Tyle miłości ile wolności

Wstęp

W jednej rodzinie językiem miłości jest przyniesienie śniadania do łóżka, a w drugiej to, że śpimy do dwunastej. Jeśli ona nie zrobiła mi śniadania - tak jak matka robiła zawsze ojcu - czy to znaczy, że ona mnie nie kocha? Młodzi małżonkowie muszą wspólnie „wyrozmawiać” porozumienie co do tego, jak się ta ich miłość wyraża - dowodzi Bogdan de Barbaro.

Dorota Krzemionka: – Spotykamy kogoś i zakochujemy się. Czy to przypadek, że wybieramy sobie takich a nie innych partnerów?
Bogdan de Barbaro: – Przyjemnie byłoby sądzić, że nasze wybory są wolne, ale tak do końca nie jest. Przecież jesteśmy uwarunkowani tym, co przeżyliśmy wcześniej: relacją z pierwszą kobietą w naszym życiu, czyli matką, i pierwszym mężczyzną, którym jest nasz ojciec. Często się zdarza, że ich cechy emocjonalne, a nawet fizyczne, mają wpływ na nasze wybory życiowe. Bywa, że patrząc na fotografię młodej matki mówimy: jaka ona była podobna do wybranki syna. Czyli synom podobają się dziewczyny, które jakoś przypominają ich matkę, a córki często wybiorą mężczyznę podobnego do ojca.

Nawet jeśli są z ojcem w konflikcie i nie czują, że szukają kogoś podobnego?
– Paradoksalnie, konfliktowość przyciąga. Jeżeli mam z kimś konflikt, to nie jest mi on obojętny. Albo chciałbym go pokonać, albo być pokochanym przez niego, albo coś mu udowodnić. Nieraz jest tak, że córka skonfliktowana z ojcem nawet sobie nie zdaje sprawy, że całe jej życie układa się według scenariusza pod tytułem: „jak ojca zadowolić?”. Ten ojciec może już nawet nie żyć, może mieszkać na drugiej półkuli, nie odzywać się do niej od piętnastu lat, a jednak kształtuje scenariusz jej życia.

Czyli jeśli ojciec nie zwracał na mnie uwagi, nie doceniał mnie jako kobiety, to w jakimś sensie szukam podobnych do niego mężczyzn?
– Szukam takich, którzy mnie odrzucają, na tym polega wstępne podobieństwo. Oczywiście, mówimy o ogólnych regułach czy schematach. Ale zależność między pierwszym mężczyzną i kobietą – czyli ojcem/matką – a tym, co się później dzieje w ramach poszukiwania partnera, jest niezaprzeczalna.

Jeśli chłopak miał zaborczą mamę, to często trafia w ręce zaborczej dziewczyny.
– Jeśli w ogóle trafia, bo zaborcze mamy mogą swych synów nie wypuścić. Tak może być i wtedy na początku jest mu nawet nieźle, bo taka relacja jest mu znana. Ale później zaczyna się konflikt między dwiema zaborczymi kobietami. Każda będzie chciała „zgarnąć” go dla siebie. Znajdzie się on między młotem a kowadłem. Walka między żoną a matką niejedno małżeństwo rozbiła.

Skąd wiadomo, czy to jest ten właściwy partner, czy nie?

– A kto o to pyta? Bo osoba w stanie zakochania takich pytań sobie nie zadaje. Odczuwa tęsknotę, determinację, idealizuje obiekt uczuć i nie daj Boże jej to odbierać. Natomiast rodzice mogą się niepokoić. Przeczuwają, że to nie jest dobry związek.

I co mogą zrobić?
– Jest to dylemat. Ingerować, smucić się, czy przyklaskiwać nieszczerze? Czują, że nie mają prawa się mieszać, a z drugiej strony widzą, że wybranek czy wybranka ich dziecka nie pasuje im. Ważne, żeby rodzic sprawdził, co mu nie pasuje, czy przypadkiem nie jest tak, że mu nie pasuje w ogóle to, że syn czy córka odchodzi. Rodzice odczuwają lęk przed opuszczonym gniazdem. Obawiają się, że zacznie się nowa faza ich małżeństwa, już bez dzieci, a to wymaga od nich nowych umiejętności.

[nowa_strona] Ktoś powiedział, że opieranie związku na czymś tak nietrwałym jak miłość romantyczna, jest budowaniem na kruchych fundamentach.
– Na ogół, ale bywa i tak, że pierwsza fascynacja przeradza się w przywiązanie, a przyjaźń pogłębia się. Dawniej związek był raczej przygotowany przez resztę świata. Rodzice czy klany decydowały, kto z kim i po co ma się żenić. Małżeństwo było pewnego rodzaju przedsięwzięciem ekonomicznym i społecznym. Było zadaniem, wymagającym wywiązania się z pewnych obowiązków i ról. I zakładano, że ma trwać do grobowej deski. Trzeba było napracować się nad związkiem, postarać się, żeby był dobry. Natomiast dziś małżeństwo wydaje się być przeżywane tylko jako sposób realizacji miłości. Wczoraj miałem spotkanie terapeutyczne z pewną miłą parą, która zaczyna sobie coraz lepiej radzić w małżeństwie. Pod koniec spotkania małżonka powiedziała: „Teraz widzę, że małżeństwo jest pracą”. Więc to nie jest tylko spontaniczność i przyzwolenie: niech się dzieje dobrze, nie musimy się o to martwić. Jeżeli związek jest tylko samorealizacją, to gdy się wyczerpie stan pierwszego zachwytu,...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI