W znikającej szkole

Wstęp

Zmiany demograficzne i statystyki są nieubłagane - w Polsce rodzi się coraz mniej dzieci. W szkołach jest coraz mniej uczniów. Coraz więcej placówek oświatowych jest zamykanych. Nauczyciele tracą pracę.

Zniknięcie szkoły to szok dla całej lokalnej społeczności. Zewsząd słyszymy o gwałtownych reakcjach ludzi, których taka radykalna zmiana dotyka. Organizują strajki, demonstracje i inne akcje protestacyjne. Niestety, najczęściej akcje te nie są skuteczne. Od protestów nie przybywa uczniów ani pieniędzy…
Do likwidacji szkół przyczynia się niedobry splot kryzysu demograficznego i ekonomicznego, jednak to nie tylko on staje się zarzewiem kryzysu w szkole. Równie ważny, a nawet ważniejszy, jest szereg ludzkich i międzyludzkich reakcji oraz zachowań, następujących w odpowiedzi na to krytyczne wydarzenie. Do tego dochodzą mechanizmy społeczne i medialne, które kryzys eskalują.

Oto jeden z tytułów opisujący likwidację warszawskiej placówki:
„TATO – ZJEDZ OSTATNI OBIAD. Słowa dziecka z drugiej klasy wypowiedziane ze łzami w oczach do jednego z rodziców, którzy zdecydowali się na strajk głodowy”.
Inne doniesienia prasowe są równie przejmujące: „Prokuratura Rejonowa w L. zajmie się sprawą domniemanego znieważenia Wiktora T., starosty. Urzędnika miała znieważyć uczestniczka pikiety przeciwko likwidacji Zespołu Szkół Ekonomiczno-Handlowych. Doniesienie złożył wicestarosta”; „Na Facebooku pojawiła się już licząca prawie 3 tysiące osób grupa «Bronimy polskiej szkoły»”.
Jednocześnie w mediach pojawiają się informacje o tym, że pensje nauczycielskie „rujnują budżet”, że polscy nauczyciele pracują najmniej w porównaniu z kolegami z Europy itd. Takie doniesienia tylko zwiększają napięcie i pogłębiają kryzys w środowisku związanym z zamykaną szkołą.

Wszyscy się czegoś obawiają


Niepokój wzbudzają już same pogłoski, że szkoła zostanie zamknięta. Rodzice martwią się, że dziecko będzie musiało zmienić szkołę, „swoją panią” i kolegów. Nie wiedzą, czy ich pociecha odnajdzie się w nowym środowisku, czy znajdzie nowych kolegów i koleżanki. Do tego często dochodzi konieczność dojazdów, wcześniejsze wstawanie, późniejsze powroty do domu. To wielki stres!

Nauczyciele boją się przede wszystkim utraty pracy. „Gdzie znajdę pracę?” – martwił się nauczyciel fizyki z 25-letnim stażem. Do tej pory wszystko w jego życiu zawodowym było bezpieczne i znane. Co prawda pensja nie za wysoka, ale pewna! Do tego bliskie relacje z kolegami, ustabilizowane godziny pracy, znajome dzieci… Groźba utraty pracy spowodowała, że poczuł się właściwie niepotrzebny. To zresztą częsta reakcja nauczycieli zwalnianych z powodu zamykania szkół – takie zdarzenie bardzo nadweręża ich poczucie wartości w roli zawodowej, budzi poczucie krzywdy („Wyrzucili mnie, źle potraktowali”) i nagły lęk o przyszłość („Jak sobie poradzę finansowo, czy utrzymam dom?”). To naprawdę potężna dawka stresu!

Boją się też uczniowie – szczególnie najmłodsi oraz z ostatnich klas. Nie dość, że czeka ich nieznane (obawiają się go, ale też trochę są ciekawi, jak to będzie), to jeszcze wszystkie ważne w ich życiu osoby – rodzice, nauczyciele – pokazują na różne sposoby, że zmiana szkoły to coś niebezpiecznego, wręcz zagrażającego. Skoro dorośli nie kryją obaw, to i dzieci niepokoją się, czy dadzą radę w nowych warunkach. Dla starszych zamknięcie szkoły w roku egzaminów i testów kompetencyjnych oznacza dodatkowe obciążenie psychiczne, a często i stratę – przedwczesne pożegnanie z przyjaciółmi, kolegami i koleżankami, z którymi spędzili kilka lat.

Wbrew pozorom likwidacja szkół to często także duży stres dla lokalnych władz samorządowych. Prezydenci, burmistrzowie, wójtowie dobrze wiedzą, jak niepopularne są takie decyzje. Czują się, jakby byli między przysłowiowym młotem a kowadłem. Z jednej strony bowiem za postanowieniem o zamknięciu placówki oświatowej stoją nieubłagane szacunki ekonomiczne, jednak z drugiej często kłóci się to z poczuciem zdrowego rozsądku: „Po co trzy lata temu modernizowaliśmy ogrzewanie, budowaliśmy salę gimnastyczną czy stołówkę, skoro teraz musimy szkołę zamknąć?”. No i jeszcze starcia – zazwyczaj bardzo ciężkie – z miejscową społecznością, którą przecież tworzą potencjalni wyborcy!

Kolejną stroną kryzysu są również szkoły, które będą musiały przyjąć dzieci, młodzież i jakąś część kadry pedagogicznej z zamykanych szkół. Dla ich dyre...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI