Zakazane obrazki

Wstęp

Pornografia może peszyć i onieśmielać. Gloryfikuje technikę i dziwaczność współżycia. Bywa, że łagodzi obyczaje – twierdzi KAZIMIERZ SZCZERBA.

Według „New York Timesa” dochody przemysłu pornograficznego w ubiegłym roku w USA sięgnęły 10 miliardów dolarów. Pornografia staje się akceptowanym nurtem kultury masowej, a Internet udostępnia ją w skali dotąd niespotykanej. W pewnych kręgach stała się ona normą towarzyską. Coraz więcej osób otwarcie przyznaje, że ogląda pornografię i że nie zawsze kończy się tylko na oglądaniu. Do dobrego tonu należy chwalenie się znajomościami z gwiazdkami porno czy zapraszanie ich na towarzyskie imprezy.
W gabinetach seksuologów pacjenci (bez względu na płeć) coraz częściej przyznają, że mieli kontakt z pornografią. Jeszcze 20-30 lat temu było to nie do pomyślenia. Ale i wtedy przynajmniej część Polaków, zwłaszcza tych wyjeżdżających do krajów zachodnich (szczególnie do Szwecji), miała kontakt z pornografią. Ci, którzy nie mogli wyjechać, a mieli ochotę na tego rodzaju obrazki, musieli zadowalać się marnymi, sprzedawanymi pokątnie na bazarach, czarno-białymi reprodukcjami zachodnich pornomagazynów.
Pornografia jest stara jak świat. Sam termin utworzony został w XIX wieku z dwóch greckich słów: porno i grapho – i tłumaczony jest jako „pisanie o prostytutkach”. Do dziś nie skonstruowano ogólnie przyjętej definicji pornografii. Niektóre próby były wręcz komiczne, ponieważ ich twórcy sięgnęli do absurdalnych uzasadnień. W starszej literaturze przedmiotu spotkać się można na przykład z amerykańską definicją Hawkinsa głoszącą, że pornograficzny jest każdy fragment literacki czy wizerunek, który powoduje erekcję u 7 spośród 12 normalnych mężczyzn. Niewiele odbiega od niej definicja zawarta w orzeczeniu australijskiego Sądu Najwyższego, według którego wizerunek nagiej kobiety jest pornograficzny, jeżeli można odróżnić gołym okiem poszczególne włosy na jej łonie
W rozlicznych definicjach pornografii najczęściej przyjmuje się dwa kryteria: przedstawianie seksu w sposób wzbudzający podniecenie seksualne oraz gorszące przedstawianie seksu. Ani pierwsze, ani drugie kryterium nie może jednak odgrywać decydującej roli w uznaniu czegoś za pornografię. Znaleźć przecież można wiele dzieł, których odbiór może wzbudzać podniecenie, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie nazwie ich pornografią. Podobnie ten sam produkt, bez względu na to, czy wyszedł spod ręki literata, malarza czy rzeźbiarza, dla jednych może być gorszący i nieprzyzwoity, a dla innych zupełnie niewinny. Zależy to od indywidualnych wyborów związanych ze sposobem patrzenia na świat, z hierarchią wartości, z uznawanymi normami etycznymi itd.
Po pornografię sięga się z wielu powodów. Chociażby ze zwykłej ciekawości. Ale nie tylko. Bardziej z potrzeby podniecenia się (a w następstwie – masturbacji), spożycia „owoc...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI