Sześciolatki w szkołach

Wstęp

Na świecie istnieją 202 państwa. W 134 krajach obowiązek chodzenia do szkoły dotyczy dzieci sześcioletnich lub młodszych. Na 27 państw Unii Europejskiej w 19 nauka w szkole jest dla sześciolatków obowiązkowa.

Firma edukacyjna Pearson zaprezentowała w 2012 roku raport, w którym oceniła programy edukacyjne 40 krajów (wśród nich Polski). Na pierwszym miejscu ulokowała Finlandię, za nią Koreę Południową, zaś na najniższym stopniu podium – Hongkong i Japonię. Polska zajęła w tym rankingu zupełnie przyzwoite, 14. miejsce. Przyjrzyjmy się, czy w edukacyjnych „rajach” sześciolatki chodzą do szkoły?

Finlandia

POLECAMY

W Finlandii dzieci zaczynają edukację szkolną w wieku siedmiu lat. Trzeba jednak zaznaczyć, że każdy mały Fin od ósmego miesią­ca życia ma prawo do bezpłatnej całodniowej opieki w żłobkach i przedszkolach. Finowie uważają, że żłobki i przedszkola to nie „przechowalnie”, ale miejsca, w których dzieci zyskują możliwości zabawy, nauki i budowania umiejętności społecznych.
Przez pierwsze sześć lat edukacji dzieci nie są oceniane. Pierwszy i zarazem jedyny poważny, wystandaryzowany egzamin zdają w wieku 16 lat. Klasy, na ogół nie większe niż 16-osobowe, składają się z dzieci o różnym poziomie umiejętności i inteligencji. Niemal jedna trzecia otrzymuje dodatkową pomoc w nauce przez dziewięć pierwszych lat szkoły (nauczyciele otrzymują za nią wynagrodzenie). Jeśli nadal są problemy, dziecko dostaje nauczyciela specjalnego, by nadrobić zaległości. Dzięki temu różnice między najlepszymi i najsłabszymi uczniami są najmniejsze na świecie.
Co ciekawe, fiński nauczyciel spędza w szkole dziennie tylko 4 godziny, ale jego status społeczny można porównać z pozycją lekarzy czy prawników. Nauczycieli werbuje się spośród 10 procent najlepszych studentów.
Finowie są przekonani, że szkoła to przede wszystkim nauka życia, dlatego każdy spędzony w niej dzień powinien być dobrym dniem. Przeciwieństwem Finlandii są kraje azjatyckie, które również znajdują się w światowej czołówce.

Korea Południowa

„W Korei praktycznie nie ma żadnych bogactw naturalnych, żyznych terenów uprawnych, gigantycznych możliwości technologicznych, handlowych czy w ogóle czegokolwiek, co mogłoby pomóc w rozwoju. Poza jednym
– uporem i konsekwencją samych Koreańczyków. Postawili na jedno – edukację i szkolenia” – pisze na swoim
blogu prof. Konrad Świrski, specjalista w dziedzinie energetyki jądrowej (o systemie edukacyjnym Korei Południowej pisaliśmy w „Psychologii w Szkole” nr 2/2013).
System edukacyjny do złudzenia przypomina polski. Sześć lat p...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI