Uczyć uczniów uczenia się, czyli 3 x U

Wstęp

Czy metody, którymi nas uczono, są dobre i skuteczne także dzisiaj? Uczniowie nie stanowią jednolitej grupy. Są wśród nich wzrokowcy, słuchowcy, kinestetycy (czuciowcy) - tak samo jak wśród nauczycieli. Jak dotrzeć do wszystkich? Trzeba nauczyć uczniów uczenia się. Trzeba stworzyć takie warunki, aby uczeń uwierzył, że może się nauczyć, że nie będzie oceniany tylko za błędy, ale też za sukcesy.

W klasie mojej córki pojawił się chłopiec, któremu pozwolono uwierzyć, że nie potrafi się nauczyć ortografii. Rzeczywiście popełniał mnóstwo błędów, mówił o sobie, że nie jest w stanie się nauczyć. Przestał wierzyć we własne możliwości. Nauczycielka poprosiła mnie o pomoc. Czuła, że budowanie w nim poczucia winy nic nie zmieni. Powiedziała: „Niech pani coś zrobi, by chociaż z jednego dyktanda Adaś dostał ocenę pozytywną”. Pomyślałam: „Dlaczego nie? Jeśli nawet nie pomogę, to na pewno nie zaszkodzę”. Spotkaliśmy się pięć razy. Adam był zafascynowany piłką nożną. Narysował więc boisko. Wykorzystując naprzemiennie ruchy rąk (dotlenianie obydwu półkul mózgowych), w rytm szybkiej muzyki, chodząc dookoła stołu, narysowaliśmy trawę.

Potem Adaś nakleił kółka w dwóch kolorach, które zastępowały piłkarzy. Dokładnie wiedział, gdzie mają stać, nazywał pozycje, o których ja – nauczycielka – nie miałam pojęcia. Potem poprosiłam, by nazwał graczy podanymi przeze mnie wyrazami (zawierającymi trudność ortograficzną, na którą nie zwracałam uwagi). Następnie Adaś na kartce rozrysował, kto kogo będzie krył w czasie gry. Gdy już graliśmy, przesuwając pionki, chłopiec nazywał piłkarzy i zapisywał na kartce przy ich nazwach faule, zdobyte gole, rzuty rożne i inne zdarzenia mające miejsce na boisku. Nie skupiał się na ortografii, tylko na grze. Był zaangażowany emocjonalnie. On tym żył.

Kiedy przyszło do sprawdzianu, Adam po raz pierwszy dostał 5. Myślałam wtedy, że miał prawo, bo przygotowaliśmy się do sprawdzianu. Kiedy jednak nauczycielka zorganizowała w klasie niezapowiedziany konkurs ortograficzny, Adam, ku mojemu zdziwieniu, uplasował się na dziewiątym miejscu w klasie. Wiedzieliśmy wszyscy – nauczycielka, rodzice i ja – że w chłopcu została przełamana bariera, zaczął wierzyć w siebie, poczuł, że potrafi i to wystarczyło, by zaczął osiągać sukcesy.
 
Podczas I Festiwalu Edukacyjnego w Centralnym Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli jako trener 3xU (Jak uczyć uczniów uczenia się) miałam przyjemność prowadzić zajęcia dla nauczycieli, konsultantów i doradców metodycznych. Na początku szkolenia postawiłam pytanie: od kogo zależy skuteczność uczenia się – od uczniów czy nauczyciela? Uczestnicy w większości odpowiedzieli: od uczniów.

Często nam, dorosłym, wydaje się, że metody, jakimi nas uczono, są wciąż dobre. Wychodzimy z założenia: „Skoro ja się uczyłam w taki sposób i osiągnęłam sukces, to inni też mogą. A jeżeli sobie nie radzą, to znaczy, że muszą więcej pracować, ponieważ nie są zdolni”. Czyli przyklejamy uczniowi etykietę, nie zastanawiając się nad konsekwencjami, i usprawiedliwiamy tym samym brak swoich umiejętności w zmotywowaniu ucznia do pracy. Tak jest po prostu łatwiej, tak postępowano z nami w większości przypadków.

Porównajmy technikę sprzed 30 lat z dzisiejszą – pojawiły się nowe technologie, urządzenia, łącza bezprzewodowe... A w szkole? W szkole mamy ławki, tablicę, kredę i metody nauczania takie jak dawniej. Jeśli zmienił się świat, to szkoła również potrzebuje odnowy, przede wszystkim w sposobach podawania i zdobywania wiedzy.
By tak się stało, należy spełnić kilka podstawowych i realnych warunków. Przede wszystkim trzeba budować poczucie własnej wartości u uczniów – nie można osiągnąć tego celu, gdy nie słucha się uczniów,...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI