Twój sukces jest moim sukcesem!

Wstęp

Trzydzieści lat temu Amerykanie – wielcy indywidualiści – odkryli zalety kooperacyjnego uczenia się. Przekonali się, że gdy ludzie walczą o nagrodę wspólnie, całą grupą, zyskuje również każdy z osobna. Dlatego amerykańskie szkoły duży nacisk kładą na naukę współpracy i współpracę w nauce. Jak ich doświadczenia przenieść na polski grunt i zastosować w naszych szkołach?

Konrad Maj, Anna Resler-Maj

Gdy ty odniesiesz sukces, może i mnie się poszczęści! – tak najprościej można ująć warunek kooperacji, pojęcia zasadniczego (obok rywalizacji) dla teorii współzależności sformułowanej ponad pół wieku temu przez Mortona Deutscha. Kooperując, współdziałając, liczymy na obopólne korzyści z odniesionego sukcesu. Odwrotnie w rywalizacji – sukces innej osoby zmniejsza prawdopodobieństwo sukcesu własnego. Badacz wyróżnił jeszcze trzeci rodzaj zależności w grupie – indywidualizm. To sytuacja, w której sukcesy innych tak naprawdę nie mają ani związku, ani wpływu na nasze osiągnięcia.
Wiedza na temat kooperacji, rywalizacji i indywidualizmu znalazła praktyczne zastosowanie w zarządzaniu i edukacji, dlatego też jest przedmiotem wielu badań.

Dlaczego rywalizują?

Wyobraźmy sobie, że rywalizacja w ocenach pomiędzy klasami A i B może spowodować polepszenie wyników obu klas. Raczej nie powinniśmy jednak liczyć na to, że te klasy będą się darzyć sympatią... Czy zatem – aby uzyskać poprawę wyników dwóch klas – nie lepiej zachęcić wszystkich uczniów do współpracy, kooperacji w poszczególnych grupach niż do „bycia lepszym od tamtych”? Wydaje się, że rywalizacja w szkole zbyt często odbywa się nie na poziomie wyników w nauce, ale raczej na innych polach (np. w sporcie czy też w rozmaitych zachowaniach destrukcyjnych – przemocy słownej i fizycznej, robieniu sobie nawzajem kawałów).
W tradycyjnej szkole nadal dominują rywalizacja i indywidualizm, chociaż o wadach takiego systemu powstało już wiele publikacji. W polskim modelu edukacji rzadko można spotkać choćby próby tworzenia atmosfery współpracy wśród uczniów.

Dlaczego tak jest?


Być może przyczyna tkwi w przekonaniu nauczycieli, że wprowadzenie ducha kooperacji odwróciłoby proces dominujący, jakim jest rywalizacja. Zmiana nastawienia wydaje się wręcz trudna do wyobrażenia. W klasie funkcjonują określone „koalicje”, podgrupy, często wybuchają konflikty, a w efekcie nie ma motywacji do osiągania dobrych ocen wspólnie, jako klasa. Z kolei nauczyciele zwykle oceniają uczniów porównując ich ze sobą (często na forum klasy) albo stosują pewne, z góry ustalone, kryteria oceny. Gdy sprawdzian zaliczy część osób, a reszta nie, wtedy – zgodnie z teorią tożsamości społecznej Henriego Tajfla – automatycznie tworzy się podział na „wygrani – przegrani”. Jedni się cieszą, drudzy smucą. Jedni mają ochotę do dalszej pracy i zwykle w tej sytuacji będą z sympatią patrzeć na przedmiot i nauczyciela, inni z kolei poczują niechęć do nauki, a nierzadko również złość i pretensje do nauczyciela. A gdy podział na uczniów „dobrych” i „słabych” będzie stały, wtedy najprawdopodobniej obie te grupy będą w stanie perma­nentnej „wojny”! Jak pokazuje w swojej koncepcji Tajfel – obie grupy jeszcze bardziej zamkną się na siebie: będą faworyzować członków własnej minispołeczności, a deprecjonować „obcych”. Oczywiście nie ma co liczyć, że pierwsza grupa będzie pomagać drugiej (zresztą „słabi” pewnie nie przyjęliby pomocy od „dobrych” uczniów). Jeśli nawet nauczycielowi uda się spowodować, że część uczniów z grupy „słabych” przejdzie do „dobrych”, to i tak zapewne zostaną ci, którzy z rozmaitych powodów mogą być izolowani przez resztę klasy.
Dlaczego w polskiej szkole tak mocno zakorzeniły się rywalizacja i indywidualizm? Można to uzasadnić historycznie: w czasach PRL spójne, zwarte i zdeterminowane grupy (zwłaszcza studentów buntujących się przeciwko systemowi komunistycznemu) potrafiły zatrząść nie tylko systemem edukacji, ale całym układem politycznym w kraju. Być może niektórzy nauczyciele przenieśli swoją obawę przed nadmierną kooperacją na czasy obecne. Oczywiście, mają prawo obawiać się nadmiernej „współpracy” uczniów, gdy destabilizuje ona proces nauczania (np. kolektywne ucieczki z lekcji czy „zmowy milczenia”, gdy szuka się sprawcy jakiegoś przewinienia). Niestety, taka solidarność pojawia się zwykle jako forma opozycji przeciw światu nauczycieli, rzadko jednak wykorzystywana jest w uczeniu się i podnoszeniu wyników w nauce.
Propagowanie indywidualizmu oraz rywalizacji między uczniami może więc być zabezpieczeniem przed ewentualnymi zbiorowymi buntami czy protestami. Czasami nauczyciele dążą nawet do tego, aby mieć swoich „informatorów” i „pupilków”, dzięki którym łatwiej im kontrolować klasę (przynajmniej w ich mniemaniu). Ale czy osłabianie integracji klasy nie przynosi więcej szkody niż pożytku i czy solidarności uczniów nie można wykorzystać bardziej konstruktywnie?

Wykreować kooperację

David Johnson, student Mortona Deutscha, wraz ze swym bratem Rogerem zastosował idee wykładowcy w edukacji i sprawdził, czy można praktycznie wykorzystać uczenie się kooperacyjne. Bracia Johnson stworzyli więc odpowiednie warunki, by poszczególnym uczniom zależało na dobrych ocenach kolegów. Na tym, by cała klasa się nauczyła i by wszyscy wypadli dobrze.
Myli się jednak ten, kto uważa, że koop...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI