Szkoła demokratyczna ceni zdolności

Wstęp

Prawidłowy rozwój człowieka możliwy jest tylko wtedy, gdy ma on pozytywny obraz własnej osoby i nie boi się podejmować wyzwań. Dlatego szkoły demokratyczne wspierają dzieci w budowaniu wiary we własne możliwości, niezależnie od posiadanych uzdolnień.

Dr Marzena Żylińska wykłada metodykę w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Toruniu. Zajmuje się też wykorzystywaniem nowych technologii w nauczaniu. Prowadzi seminaria dla nauczycieli. W 2013 roku ukazała się jej książka Neurodydaktyka. Nauczanie i uczenie się przyjazne mózgowi.

Obecny model edukacyjny powstał ponad dwieście lat temu w Prusach, gdy demokratyczny porządek dopiero się wykluwał, a oświeceniowi myśliciele zapoczątkowali dyskusję na temat wolności i praw jednostek. W XXI wieku prawo do decydowania o własnym życiu, jak również do samodzielnego dokonywania wyborów, wydaje się oczywiste. Jednak z jego stosowania wyłączona jest duża grupa populacji – dzieci. Społeczny konsensus zakłada, że małym ludziom nie należy się pełnia praw, dlatego można – rzekomo dla ich dobra – zmuszać ich do robienia tego, czego robić nie chcą i przed czym się wzbraniają: siedzenia w ławkach, bezruchu, ciszy, funkcjonowania w nie swoim rytmie itd. Słowem, szkoła może pozbawić ich wolności, a nawet – gdy nie dostosowują się do wymagań – traktować bez szacunku. W wielu krajach dzieciom, które nie potrafią codziennie godzinami siedzieć spokojnie w ławkach, często podaje się metylofenidat, silny lek uspokajający o poważnych skutkach ubocznych. Na przykład w Niemczech sprzedaż metylofenidatu (handlowa nazwa Ritalin) w latach 1993–2009 wzrosła 51 razy! Wszystko dla dobra dzieci!
W edukacyjnym tzw. głównym nurcie przyjmuje się, że dzieci trzeba do nauki zmuszać, trzeba pokonać ich naturę i odzwyczaić od naturalnych sposobów zachowania. Kilkulatki chętnie współpracują z innymi dziećmi, lubią ruch, najefektywniej uczą się przez aktywność i zadawanie pytań, ale w szkole najczęściej muszą pracować indywidualnie, siedzieć w ławce, odtwarzać podane wiadomości i odpowiadać na pytania nauczyciela. Zakłada się, że bez przymusu niczego by w życiu nie osiągnęły. Osoby odpowiedzialne za obecny system edukacyjny naukę traktują nie jako akt woli, ale przymusu.

Summerhill – pierwsza szkoła demokratyczna

POLECAMY

Najsilniejszych dowodów na to, że efektywna nauka jest aktem woli, dostarczył twórca szkoły Summerhill, Alexander Sutherland Neill. Zaczęła ona działać w 1921 roku i funkcjonowała 50 lat. Neill opisał swój eksperyment w 20 książkach i w wielu artykułach. Dziś stworzony przez niego ruch określa się mianem „edukacji demokratycznej”.

W Summerhill żadne dziecko nie było zmuszane do nauki, na lekcje chodziły tylko te, które chciały. Oprócz zajęć wychowankowie mogli robić wiele innych, ciekawych dla nich rzeczy, bo szkoła dysponowała dużym terenem, umożliwiającym uprawianie różnych dyscyplin sportowych, oraz bogato wyposażonymi pracowniami i warsztatami, w których można było malować, rzeźbić, lepić garnki, budować modele samolotów, naprawiać rowery, zajmować się stolarką lub metaloplastyką. Wybór był duży, jednak większość dzieci z własnej woli decydowała się na lekcje. Co ciekawe, uczyć chciały się wszystkie dzieci, dla których Summerhill była pierwszą szkołą. Przeniesione z innych placówek oświatowych potrzebowały kilku miesięcy, a niektóre nawet paru lat, by ponownie nabrać chęci do nauki.

Uczniowie Summerhill bez żadnego przymusu osiągali w życiu to samo, co ich rówieśnicy chodzący do tradycyjnych szkół. Ci, którzy chcieli iść na studia, musieli, jak wszyscy inni, zdać stosowne egzaminy. Jednak bilans zysków i strat pokazywał, że oparcie edukacji na zasadach dobrowolności przynosi pozytywne rezultaty. W Summerhill dzieci uczyły się z własnej woli i z przyjemnością, a dzięki temu nabierały wiary we własne możliwości. Alexander Neill zanotował w książce Nowa Summerhill: „Możliwe, że Summerhill jest najszczęśliwszą szkołą na świecie. Nie mamy wagarowiczów i rzadkie są przypadki tęsknoty za domem. Sporadycznie dochodzi do bójek – zdarzają się oczywiście sprzeczki, ale rzadko widywałem walki na pięści, podobne do tych, w których sam...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI