Zaduma nad ulepszaniem człowieka

Ja i mój rozwój Praktycznie

„Różnica między nami, Wells, jest fundamentalna. Pan nie troszczy się o ludzi, ale sądzi, że można ich udoskonalić. Ja, przeciwnie, kocham ludzi, lecz nie wierzę, iż uda się ich ulepszyć.” - Joseph Conrad.

ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W NUMERZE 10/1998

Gdybyśmy przeprowadzili fascynujący eksperyment psychologiczny, gdybyśmy porównali zachowanie się starożytnych Ateńczyków ze współczesnymi wilnianami, mieszkańcami mojej małej ojczyzny, to - zdaniem Hooka - różnica między nimi byłaby znacznie mniejsza niż powszechnie sądzimy. Wykryte przez Hipokratesa typy temperamentu - sangwinik, flegmatyk, choleryk i melancholik - służą do diagnozy ludzi odległych nawet epok; były one trafne zarówno w czasach Safony, jak i w czasach Tokarczuk.

Podobnie: iloraz inteligencji, właściwości pamięci trwałej i roboczej, rodzaje motywacji, zaburzenia psychiczne czy zasady moralne nie zmieniły się znacząco w dziejach cywilizacji. Gdybyśmy jednak posadzili w ławach szkolnych młodych Ateńczyków i młodych wilnian, to - co oczywiste - ich wiedza zakodowana w pamięci byłaby zupełnie inna. Ludzie żyjący w epoce Arystotelesa nie zrozumieliby prawie nic ze współczesnych podręczników fizyki czy biologii; nie znaliby nawet tak elementarnych pojęć, jak prąd, antybiotyki, stres czy Internet.

Na tej podstawie wielu intelektualistów wyciąga wniosek, że osobowość jednostki, jej intelekt, kodeks moralny, jej podłe i szlachetne cechy nie zmieniły się przez tysiąclecia. Natura ludzka - mówiąc językiem filozoficznym - jest trwała jak piramida. Takie poglądy były bliskie Conradowi. Sądzę, że przyjmował je również Maslow.

Jednak wielu filozofów, pedagogów, polityków, rewolucjonistów i futurologów - należą do nich Toffler i Hawking - wierzy w możliwości doskonalenia jednostki i zbiorowości, wierzy w zmienność natury ludzkiej. Jeden z biologów powiedział przed laty, że wykrył brakujące ogniwo między małpami antropoidalnymi a cywilizowanymi ludźmi. To właśnie my stanowimy to ogniwo. Trzeba zatem kształtować cywilizowanych ludzi.

POLECAMY

W toku historii powstawały - w zasadzie bez udziału psychologów - różnorodne koncepcje tworzenia Nowego Człowieka, New Man, Homme Nouveau czy Nowogo Czełowieka. Były one odmienne, ale chyba wszystkie przyjmowały iluzoryczne przekonanie, że przebudowa człowieka, że wyrzeźbienie udoskonalonych osobowości nie tylko należy do zadań wykonalnych, ale również do zadań niezbyt trudnych, takich jak ulepienie z gliny oryginalnej postaci. Tym iluzjom ulegali początkowo rewolucjoniści francuscy z XVIII wieku i komuniści.

Monstrualny eksperyment

Eksperyment tworzenia Nowego Człowieka, w którym braliśmy udział wbrew naszej woli - był przeprowadzony według marksistowskiego scenariusza. Zgodnie z tą ideologią, człowiek jest tylko całokształtem stosunków społecznych i wystarczy je zmienić, aby ukształtować socjalistyczną osobowość. System instytucjonalny - rodzina, szkoła, wojsko, zakład pracy - z jego centrum dowodzenia, jakim była Partia, zdolny jest wyrugować przeżytki burżuazyjne i stworzyć Człowieka Socjalizmu. Przy pomocy tego systemu - myśleli najbardziej naiwni komuniści - można nawet zbierać... gruszki na wierzbie.

W trakcie eksperymentu próbowano formować osobowość, której wymiary można wyliczyć na palcach jednej ręki. Chodziło o wychowanie człowieka kolektywnego, który przedkłada wspólne dobro nad egoistyczne korzyści, który zatracił własne Ja.
Doniosłym celem zabiegów było formowanie człowieka produktywnego, zdolnego do budowania świetlanej przyszłości. W tym edukacyjnym programie ważny stał się ideał jednostki submisywnej - uległej i podporządkowanej władzy. W dziele wychowania nie zapomniano również o swoiście rozumianym rozwoju duchowym; istotnym celem było kształcenie światopoglądu ateistycznego, zwanego oficjalnie naukowym poglądem na świat.

W toku formowania Człowieka Socjalizmu stosowano specyficzne środki: były to behawiorystyczne wzmocnienia pozytywne i negatywne, nagrody i kary. Przeważały jednak środki awersyjne, czyli różne kary, jak represje, zagrożenia, odebranie talonów na towary, cenzura, czy wreszcie pozbawienie wolności. Przeważały więc - zgodnie z azjatycką mentalnością - środki siły.

Eksperyment ten, prowadzony na niespotykaną skalę, dał mierne wyniki i w końcu doprowadził do plajty komunizmu. Wprawdzie udało się wychować pewną część narodu oddaną socjalizmowi i przypominającą bohaterów książki Ostrowskiego „Jak hartowała się stal”, wprawdzie w początkowej fazie udało się nawet ukształtować nielicznych hunwejbinów w akademickich togach, to jednak większość społeczeństwa starała się tylko biernie przystosować do „innego świata”. Wychowanie socjalistyczne nie zmieniło jego osobowości ani stylów zachowania. Eksperyment nie wpłynął na jego zalety i wady; megalomania narodowa, tendencje anarchistyczne, bezinteresowna zawiść, emocjonalność czy postawy pałubiczne są ciągle elementami rodzimej mentalności. Jednocześnie wychowanie to ukształtowało - nieoczekiwanie - grupy kombinatorów, złodziei i cyników, przede wszystkim cyników.

Jaka lekcja wynika z ostatniego półwiecza? Chciałbym odwołać się do mądrych słów Skinnera: „(...) odkrywamy - kosztem niewypowiedzianych cierpień ludzkich - że na dłuższą metę kara nie zmniejsza prawdopodobieństwa, iż człowiek będzie działał w określony sposób”.

Nie wykluczam, że przyszłe pokolenia zupełnie inaczej ocenią ten monstrualny eksperyment. Może uznają go za pożyteczne i przyjemne przedsięwzięcie? Historia bywa przewrotna!

Wielka Trójka

Miał rację Kant, gdy ostrzegał, że „z drzewa tak rosochatego, z jakiego zrobiony jest człowiek, nie można wyciosać czegoś zupełnie prostego”. Wybitny filozof zdawał sobie jasno sprawę ze złożoności jednostki i społeczeństwa. Jednak dopiero w naszych czasach - dzięki zmasowanym badaniom naukowym - coraz lepiej rozumiemy zawiłości psychiki. Punkte...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI