Wrażenie pod zarządem

Wstęp

Autoprezentacja to ważny element zarządzania sobą. Dokonujemy jej po to, żeby ktoś zachował się tak, jak chcemy. A to pożądane przez nas zachowanie ma pomóc nam w osiągnięciu zamierzonego celu.

Zarządzanie wrażeniem, czyli autoprezentacja, to w gruncie rzeczy jedna z form wywierania wpływu społecznego: poprzez stworzenie odpowiedniego  wizerunku własnej osoby autoprezenter stara się skłonić obserwatora do pożądanych przez siebie zachowań. Potocznie utożsamiamy autoprezentację z wywieraniem dobrego wrażenia, ale nie mamy racji. Jej celem jest sprawienie wrażenia pożądanego przez autoprezentera w danej sytuacji, co często oznacza wręcz „niedobre wrażenie” (np. mrukliwe zachowanie osób siedzących w przedziale zatłoczonego pociągu wobec pytających o wolne miejsca).
Zdaniem Barry’ego Schlenkera, autorytetu wszystkich badaczy zajmujących się autoprezentacją, jest ona „powszechna i naturalna jak oddychanie”. Kiedy wchodzimy w interakcję z innym człowiekiem, to niemal zawsze – najczęściej automatycznie i nieświadomie – modyfikujemy swoje zachowanie, dostosowując je do własnych planów i zamierzeń, domniemanych planów i zamierzeń partnera oraz do charakteru sytuacji.
Choć wszyscy dokonujemy autoprezentacji, kiedy kontaktujemy się z innymi, to nie zawsze jest ona dla nas korzystna. Specjaliści wskazują na kilka podstawowych dylematów związanych z autoprezentacją. Najważniejsze z nich to dylemat ingracjatora, dylemat autopromocji oraz dylemat „miły czy kompetentny”. Nie bez znaczenia są również skomplikowane zależności między oddziaływaniem autoprezentacji na obserwatora, informacjami, jakie ma on o autoprezenterze z innych źródeł, a międzykulturowymi i wewnątrzkulturowymi zróżnicowaniami społecznych norm związanych z autoprezentacją.
Ingracjacją nazywamy dążenie do sprawienia na odbiorcy wrażenia osoby miłej i sympatycznej. Polega najczęściej na niewerbalnym okazywaniu sympatii (uśmiechy, wiernopoddańcze patrzenie w oczy itp.), otwartym wyrażaniu podziwu oraz konformizmie wobec postaw i poglądów adresata. Kłopot w tym, że motywacja do ingracjowania jest tym silniejsza, im większa zależność od odbiorcy, ale im ona większa, tym bardziej widoczna staje się „strategiczność” ingracjacji (kiedy ingracjujemy kogoś kompletnie obcego, zewnętrzny obserwator odbiera to jako wyraz prawdziwej sympatii, ale kiedy czynimy to wobec szefa, obserwujący traktuje nasze postępowanie jako podlizywanie się). Na szczęście dla ingracjatorów, obiekt ingracjacji jest mniej wrażliwy na sygnały lizusostwa niż zewnętrzny obserwator. Kiedy ingracjujemy szefa, możemy być niemal p...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI