Trzecia siła w konflikcie

Wstęp

Ona oskarża go o zdradę. On twierdzi, że jest „zimna”. Ich kilkuletnie małżeństwo rozpada się dzień po dniu. Wkrótce zdecydują o rozwodzie. Czy jest dla nich jeszcze jakaś szansa? Owszem, jeśli pozwolą, by w ich życie wkroczyła „trzecia siła”, czyli zawodowy mediator.

Łacińskie mediare oznacza „być w środku”. W konflikcie osób, którym trudno w drodze bezpośrednich rozmów i negocjacji dojść do porozumienia, pojawia się „trzecia siła” – mediator. Jego zadaniem jest wsparcie stron w dojściu do porozumienia. Mediacja koncentruje się na problemie, a nie na osobach. Jej celem nie jest ustalenie, kto ma rację, kto jest winien, lecz samodzielne znalezienie przez strony takiego rozwiązania sporu, które będzie uwzględniało potrzeby każdej z nich.

Ważną rolą mediatora jest umiejętność stworzenia odpowiedniego klimatu rozmów, aby odmienności w postrzeganiu sytuacji, faktów, zdarzeń, mogły zostać ujawnione i wzajemnie zrozumiane. Mediacja proponuje i uczy podejścia do konfliktów innego niż diagnozujące, osądzające, wartościujące i rozstrzygające. Tutaj jedna strona może mieć rację z punktu widzenia własnego doświadczenia, a druga – ze swojego. Rozbieżność zdań wcale nie musi oznaczać konfrontacji, lecz może stanowić punkt wyjścia do rozpoczęcia rozmów nastawionych na znalezienie rozwiązania kwestii spornych.

Olga i Michał

Olga znalazła telefon i adres ośrodka na stronie internetowej. Kiedyś już myślała o tej formie rozwiązania nabrzmiewających wciąż konfliktów z mężem, ale uzyskała informację, że mediatorzy pomagają ludziom godnie przejść przez rozwód, więc zrezygnowała. Nadal bowiem nie jest pewna, czy w jej przypadku rozwód jest najlepszym rozwiązaniem. Kryzys w małżeństwie na pewno jest duży i nie są w stanie w tej chwili rozmawiać ze sobą, więc pomoc kogoś z zewnątrz jest niezbędna. Postanowiła jeszcze raz dowiedzieć się, czy mediacja jest odpowiednią metodą w poradzeniu sobie z problemami, które ich przerosły, zanim zaczną mówić o rozstaniu. Dzwoni do mediatora z listy stałych mediatorów rodzinnych. Pyta drżącym głosem, czy w tym ośrodku mediacyjnym ma szansę uzyskać pomoc w sytuacji, gdyby oboje z mężem chcieli spróbować naprawić jeszcze to, co zostało. Mediator wyjaśnia spokojnym, ciepłym głosem, że podstawową zasadą mediacji jest dobrowolność – co oznacza, że to strony, a nie mediatorzy, decydują nie tylko o wyborze tej metody rozwiązania konfliktu, ale też o tym, czego mają dotyczyć rozmowy. Olgę wyraźnie uspokaja to, że podczas mediacji nikt jej nie będzie zmuszał do podejmowania decyzji o rozwodzie, jeśli nie jest to w tym momencie jej wolą i celem. Wciąż też ma nadzieję, że nie jest to priorytet dla jej męża. Decyduje się na spotkanie wstępne w ośrodku. Tak zaczyna się mediacja. Już podczas rozmowy telefonicznej mediator buduje atmosferę bezpieczeństwa, zaufania, zrozumienia, która jest podstawą współpracy i dochodzenia do porozumienia.

Wersja Olgi

Olga przychodzi na pierwsze spotkanie konsultacyjne nieco zalękniona. Nie jest jeszcze pewna do końca, czego chce i czego może oczekiwać po tych rozmowach. Jest więc zadowolona, że te wstępne spotkania są indywidualne, że może przedstawić spokojnie swoją historię. Małżeństwo z Michałem zawarli
11 lat temu. Rodzina, znajomi postrzegają ich jako bardzo udaną parę, ale to tylko zewnętrzny obraz związku. Nikomu bowiem nie mówią, że w rzeczywistości jest źle. Michał od roku sypia w osobnym pokoju. Mają spory dom, więc łatwo było wynieść się ze wspólnej sypialni do salonu na dole... Olga często myśli, że to z powodu różnicy wieku. – Jestem 6 lat starsza od Michała, w tym roku kończę 40 lat, podczas gdy on dopiero 34. Kiedyś to zupełnie nie miało znaczenia. Ale teraz... Kto to wie... Może po prostu już go nie pociągam... – wyznaje Olga. Mówi o tym, że być może mąż ma inną kobietę. Michał stanowczo temu zaprzecza. Wkurza się i wciąż powtarza, że nie ma dla niego nic ważniejszego niż rodzina, niż dzieci. Olga przyznaje, że Michał dba o dom. Córki – 9-letnia Julia i 6-letnia Daria – są jego oczkiem w głowie. Mówi, że Michał jest dobrym ojcem, dziewczynki go uwielbiają... – Niby więc wszystko w porządku, a jednak coś jest nie tak. Nie rozmawiamy ze sobą już od dawna – podsumowuje Olga. – To znaczy są rozmowy, ale na poziomie organizacyjnym, dotyczące podziału obowiązków, zakupów, spraw dziewczynek. Najtrudniejsze jest dla niej to, że gdy chce nawiązać z mężem kontakt, on twierdzi, że męczy go takie mówienie bez sensu i wychodzi do innego pokoju. Ostatnio, gdy znowu spytała, co się dzieje, mąż powiedział, że tak dłużej być nie może i że przygotowuje pozew rozwodowy, bo ich małżeństwo nie ma sensu, więc po co utrzymywać fikcję. Powiedziała w emocjach, a właściwie wykrzyczała, że tak będzie najlepiej i niech to zrobi jak najszybciej. Zabolało ją to jednak bardzo, bo przecież można inaczej spróbować rozwiązać spiętrzone problemy, a nie od razu straszyć rozwodem. – Jednak za tym musi się kryć jakaś kobieta, bo to niemożliwe, aby takie decyzje podejmować ot tak sobie.

Mediatorzy dopytują jeszcze, na jakim etapie są uzgodnienia dotyczące rozwodu. Olga mówi, że postanowili nie podejmować tego tematu przed rozpoczęciem mediacji. Mediatorzy podsumowują w kilku zdaniach to, co powiedziała Olga, ustalają, czy to jest wszystko, o czym chciałaby z mężem rozmawiać podczas wspólnych sesji. Olga potwierdza, że tak, i prosi o skontaktowanie się z nim i umówienie na rozmowę.
Mediator telefonicznie zaprasza męża Olgi na spotkanie wstępne. Informuje, że sesje wspólne prowadzone są przez dwie osoby – kobietę i mężczyznę. Wyjaśnia, że udział w mediacji jest dobrowolny, a sesje mediacyjne objęte są tajemnicą. Mediator nie może być też świadkiem w sprawie, w której prowadzona jest mediacja.

Wersja Michała

Michał relacjonuje, że w ich małżeństwie z Olgą niby wszystko gra, a jednak czegoś brakuje. Mają wystarczające środki finansowe na dostatnie życie, a ono wali się w gruzy... On prowadzi własną działalność gospodarczą, ona nieźle zarabia jako trener w dużej firmie. – Tylko co z tego? Przychodzę po pracy do domu i jestem sam, jakbym nie miał żony – wyznaje. – Gdyby nie córki, nie chciałoby mi się tu wracać. Wyprowadził się ze wspólnej sypialni, gdyż nie mógł już dłużej co noc przeżywać odrzucenia. Olga nie pozwalała już ani się dotknąć, ani pocałować, ani przytulić. Nie była możliwa żadna bliskość. Była albo zmęczona, albo następnego dnia miała ważne szkolenie, przed którym musiała wypocząć. Niedawno kolega z pracy powiedział mu, że ma podobne problemy i że się rozwodzą, bo to bez sensu utrzymywać martwy związek. – Cóż mi z tego, że mam ładną żonę, która nadal bardzo mnie pociąga, jeśli mam ją tylko po to, aby sobie na nią popatrzeć... – mówi Michał podniesionym głosem. Czasem myśli, że może Olga ma romans z jakimś mężczyzną i dlatego go odrzuciła. Jest przecież bardzo atrakcyjną kobietą. Kiedyś było tyle miłości i ciepła między nimi. Nie może zrozumieć, że teraz nic już ich nie łączy. Ostatnio zapytał ją wprost, czy ma kogoś. Rozwścieczyło ją to potwornie, zarzuciła Michałowi to samo i rozpłakała się, że śmie oskarżać ją o zdradę. A przecież jemu nie w głowie nowe związki. Dużo pracuje, wraca do domu, zajmuje się córkami. Nie ma czasu...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI