WOLĘ WOLNĄ WOLĘ

Wstęp

Psychologowie społeczni poszukują naukowej odpowiedzi na pytanie, jak to jest być człowiekiem. Udowadniają oni, że tak zwany zdrowy rozsądek i wolna wola to tylko złudzenia, którym ulegamy. Psychologowie społeczni mają ciężkie życie. Wymyślają bowiem koncepcje i odkrywają efekty, na które nikt - poza nimi - nie czeka.

Psychologowie społeczni przeprowadzają badania, w których wyniki ludzie nie wierzą. Unikają zarazem badań, których wyniki zwykłym ludziom wydają się prawdziwe, bo możliwe do przewidzenia.  Na przekór wezwaniom polityków (np. Jana Marii Rokity, imieniem którego proponowałbym nazwać jednostkę naiwnego realizmu – jeden rokita), by w ocenie rzeczywistości posługiwać się tzw. zdrowym rozsądkiem, większość psychologów społecznych traktuje zdrowy rozsądek wyłącznie jako przedmiot badania.

Psychologowie społeczni próbują rozwiązać zagadkę świadomości, a więc poszukują naukowej odpowiedzi na pytanie, jak to jest być człowiekiem. Od lat badają to, co ich dziwi, bo nie zgadza się z ich doświadczeniem. Oto kilka przykładów.

Przyjaciołom skłonni jesteśmy bezinteresownie pomagać, bez oczekiwania wzajemności. Tak przynajmniej wskazuje sondaż przeprowadzony przez Grainne Fitzsimons i Johna Bargha wśród amerykańskich studentów. Około 25 proc. z nich określiło swoje działania wobec przyjaciół jako chęć pomocy, ale tylko 5 proc. przyznało, że chcą pomocy od przyjaciół. W stosunku do kolegów, koleżanek i współpracowników nie bywamy już tak wspaniałomyślni i gotowi jesteśmy nieść pomoc jakiemuś człowiekowi, jeśli istnieje szansa, że w potrzebie sami ją od niego otrzymamy.

Naiwny realizm imienia Rokity

A co się stanie, gdy przed prośbą o udział w sondażu zadamy badanemu kilka pytań dotyczących przyjaciela lub współpracownika? Fitzsimons i Bargh na jednym z amerykańskich lotnisk poprosili 33 osoby o odpowiedź na 8 pytań dotyczących dobrze znanego im człowieka; w przypadku 17 osób był to przyjaciel, a 16 badanych mówiło o lubianym współpracowniku. Uczestnicy eksperymentu podawali inicjały człowieka, o którego ich pytano, a następnie opisywali między innymi jego wygląd, informowali o jego wieku, zainteresowaniach i o czasie znajomości z nim. Pytania były tak dobrane, aby badani bez problemu mogli na nie odpowiedzieć, a jednocześnie przywołali w świadomości wyobrażenie konkretnego przyjaciela lub współpracownika. Następnie proponowano im udział w sondażu na temat lotniska. Chęć pomocy eksperymentatorowi zadeklarowały tylko 3 osoby z grupy, która opisywała współpracownika, i 9 osób z tej opisującej przyjaciela. Po badaniu uczestników poinformowano, jakie były hipotezy. Żaden z nich nie uznał ich za prawdziwe, żaden też nie uważał, że pytania na temat przyjaciela lub współpracownika wpłynęły na jego gotowość do udziału w sondażu. Niektórzy badani podawali prawdziwe – ich zdaniem – przyczyny swojego zachowania. Zwykle tłumaczyli się czasem, jakim dysponowali: gotowi do pomocy twierdzili, że akurat mieli czas, zaś odmawiający jej – że go nie mieli. Powoływali się też na cechy swojej osobowości lub nawyki. Żaden z badanych nie dopuścił możliwości, że cele mogą być automatycznie uruchamiane i realizowane w konsekwencji skupienia uwagi na osobie, z którą dany cel mocno się łączy.

A może uczestnicy badania Fitzsimons i Bargha mieli rację, może manipulacja eksperymentalna nie miała na nich wpływu? Może spektakularne wyniki badań psychologicznych są wynikami szczęśliwych zbiegów okoliczności lub dobrej woli badanych, którzy – nie chcąc sprawić zawodu eksperymentatorom – zachowują się w taki sposób, by potwierdzić odgadnięte hipotezy? W przypadku pewnych eksperymentów może tak być. Norbert Schwarz poprosił studentów o wyjaśnienie przypuszczalnych powodów, dla których kilku znanych amerykańskich przestępców wkroczyło na drogę zbrodni. Połowa badanych udzielała odpowiedzi na arkuszach opatrzonych nagłówkiem „Instytut Badań Osobowości”, pozostali na arkuszach z nagłówkiem „Instytut Badań Społecznych”. Poza tym instrukcje w obu grupach były identyczne. W grupie przekonanej, że badanie jest prowadzone przez Instytut Badań Osobowości, jedna trzecia wyjaśnień (33 proc.) dotyczyła cech osobowości, zaś w tej, która sądziła, że prowadzi je Instytut Badań Społecznych, takich wyjaśnień było tylko 20 proc. Najwyraźniej badani dostosowali swoje wypowiedzi do odgadywanych oczekiwań eksperymentatorów.

Kiedy kobiety są kokieteryjne

Moi studenci zapytali niedawno 160 osób (studentów i studentki), jakie cechy mają kobiety, a jakie mężczyźni. Badani otrzymali listę zawierającą 30 cech: 14 zaczerpniętych ze stereotypu kobiety (np. troskliwość, kokieteryjność), 14 ze stereotypu mężczyzny (np. racjonalność, stanowczość) i 2 niezwiązane ze stereotypami płci. Połowę badanych poinformowaliśmy, że prowadzimy eksperyment dotyczący stereotypów płci, a pozostałym nie przekazaliśmy żadnej i...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI