Straszni inni sami sobie winni

Wstęp

Co czwarty Europejczyk miał, ma lub będzie miał przynajmniej raz w życiu problemy ze zdrowiem psychicznym. To, czy sobie z nimi poradzi, zależy także od wsparcia, jakie dostanie od innych. Tymczasem w Polsce, choć nie tylko, pierwszą reakcją po zetknięciu się z kimś cierpiącym na tego typu schorzenie jest strach. Drugą - odrzucenie.

Szczepana znam ponad 30 lat. Przez rok chodziliśmy do tej samej szkoły podstawowej, a potem przez cztery lata do jednej klasy w liceum. Nie byliśmy przyjaciółmi, raczej dobrymi kolegami. Gdy w 1981 roku moi koledzy z klasy i ja – podobnie jak wielu chłopaków w naszym wieku – dostaliśmy wezwania, aby stawić się przed komisją wojskową, Szczepan jako jedyny takiego wezwania nie dostał. Potem okazało się, że jego teczka została omyłkowo przełożona do szafy poborowych o rok od nas młodszych. Po maturze wyjechałem na studia i straciłem z nim kontakt. Przyjechałem do domu na ferie po pierwszym semestrze, a następnego dnia Szczepan niespodziewanie przyszedł do mnie i poprosił o rozmowę. Przez blisko trzy godziny opowiadał mi historię spisku wszelkich możliwych władz przeciwko niemu. Punktem wyjścia do niej było owo niefortunne zdarzenie z komisją poborową – Szczepan potraktował je jako pierwszy sygnał, że władza chce go ukarać za nieprawomyślne poglądy. Potrafił najdrobniejsze nawet zdarzenie zinterpretować jako znak prześladowania go przez władze. Z każdą minutą opowieści czułem, jak ciarki coraz mocniej chodzą mi po plecach. Pod koniec tego niezwykłego monologu byłem niemal pewny, że coś bardzo niedobrego dzieje się z psychiką mojego kolegi. Gdy poszedł, poczułem ogromną ulgę – dotarło bowiem do mnie, że zacząłem się go zwyczajnie bać. Po jakimś czasie dowiedziałem się, że krótko po naszym spotkaniu Szczepan trafił na oddział psychiatryczny i spędził tam kilka tygodni.
Szczepan jest jednym z 500 tysięcy Polaków, którzy cierpią z powodu różnorakich zaburzeń psychiatrycznych. Z badań Eurobarometr na temat zdrowia psychicznego obywateli Unii Europejskiej (uwzględniona w nich została także 1000-osobowa – reprezentatywna grupa Polaków) wynika, że poważne zaburzenia psychiatryczne dotykają przynajmniej raz w życiu co czwartego Europejczyka.

Jaki jest stosunek mieszkańców Unii Europejskiej do takich osób? Jaki jest stosunek do nich Polaków? Jak pod tym względem wypadamy na tle innych Europejczyków?

Skrzydło pełne obaw


Autorzy tych badań pytali o następujące sprawy: czy ludzie z problemami psychologicznymi lub emocjonalnymi są nieprzewidywalni? Czy są niebezpieczni? Czy są sami winni temu, że zachorowali? Okazało się, że w Polsce odsetek odpowiedzi pozytywnych na każde z tych pytań był wyraźnie wyższy niż przeciętna europejska. Trzeba jednak powiedzieć, że wyższe wskaźniki miały państwa nadbałtyckie i Włochy.

Autorzy raportu tłumaczą, że negatywny stosunek do ludzi z zaburzeniami psychiatrycznymi jest wysoki w państwach, w których większość obywateli sytuuje się na „prawym skrzydle politycznego spektrum”. Doktor Wiesław Baryła, psycholog społeczny z Uniwersytetu Gdańskiego wyjaśnia, że Polacy określający się w badaniach tym terminem, to osoby o konserwatywnych poglądach na kwestie społeczno-obyczajowe, ludzie religijni i tęskniący za rządami silnej ręki.

Zdaniem autorów raportu, istotną rolę odgrywają też: poziom wykształcenia – im ktoś jest gorzej wykształcony, tym większy lęk wzbudzają w nim chorzy psychicznie; wiek – im kto starszy, tym bardziej jest wobec nich nieufny; a także płeć – mężczyźni znacznie częściej niż kobiety deklarowali niechęć wobec osób z zaburzeniami psychicznymi. – Do tego wszystkiego trzeba dodać jeszcze sprawę jednolitości narodowościowej danego społeczeństwa – mówi Wiesław Baryła. – Jak na warunki europejskie, współczesna Polska jest krajem bardzo jednolitym etnicznie. Z tego powodu większość z nas ma bardzo wyraziste pojęcie o tym kim są i jacy są Polacy. Polak jest patriotą, katolikiem, jest zaradny i dumny. Polak potrafi – nie ma znaczenia co. I w końcu Polak jest krzepki i zdrowy, również psychicznie – wylicza. – Dla większości z nas powyższy opis jest w istocie samoopisem – prawie każdy może o sobie powiedzieć, że jest przeciętnym Polakiem, takim wzorcem Polaka. A każde odstępstwo od tego wzoru od razu budzi niepokój i poczucie zagrożenia. Przy tym bardzo wielu Polaków to także notoryczni naiwni realiści – ich cechą charakterystyczną jest takie myślenie: „Wszyscy są tacy jak ja, a jak nie są, to stają się niebezpieczni, bo nie potrafię przewidzieć, jak się zachowają”. Trzeba więc tych „odmieńców” wyedukować, żeby stali się podobni, a jeśli okaże się to niemożliwe, to trzeba ich odizolować.

Z przyszytą łatą

Profesor Andrzej Kokoszka, kierownik II Kliniki Psychiatrycznej warszawskiej Akademii Medycznej, widzi jeszcze co najmniej trzy powody wyższego niż przeciętny lęku Polaków przed ludźmi chorymi psychiatrycznie: ciągle silne przekonanie, że zaburzenie psychiczne zawsze oznacza niepoczytalność, 50 lat życia w komunizmie oraz wciąż istniejący w społeczeństwie „szpitalny...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI