Wagary, czyli ucieczka... ale dokąd?

Wstęp

Znudzony uczeń pochyla się nad ławką. Z monotonnego wykładu nauczyciela dociera do niego co trzecie słowo. Kartkę zeszytu pokrywa bezmyślnymi esami-floresami i myśli tylko o jednym: uciec stąd jak najszybciej i jak najdalej...

Wybitny pedagog Wincenty Okoń definiuje wagary jako „zjawisko z dziedziny patologii życia szkolnego, polegające na samowolnym opuszczaniu przez uczniów zajęć szkolnych i spędzaniu poza domem i szkołą czasu przeznaczonego na naukę”.

Z punktu widzenia dyrekcji i nauczycieli wagary to nieuzasadniona nieobecność w szkole. Nie ma ucznia na lekcji – w dzienniku pojawia się pionowa kreska przy nazwisku w rubryczce „obecności”. Gdy to się powtarza, uczeń ma obniżoną ocenę z zachowania, często też wzywa się rodziców do szkoły: „Proszę coś zrobić z dzieckiem, bo nie chodzi do szkoły”. A w pokoju nauczycielskim słyszy się uwagi: „Zwiał, nie szanuje lekcji, ma w nosie szkołę. A zresztą, i tak nic nie umie, więc w sumie dobrze, że poszedł, przynajmniej spokój większy będzie”. Nauczycielom trudno powstrzymać się od takich komentarzy, bowiem odbierają wagary jako brak szacunku i lekceważenie ze strony uczniów. Rzadko zadają sobie trud, żeby porozmawiać z podopiecznymi, zapytać o przyczyny ucie­kania ze szkoły. A moment refleksji nad tym, dlaczego dziecka nie było w szkole, i ustalenie prawdziwych przyczyn nieobecności mają istotne znaczenie dla jakości relacji między nauczycielami i uczniami.

Lęk przed szkołą

Z licznych badań (m.in. I. Obuchowskiej, A. Janowskiego) wynika, że najczęstszą przyczyną unikania lekcji jest lęk przed szkołą, a ściślej – obawa przed otrzymaniem oceny niedostatecznej za odpowiedź ustną, klasówkę lub brak pracy domowej. Strach przed niepowodzeniem i jego konsekwencjami (nieprzyjemnymi rozmowami z rodzicami, karami w postaci np. zakazu spotkań z przyjaciółmi lub korzystania z komputera czy zabranie telefonu komórkowego) wywołuje w nich chęć ucieczki od sytuacji trudnej.

W tle widoczny jest proces, nazwany przez amerykańskiego psychologa Martina Seligmana „samospełniającym się proroctwem”: „Mam słabe stopnie, bo widocznie nie potrafię nauczyć się tego, czego ode mnie wymagają. Nie mam co liczyć na pozytywną ocenę. Po co się uczyć i chodzić do szkoły”.

Efektem takiego „proroctwa” jest najczęściej niewiara w siebie i własne możliwości. Uczniowie uruchamiają też mechanizm obronny, który polega na deprecjonowaniu szkoły jako „głupiej i nudnej”, a zadań szkolnych jako niewartych zainteresowania. W efekcie dochodzi u nich do zahamowania rozwoju motywacji osiągnięć.
Utkwiła mi w pamięci rozmowa z uczennicą z pierwszej klasy gimnazjum. Kiedy po długiej nieobecności w szkole znalazła się w moim gabinecie, zapytałam ją, czy mogłaby mi zdradzić, co robiła na wagarach. Uśmiechnęła się i po chwili...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI