Szkoły sobie bliskie

Wstęp

Szkoła integracyjna to szkoła bez tabu, daje równe szanse, ale nie jest dla wszystkich. Szkoła specjalna to nie wyrok, bo dzięki specjalistycznej opiece wielu uczniom pozwala szybko odnaleźć się w rzeczywistości pełnosprawnych.

Jak podaje rocznik statystyczny GUS, w roku szkolnym 2012/2013 w Polsce działało w sumie 2140 szkół specjalnych na wszystkich poziomach edukacji szkolnej. Uczęszczało do nich 67607 uczniów. Klas integracyjnych w szkołach podstawowych i gimnazjach było 6755, chodziło do nich 21141 dzieci. Obowiązujące w Polsce przepisy stanowią, że w klasie integracyjnej powinno być do 20 uczniów, w tym od trzech do pięciu z niepełnosprawnością.
– Zacznijmy od tego, czym jest integracja – mówi pani Barbara, psycholog zajmująca się wydawaniem orzeczeń o niepełnosprawności.
– To sytuacja, w której dzieci niepełnosprawne i pełnosprawne wspólnie mogą się uczyć. Ludziom niepełnosprawnym należy się miejsce obok nas i powinniśmy dyskutować o tym, jak ono ma wyglądać. Trzeba jednak też pogodzić się z tym, że część osób niepełnosprawnych nigdy nie będzie mogła funkcjonować na wolnym rynku, tworzyć zaplecza ekonomicznego, „konkurować”z ludźmi pełnosprawnymi.

POLECAMY

Jej zdaniem dobrze się stało, że w Polsce nie ma przepisów narzucających podział na dzieci, które mogą korzystać z klas integracyjnych, i na te, które muszą chodzić do szkół specjalnych. Pani Barbara uważa, że dla części dzieci niepełnosprawnych, np. głuchych czy niewidomych, lepiej jest, kiedy trafiają do szkół specjalnych, bo w nich przez kilka początkowych lat nauczą się – jak mówi – „obsługiwać swoją niepełnosprawność”. – Czasem dzieci niepełnosprawne intelektualnie w stopniu lekkim są akceptowane w przedszkolach i pierwszych klasach, ale potem coraz bardziej odstają – tłumaczy. – A z drugiej strony dzieci niepełnosprawne ruchowo na ogół dobrze odnajdują się w szkołach integracyjnych.
Pani Barbara dostrzega jednak coś, co mocno ją niepokoi: – Istnieje jakieś nienazwane napięcie pomiędzy szkołami integracyjnymi i specjalnymi. To prawda, że niektóre szkoły specjalne są dość zamknięte, nie chcą kontaktu, „przyjaźni” czy pomocy ze strony innych szkół. A przecież bywa, że dzieci kursują między obydwoma rodzajami szkół i świetnie sobie radzą.
Czy rzeczywiście istnieje takie napięcie? Co o tym sądzą sami zainteresowani – nauczyciele pracujący w obu typach placówek?

Zagubione, przestraszone...
– Do perfekcji doprowadziłam udawanie przed rówieśnikami, że słyszę. Myśleli, że jestem po prostu nieśmiała i małomówna. W czasie lekcji nauczyciele rzeczywiście traktowali nas na równi z dziećmi pełnosprawnymi, ale na przerwach rówieśnicy odrzucali mnie i moją niemą koleżankę. Randki, pierwsze miłostki, imprezy, rozmowy, wspólne żarty... to wszystko nas omijało. Stałyśmy zawsze z boku. Z integracyjnej podstawówki pamiętam izolację i to nieznośne, dławiące uczucie, że omija mnie wszystko, co fajne – pani Iza ma dziś 35 lat i uczy w szkole dla osób głuchych i głuchoniemych. Jej zdanie na temat szkół integracyjnych jest jednoznaczne: – Integracja to a...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI