W teatrze płci

Ja i mój rozwój Praktycznie

Zachowania seksualne ludzi i ich rozwój nie zmieniają się od zarania. 
Podział na płeć był i jest pierwszym podziałem świata, 
z jakim spotyka się dziecko. Nie warto mu fundować 
zamieszania w tej sprawie.

TEKST JEST FRAGMENTEM KSIĄŻKI "SEKS. DOBRZE JEST GDY WIE SIĘ" - dostępnej z częścią nakładu marcowych "Charakterów" lub samodzielnie w naszym e-sklepie.

Piotr Żak: – Kilkuletnia córka moich znajomych nie lubi bawić się lalkami. Ma tylko ukochanego miśka, którego zawsze przytula do snu. Zdecydowanie natomiast lubi klocki Lego, puzzle, gry planszowe. Na podwórku woli budować zamki z piasku, biegać koło domu, kopać piłkę, niż na przykład lepić babki. Czy to coś niezwykłego?
Wiesław Sokoluk: – Nic w tym niezwykłego. Najgorszą rzeczą byłoby zmuszanie jej do zabawy w dom albo w przewijanie lalek. Dawno temu przypisaliśmy ludziom role płciowe i kurczowo się ich trzymamy. A role płciowe to pojęcie-wytrych. Warto się zastanowić, o czym właściwie mówimy, kiedy się nim posługujemy. Czy o pewnych plikach zachowań generalnie przypisywanych jednej płci, a drugiej nie? A może o oczekiwaniach społecznych wobec płci? Panuje tu spore zamieszanie. Czasami mówiło się, że role płciowe są pewną wypadkową programów biologicznych i społecznych. Dostrzegam jednak generalną tendencję ludzi do uciekania od własnej biologii, zwłaszcza od kwestii związanych z płcią. Niedługo dowiemy się, że rodzenie dzieci przez kobiety to w zasadzie też jest umowa społeczna, bo równie dobrze mogą to robić mężczyźni. Jest taki bardzo seksistowski dowcip: „Czy mężczyzna z mężczyzną może mieć dziecko? Nie, ale próby wciąż trwają”. Według mnie jest jakieś nieporozumienie w forsowaniu przez część naukowców, zwłaszcza antropologów kulturowych, tezy, że płeć to jest wyłącznie konstrukt społeczny. Głęboko się sprzeciwiam takim poglądom.

Dlaczego?
Ponieważ płeć jest konstruktem niesłychanie złożonym. Składa się na niego szereg czynników, które znajdziemy na poziomie biologicznym, społecznym, psychologicznym i jeszcze psychospołecznym. Dlaczego więc mamy wierzyć, że płeć jest kwestią społeczną, a nie wierzyć, że jest też kwestią pozostałych poziomów? Wszystko jest w porządku, dopóki mówimy o pewnym nurcie badań nad kulturowymi wyznacznikami płci, który wychodzi z założenia, że jest ona głównie konstruktem społecznym. Wtedy możemy się spierać, czy to założenie jest słuszne, podważać je, proponować inne. Natomiast nieszczęście zaczyna się, gdy taka propozycja badawcza staje się pewnego rodzaju ideologią. Wtedy podchwytują ją – jak każdą ideologię – różni manipulatorzy społeczni, którzy realizując swoje interesy, nakręcają lęki społeczne. Przykładem jest chociażby słowo na „g”, o którym już pomyśleć się boję, a cóż dopiero powiedzieć. Słowo-klucz do tych lęków to „dzieci”. Gdy usłyszymy, że edukacja seksualna jest demoralizowaniem dzieci, to od tego momentu nie chcemy słyszeć o edukacji seksualnej. Nie działają wtedy żadne rzeczowe argumenty. Swoją drogą to jednak zadziwiające, jak ludzie są podatni na pro...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI