Swatka w sieci

Wstęp

Miliony ludzi szukają w sieci miłości. Każdego dnia starają się przez Internet znaleźć sobie kogoś - na randkę lub na życie. Wydaje się, że wystarczy wejść na odpowiednią stronę. Lecz czy można wierzyć zamieszczonym tam anonsom? Czy randki internetowe często kończą się sukcesem?

W sieci coraz więcej jest stron, które kojarzą samotne dusze i ciała. Na przykład eHarmony.com skupia już 12 milionów członków. Dzięki jednej z tych stron poznałem Krystynę – opowiada dr Robert Epstein, specjalista od relacji interpersonalnych i redaktor „American Scientific Mind”. – Do swojej oferty dołączyła zdjęcia. Spodobała mi się. Przez jakiś czas korespondowaliśmy. Miło nam się gawędziło, więc postanowiłem spotkać się z nią naprawdę. Umówiliśmy się w kawiarni. Przyjechałem wcześniej, usiadłem w widocznym miejscu. Wyglądałem znajomej twarzy. Po paru minutach do mojego stolika podeszła kobieta i powiedziała: Hej, jestem Krystyna. Ale to nie była kobieta, którą znałem z sieci. Nie chodziło o wiek, ubiór czy zmienioną fryzurę. To była całkiem inna, obca mi osoba. Okazało się, że pracowała w marketingu i potrafiła tak dobrać swój wizerunek, by przyciągnąć jak najwięcej zainteresowanych panów. Wypiliśmy kawę, chwilę rozmawialiśmy. Nie wspomniałem nic o jej zdjęciach, ale straciłem ochotę, by kontynuować znajomość. Parę tygodni później zauważyłem, że Krystyna znów zmieniła swe zdjęcia w sieci. Znów stała się inna osobą.

Dla ciebie zmienię płeć

Wiele osób ma podobne doświadczenia z ludźmi poznanymi w sieci. A jednak Internet wydaje się ułatwiać kojarzenie par. Większość, bo 61 proc. badanych przez ARC internautów twierdzi, że dzięki sieci nawiązali kontakty z ciekawymi ludźmi, a znajomość przerodziła się w trwały związek. Sieć sprzyja poznawaniu nowych osób, ponieważ, jak pisze Aaron Ben-Ze’ev, autor Miłości w sieci, pozostawia duże pole dla wyobraźni, zapewnia anonimowość, dostępność i interaktywność. Tu możemy spotkać się z każdym, w dowolnym miejscu i o każdej porze. Anonimowość pozbawia oporów. Daje poczucie bezpieczeństwa. Ośmiela nawet tych najbardziej na co dzień nieśmiałych i zahamowanych. Możemy ujawnić o sobie to, co chcemy i tyle, ile chcemy. Tu jesteśmy w stanie uwolnić się od własnych ograniczeń i stać się kimś, kim zawsze chcieliśmy być. Tu wspaniałe opowieści na swój temat nie podlegają żadnym normom i nie sposób je zweryfikować, brak bowiem sygnałów niewerbalnych, które w normalnej rozmowie pozwalają zwykle wyczuć kłamstwo. W efekcie sieciowi randkowicze mają tendencję do tworzenia raczej idealnych niż prawdziwych wizerunków. Opisują siebie takimi, jacy chcieliby być, albo chcieliby, żeby ich inni widzieli. Nie mówią, jacy naprawdę są. A gdy powiedzą prawdę o sobie, często tego potem żałują.
Związki online pełne są sprzeczności. Otwartość łączy się z anonimowością, brak kontaktu ciał ułatwia kontakt dusz, a absolutnej szczerości towarzyszą absolutne kłamstwa.

Badania agencji ARC Rynek i Opinia dowodzą, że co najmniej 27 proc. internautów przynajmniej raz z w życiu próbowało udawać w sieci kogoś innego. Anonimowość jest jak cień, w którym możemy się ukryć. I wyjść stamtąd kimś innym, o odmiennej płci i osobowości. Jak pisze jeden z uczestników czatu: „Zdarzało mi się udawać, że jestem kobietą. Było śmiesznie”. Ludzie oszukują co do swojego wieku, stanu cywilnego, posiadanych dzieci, wyglądu, dochodu i zawodu. I nie ma praktycznie możliwości sprawdzenia, czy partner w sieci mówi prawdę. Oszustwa są tak częste, że powstały nawet specjalne strony internetowe, na przykład www.niespotykajgodziewczyno.com. Internauci opowiadają tam o swoich złych doświadczeniach w sieci. Kilka oszukanych osób wytoczyło serwisom randkowym procesy sądowe.

Prawda po retuszu


Jean Frost z Boston University i Massachusetts Institute of Technology postanowiła sprawdzić, jaka jest skala oszustwa w sieci. Z jej badań wynika, że wśród tych, którzy próbują się spotkać z kimś za pośrednictwem sieci, do oszustwa przyznaje się co piąta osoba (ok. 20 proc.). To niewiele. Ale zarazem te same osoby twierdzą, że zdecydowana większość, bo aż 90 proc. internautów mija się z prawdą. Wydaje się, że mamy tu do czynienia z typowym błędem atrybucji w służbie ego. Siebie skłonni jesteśmy widzieć w korzystnym świetle – ja jestem uczciwy, nie oszukuję i nie ulegam złym nawykom – ale zarazem zakładamy, że inni tak robią.

A jak jest naprawdę? Kilku badaczy próbowało obiektywnie ocenić skalę oszustwa w sieci. Psycholog Jeffrey Hancock z Cornell University i Nicole Ellison z University of Michigan, specjaliści w dziedzinie komunikowania się, zaprosili ludzi do laboratorium. Zmierzyli ich wzrost i wagę, a następnie porównali te dane z informacjami, jakie podali oni o sobie w sieci. Dane sugerują, że przeciętnie badani zaniżali swą wagę o ok. 2,25 kg i dodawali sobie ok. 2,5 cm wzrostu. Wydaje się, że choć oszustwa w sieci są powszechne, to zarazem niewielkie. Z badań n...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI