Małgorzata Fajkowska-Stanik: – Przypominam sobie mitologiczną scenę, w której Morfeusz, władca snów, zstępuje do piekła, gdyż skradziono mu jeden z atrybutów władzy. Żeby go odzyskać, musi stoczyć pojedynek z demonem. Wygrywa, bo w pewnym momencie odwołuje się do nadziei. Demon nie jest w stanie podać nic, co byłoby od niej większe. Czy na co dzień ma Ksiądz do czynienia z „Morfeuszami walczącymi ze swoimi demonami”? Czy jest Ksiądz przekonany, że wygrywają tylko ci, którzy mają nadzieję?
Ks. Jan Pałyga: – Najpierw kilka słów o nadziei. To pełna ufności postawa wobec Boga, który dla człowieka wierzącego jest zarówno najwyższym dobrem, jak i jego dawcą. Takie ukierunkowanie nadziei sprawia, że obejmuje ona całe życie człowieka i prowadzi do całkowitego wyzwolenia z wszelkich niepewności i niejasności, z wyobcowania. Trzeba powiedzieć, że w myśli teologicznej pogląd na nadzieję zmieniał się w zależności od tendencji ascetycznych, aż do negacji ziemskich obowiązków chrześcijan, czemu zdecydowanie sprzeciwił się Sobór Watykański II. Ostatnio na rozumienie nadziei wpłynęły zmiany, jakie nastąpiły w kulturze europejskiej, mianowicie zwrot ku przyszłości człowieka i możliwość jej projektowania przez niego. Oznacza to jednak odrzucenie religijnego aspektu nadziei. W filozofii i literaturze nowożytnej, zwłaszcza w egzystencjalizmie, nie ma żadnej perspektywy osiągnięcia celu, nie ma nadziei i nie ma Boga, a za tym idzie też nieobecność sensu życia. Podobnie jest w depresji i innych poważnych schorzeniach psychicznych. Myśli chorych koncentrują się wtedy wokół beznadziejności istnienia i pragnienia śmierci. Trzeba też powiedzieć, że chociaż w sensie teologicznym nadzieja jest ,,ciałem stałym”, to jednak w sensie psychicznym jest rzeczywistością zmienną. Raz jest, innym razem jej nie ma; jest większa i mniejsza. Wracając do pytania, kto wygrywa w walce ze swoimi ,,demonami”... Nie lubię mówić o wygrywaniu, ale o szansach. Według moich obserwacji większe szanse mają ludzie mający nadzieję. Ma ona w sobie pewien czynnik kreatywności i jest nośnikiem czasem zdumiewającej siły, a trudności są dla niej wyzwaniem, stąd jej tak wielkie znaczenie.
– Czy są takie sprawy, problemy, na rozwiązanie których nie ma już nadziei?
– Oczywiście, że są. Wystarczy wspomnieć o ludziach terminalnie chorych albo dotkniętych głęboką depresją. Jednak oni sami lub przy pomocy innych potrafią odnaleźć głębszy sens i ową specyficzną nadzieję w tym, co dla nich jest nieuniknione. To im ułatwia przetrwanie trudnych chwil, a czasem nawet przywraca zdrowie. Tak było ze mną. Gdy byłem młodym chłopakiem, długo chorowałem na gruźlicę. Lekarze nie dawali mi szans na p...
Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.