Trauma: niewidzialna epidemia

Materiały PR

Trauma zmienia cały nasz wewnętrzny krajobraz. Tak jak sportowiec nie uzyska dobrych wyników w niesprzyjających warunkach (na przykład na zabłoconym boisku albo przy silnym wietrze), tak my nie poradzimy sobie, jeśli trauma zaburzy naszą umiejętność normalnego funkcjonowania, rzucając nam pod nogi zbyt wiele kłód i bawiąc się panelem kontrolnym naszego układu nerwowego – pisze dr Paul Conti w swojej najnowszej książce, która niedawno ukazała się nakładem Wydawnictwa Kobiecego. Poniżej prezentujemy jej fragment.

Chcesz lepiej poznać ten temat? Zapraszamy na OGÓLNOPOLSKI KONGRES PSYCHOLOGÓW I PSYCHOTERAPEUTÓW!

POLECAMY

Niektórzy ludzie po zarażeniu się śmiertelnym wirusem natychmiast zaczynają chorować, podczas gdy u innych nie widać żadnych objawów, dopóki choroba nie rozprzestrzeni się po całym organizmie. (…) istnieje wiele rodzajów traumy. Powinieneś się nauczyć je rozpoznawać i dostrzegać zarówno łączące je podobieństwa, jak i różnice między nimi.

OSTRY URAZ

Do ostrego urazu dochodzi w wyniku wydarzeń, które większość z nas uznałaby za bardzo poważne. Mam na myśli brutalny atak, obrażenia odniesione w walce, bycie świadkiem nagłej śmierci, uczestniczenie w makabrycznym wypadku samochodowym czy zagrażające życiu problemy ze zdrowiem. We wszystkich tych przypadkach dzieje się coś, co radykalnie zmienia nasze postrzeganie rzeczywistości. Ostrym urazom często towarzyszy strach, ból, przerażenie, silne uczucie bezbronności oraz utrata złudzeń na temat przewidywania wydarzeń i kontrolowania rzeczywistości. To zrozumiałe, że większość ludzi w trakcie takiego wydarzenia i bezpośrednio po nim bywa wzburzona, ale są też tacy, których cechuje niezwykły spokój, jak gdyby ktoś wyłączył w ich głowie bezpiecznik albo jakby ich mózg się odłączył, żeby uniknąć przegrzania od nadmiaru wrażeń. Niezależnie od tego, czy taka osoba otrzyma później odpowiednią pomoc, zwykle zdaje sobie ona sprawę, że stało się coś poważnego, a jej życie nigdy już nie będzie takie jak wcześniej.

URAZ PRZEWLEKŁY

To sytuacja, w której zamiast jednego poważnego wydarzenia dochodzi do długotrwałego kontaktu ze szkodliwymi sytuacjami i ludźmi. Mowa tu na przykład o życiu w strefie ogarniętej wojną, wielokrotnym wykorzystywaniu seksualnym w dzieciństwie, ciągłej styczności z uprzedzeniami bądź rasizmem itp. Osoby cierpiące na przewlekłą traumę dopiero później uświadamiają sobie, że żyły w traumatycznych warunkach lub że są chore. Niekiedy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, co nasz mózg stara się stłumić, ale wypieramy pewne przeżycia ze świadomości, ponieważ nie potrafimy żyć z myślą o nich.

Wygląda to tak, jakbyśmy się starali utrzymać piłkę pod powierzchnią wody – wymaga to sporo wysiłku, a piłka czasem i tak z wielką siłą wypływa na wierzch, robiąc nam krzywdę. Przewlekłe urazy mogą między innymi skłaniać nas do zwątpienia w samych siebie, wzbudzają poczucie beznadziei, pozbawiają nas poczucia bezpieczeństwa, wywołują strach, negatywne myśli na temat świata i poczucie wstydu (więcej na ten temat napiszę w rozdziale trzecim). Zarówno ostre, jak i przewlekłe urazy mogą wzbudzać w nas wstyd, ale trauma przewlekła skuteczniej go maskuje.

TRAUMA ZASTĘPCZA

Wszyscy mamy wspaniały dar wyczuwania emocji innych ludzi. Możemy pomóc im wrócić do zdrowia, obdarzając ich troską i współczuciem, ale możemy też wyrządzić sobie krzywdę, przyswajając ich cierpienie. Przypominają mi się niektóre dramatyczne zdarzenia ze studiów medycznych. Kiedy o nich myślę, wspomnienia są tak silne, że rozmywa się granica między tym, co przydarzyło się mnie, a co spotkało innych. Trauma zastępcza dotyka także ratowników, którzy jako pierwsi trafiają na miejsce tragedii, i ludzi, którzy zawodowo pomagają innym. Może też dotyczyć każdego, kto cechuje się współczuciem i nie jest obojętny na cierpienie innych.

Towarzyszenie innym ludziom zwykle koi ich ból i łagodzi poczucie samotności, ale może też sprawić, że niejako zarazisz się ich cierpieniem, co może wywoływać objawy podobne do rzeczywistego urazu. Oczywiście nie każda osoba obdarzona współczuciem reaguje na cierpienie innych w taki sam sposób. Wszystko zależy od tego, czego sami doświadczyliśmy, i jak stworzony został nasz wewnętrzny emocjonalny kompas.

ZESPOŁY STRESU POURAZOWEGO

Mówiąc o długofalowych skutkach traumy, mamy przeważnie na myśli zespół stresu pourazowego (post traumatic stress disorder – PTSD). Często mówi się o nim w mediach, a ludzie niejednokrotnie utożsamiają go z traumą, nawet jeżeli dokładnie nie wiedzą, co to takiego. Większość osób nie zdaje sobie jednak sprawy, że PTSD to tylko jeden z wielu problemów, które może wywołać trauma.

Opisując długofalowe skutki traumy, najlepiej skupić się na tak zwanych zespołach pourazowych. Jest to wiele problemów, które negatywnie wpływają na życie osoby dotkniętej traumą, a zespół stresu pourazowego to tylko jeden z nich. Zespoły pourazowe mogą wystąpić pod wpływem traumy o charakterze ostrym, przewlekłym lub zastępczym. Choć można je leczyć, wiele zespołów pourazowych nigdy nie zostanie zidentyfikowanych przez cierpiące na nie osoby, ich rodziców i przyjaciół ani profesjonalistów, którzy te osoby leczą. A jeżeli nie uda nam się rozpoznać źródła problemu, sytuacja się pogarsza.

Poniżej przedstawiam siedem kryteriów, które stanowią o zaistnieniu zespołu stresu pourazowego. Dwa pierwsze opisują doświadczenie traumy, a pozostałe pięć odnosi się do objawów, które możemy zauważyć u siebie i u innych.

1. KONTAKT.

To kryterium wydaje się oczywiste, ale nie zawsze takie jest. Ostre urazy zwykle rozpoznajemy bez trudu, natomiast trauma przewlekła i zastępcza bywają trudne do zidentyfikowania, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę zaprzeczanie. Czasem nie potrafimy przyznać się przed sobą, że doznaliśmy urazu, ponieważ wywołany przez niego wstyd utwierdza nas w przekonaniu, że kiedy to zrobimy, sytuacja się pogorszy. Wstyd jest także sygnałem, że to, co się stało, jest naszą winą, że nikt nam nie uwierzy i że powinniśmy siedzieć cicho, bo inni mają jeszcze gorzej, że musimy się skupić na pozytywach itd. Wstyd używa niezliczonych argumentów, aby utrzymać nas w niewoli traumy.

2. PONOWNE PRZEŻYWANIE.

Oznacza to, że osoba, która doznała urazu, jest nieustannie prześladowana przez to, co przydarzyło się jej w przeszłości. Niektóre takie przypadki są bardziej oczy- wiste niż inne. Niekiedy doskonale wiemy, w jaki sposób urazy wpływają na nasz umysł, zmieniając myśli i uczucia. Najczęściej dotyczy to ostrych urazów. Wiemy, że trauma nas zmieniła, a najgorsze towarzyszące jej uczucie to dezorientacja na temat tego, kim jesteśmy, i poczucie wyobcowania względem tego, kim byliśmy przedtem. Czujemy się zagubieni i rozpaczliwie usiłujemy odzyskać kontrolę, a strach spowodowany przez nasze myśli się nasila i jeszcze bardziej potęguje wstyd, prowadząc do powtórnego przeżywania urazu, co utrudnia rozpoznanie źródła problemu i odwleka próby szukania pomocy.

W takiej chwili łatwiej i pozornie bezpieczniej jest stłumić strach oraz iść przed siebie w nadziei, że on się po prostu ulotni. Sprawa jeszcze bardziej się komplikuje, kiedy uraz ma mniej oczywisty charakter, tak jak w przypadku traumy przewlekłej i zastępczej. Skojarzenie przyczyny i skutku może zająć dużo czasu, a my nie zawsze rozumiemy, co się dzieje i skąd się wzięły te wszystkie myśli i uczucia. Niekiedy własne decyzje wzbudzają w nas niepokój.

3. NADMIERNA CZUJNOŚĆ.

Wszyscy mamy wewnętrzny czujnik zagrożeń, który zwykle znajduje się poza granicami świadomości i który nieustannie analizuje nasze wewnętrzne i zewnętrzne środowisko. Możesz zajmować się czymś relaksującym, na przykład czytaniem książki lub oglądaniem filmu, ale jeżeli ten czujnik zobaczy niespodziewany cień lub usłyszy coś podejrzanego w sąsiednim pokoju, natychmiast da ci o tym znać. Istnieje po to, aby nas chronić, ale bez niepotrzebnego angażowania naszej świadomości. U ludzi cierpiących na traumę ten sensor robi się jednak nadpobudliwy i nadmiernie czujny, starając się przekonać ich, że teraz i zawsze coś im zagraża. Wydaje się, jakby czujnik wiedział, że nie potrafił zapobiec urazowi, więc teraz usiłuje to nadrobić, bijąc na alarm przez cały czas. Podobnie jednak jak w baśni o chłopcu, który krzyczał „wilk”, kiedy czujnik zagrożenia wciąż ogłasza alarm, mózg prędzej czy później się zmęczy i nie odróżni prawdziwego zagrożenia od fałszywego. Nadmierna czujność prowadzi też do ciągłego napięcia, nie pozwala się odprężyć, czerpać przyjemności z życia i skłania nas do podejmowania coraz większego ryzyka, a w konsekwencji wywołuje problemy fizyczne, takie jak nadciśnienie, choroby serca, udar czy nowotwór.

4. ZWIĘKSZONY BAZOWY POZIOM NIEPOKOJU.

Nadmierna czujność wiąże się ze zwiększoną wrażliwością naszego czujnika zagrożeń, ale trauma może też prowadzić do wzrostu bazowego poziomu niepokoju. Mam tu na myśli wewnętrzne napięcie i dyskomfort, które mogą zaburzyć nasze naturalne mechanizmy radzenia sobie z przeciwnościami losu. Niepokój negatywnie wpływa też na naszą wytrwałość, zdolność zachowania pewności siebie w trudnych sytuacjach oraz chęć do angażowania się w zachowania, które pozwalają nam odzyskać spokój ducha po trudnych przeżyciach. Im wyższy bazowy poziom niepokoju, tym gorzej sobie z tym wszystkim radzimy. Przypomina to utratę kondycji fizycznej, odczuwanie bólów stawów i napięcia mięśniowego. Kiedy trzeba będzie zrobić nagły unik przed zbliżającym się zagrożeniem, nie wyjdzie nam to zbyt zgrabnie. Wzrost bazowego poziomu niepokoju oznacza też mniejszą tolerancję na cierpienie, czyli to, jak wiele zniesiemy, zanim przestaniemy sobie radzić i podejmować odpowiednie decyzje. Źródłem cierpienia mogą być nieustannie nękające nas wspomnienia o urazie lub wywołane przez niego obawy, że poniesiemy klęskę i będziemy się wstydzić. Zewnętrzne czynniki wywołujące cierpienie to natomiast między innymi partnerzy przypominający nam o dawnych oprawcach, ludzie, którzy się nad nami znęcają lub są do nas uprzedzeni, oraz osoby, które dopuszczają się wobec nas molestowania seksualnego w pracy. Niezależnie od tego, jaką postać przybierze nasza udręka, znacznie lepiej będziemy sobie z nią radzić, mając do dyspozycji zdrowe myśli, współczucie i umiejętność podejmowania rozsądnych wyborów.

Trauma zmienia cały nasz wewnętrzny krajobraz. Tak jak sportowiec nie uzyska dobrych wyników w niesprzyjających warunkach (na przykład na zabłoconym boisku albo przy silnym wietrze), tak my nie poradzimy sobie, jeśli trauma zaburzy naszą umiejętność normalnego funkcjonowania, rzucając nam pod nogi zbyt wiele kłód i bawiąc się panelem kontrolnym naszego układu nerwowego. Różnica polega na tym, że sportowiec wróci do formy, kiedy warunki się poprawią, natomiast trauma zwiększa ryzyko wystąpienia trwałych negatywnych zmian w ciele i mózgu.

5. SPADEK BAZOWEGO POZIOMU NASTROJU.

Nastrój i poziom niepokoju są ze sobą ściśle związane. Uraz, przeżywanie go na nowo i nadmierna czujność wzmagają poziom niepokoju, jednocześnie przyczyniając się do spadku nastroju. Człowiek cierpiący z powodu urazu przejawia skłonność do unikania ludzi i izolowania się od nich, co obniża poziom satysfakcji z czynności, które wcześniej sprawiały mu przyjemność. Nietrudno zgadnąć, do czego prowadzi taki trend. Wielokrotnie słyszałem, jak pacjent opisuje siebie słowami, których przed urazem nigdy by nie użył. Pewna dotąd towarzyska kobieta powiedziała o sobie: „nie wychylam się, bo ludzie mnie po prostu nie lubią”. Inna powszechnie lubiana i niegdyś popularna pacjentka stwierdziła: „nigdy się z nikim nie dogaduję, więc nie warto dalej próbować”. W obu przypadkach pacjenci wyglądali na zdziwionych podczas wypowiadania tych słów i po chwili namysłu nie potrafili stwierdzić, czy to prawda, czy też mówią tak dopiero, odkąd doznali urazu. To kolejny sposób, w jaki trauma okłamuje nas na temat nas samych. Kamufluje swoje działanie za pomocą niepokoju i przygnębienia.

6. BRAK SNU.

Trauma atakuje nasz sen pod każdym względem. Wydłuża czas potrzebny do zaśnięcia, sprawia, że częściej budzimy się w nocy, a także skraca długość i jakość samego snu. To ewidentnie wpływa na zdrowie i satysfakcję z życia – zmęczenie ma wyraźny związek ze zwiększonym odsetkiem urazów fizycznych i wypadków. Często zmagamy się z niepokojem i lękiem wtedy, gdy rozpaczliwie potrzebujemy snu. To dodatkowo obniża zdolność podejmowania rozsądnych decyzji, skłania nas do unikania towarzystwa oraz urzeczywistnia naszą ponurą wizję o samotności i rozczarowaniu. Zdrowie psychiczne i fizyczne ulegają wtedy pogorszeniu, a negatywne skutki wzajemnie się potęgują.

Problemy z zaśnięciem sprzyjają też rozpamiętywaniu – bezproduktywnym, ponurym i uporczywym myślom, takim jak „to się nigdy nie uda” albo „jestem do niczego”. Im częściej to sobie powtarzamy, tym bardziej w to wierzymy i działamy na podstawie tych błędnych przekonań, zwłaszcza że rozpamiętywanie odbywa się zarówno świadomie, jak i nieświadomie. Będziesz więc w środku nocy leżeć w łóżku wciąż dręczony przez te same myśli, a bezsenność i poczucie beznadziei będą ci coraz bardziej doskwierać. Możesz nie zdawać sobie nawet sprawy, że na wpół przytomny rozpamiętujesz swoje rozterki przez wiele godzin. Nie muszę dodawać, że to pozbawia sen jakichkolwiek właściwości regeneracyjnych.

7. ZMIANY W ZACHOWANIU.

W poprzednich punktach wspominałem już o zmianach w zachowaniu, ale moim zdaniem zasługują one na odrębną wzmiankę. Tego typu zmiany szybko się kumulują, co ostatecznie prowadzi nas w zupełnie nieznane obszary, z których pozornie nie ma ucieczki. Innymi słowy, trauma robi z nas ludzi, którzy nie rozumieją własnych problemów, podejmowanego przez siebie ryzyka ani skali wyrządzanej sobie krzywdy. Ludzie niejednokrotnie mówią o tym, jak bardzo się zmienili w wyniku urazu, i często nie potrafią dostrzec pozytywnych stron swojego dawnego ja. Nasz sposób działania wpływa na to, co o sobie myślimy i co czujemy, a te myśli i uczucia zmieniają z kolei nasze zachowania. Przypomina to korzystanie z niedokładnie sporządzonej mapy. Jeżeli będziesz się nią kierował, być może okrężną drogą trafisz w końcu do celu, ale bardziej prawdopodobne jest to, że się zgubisz.

Ludzie, którzy cierpią na zespoły pourazowe, mogą doświadczać wszystkich powyższych objawów, a czasem tylko pierwszych dwóch plus jakiejś kombinacji pozostałych. Tak czy inaczej, mówimy tu o poważnych zmianach, które sprawiają, że jesteśmy nieszczęśliwi, które przyczyniają się do naszego cierpienia, skłaniają nas do podejmowania niepotrzebnego ryzyka oraz pogarszają nastrój i odporność na porażki. Te negatywne zmiany uderzają w fundamenty naszego istnienia. Wszyscy, indywidualnie i zbiorowo, właśnie z tym walczymy. Musimy sobie z nim poradzić, jeżeli naprawdę pragniemy wygrać z traumą.

Więcej przeczytasz w książce: Trauma: Niewidzialna epidemia, dr Paul Conti (Wydawnictwo Kobiece, 2023)

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI