale odpowiedni dla siebie sposób reakcji. Natomiast w teatrze mamy scenariusz zastany. Znamy wypadki, które nastąpią, więc sięgamy do swoich umiejętności, do swojego rzemiosła, do swojej wyobraźni, do swojej wiedzy o człowieku – żeby te sytuacje uwiarygodnić. A więc nie działamy instynktownie, tylko świadomie. Wiemy na przykład, że Otello zabije żonę, bo mamy określony scenariusz. Możemy spokojnie analizować, dlaczego on to zrobił. Ale ja nie wiem, czy zabiję swoją żonę. Pan też nie wie. Mogę się zarzekać, że nigdy nie zabiję człowieka, ale przyjdzie wojna i będę musiał zabić. W życiu są wypadki nieprzewidywalne, do których nie mogę się przygotować. Natomiast w kreacji teatralnej czy filmowej znam przebieg zdarzeń i droga jest odwrotna. Wyobrażam sobie, co by było, gdybym stanął wobec rzeczywistości, która jest udziałem granego przeze mnie bohatera, i jak powinienem się zachować, żeby to było dla widza przekonujące i niebanalne. Nagromadzanie różnych okoliczności powoduje taką, a nie inną reakcję. Przy kreowaniu postaci na scenie musimy odtworzyć te okoliczności, żeby wiarygodnie dla widzów rozegrać zdarzenia. To jest ta różnica: w teatrze mamy zastaną rzeczywistość, a w życiu rzeczywistość niespodziewaną.

– Pan mówi o korzystaniu z codziennych doświadczeń w tworzeniu postaci scenicznych. A czy zdarza się, że to, co Pan kreuje na scenie lub w filmie, pomaga czasem w normalnym życiu?
– Nie dopuszczam do tego, żeby rola, którą gram, bezpośrednio na mnie wpływała. Natomiast niewątpliwie jest tak, że te wszystkie doświadczenia sceniczne gdzieś się odkładają. Moim zdaniem aktor ma obowiązek bronić poglądów postaci, którą gra, znaleźć powody, dla których ona tak postępuje – niezależnie od tego, czy jest to Hitler, czy Janusz Korczak. Analiza tych przyczyn bardzo pomaga w rozumieniu racji drugiego człowieka. Zbadałem mnóstwo charakterów ludzkich, a to powoduje, że jestem spokojniejszy w ocenach. Ale role nie mają bezpośredniego wpływu na moje zachowanie. Jeśli – to bardzo rzadko. Może czasem instynktownie. Dlatego od trzydziestu lat interesuję się poezją Zbigniewa Herberta, że odpowiada mi jego sposób myślenia o świecie. Korzystam z jego myśli i próbuję się nimi w życiu posługiwać. Rozumiem, co to jest zgodność z własnym sumieniem, o którą on apeluje. Rozumiem, gdy mówi, że trz...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI