SŁOWA, OBRAZY, DŹWIĘKI 7

Wstęp

BARTOSZ ŻURAWIECKI chwali "Dzień świra", KRZYSZTOF GROBELNY z pozycji buddyjskich analizuje film "K-PAX", zaś BRONISŁAW MAJ interpretuje wiersz ANTONIEGO PAWLAKA.

Człowiek z odpadków

Zaskakująca jest zgoda między krytykami a publicznością w kwestii „Dnia świra” Marka Koterskiego. Film ma więcej niż dobre wyniki finansowe, takoż samo recenzje – i to zarówno u fachowców, jak i u „zwykłych” widzów. Można oczywiście nonszalancko skwitować ten fenomen zdaniem, że pewnie tych pierwszych uwiodła „analiza mentalności przeciętnego Polaka”, a drugich rozbawiły mocne, nierzadko wulgarne dowcipy. Tylko że nie jest to prawda, przynajmniej nie cała. Ostatecznie, wypuszczona na ekrany w tym samym czasie, co „Dzień świra”, druga część przaśnego cyklu Jerzego Gruzy o przygodach dzielnych wojaków Big Brothera poniosła w kinach sromotną i zasłużoną klęskę.

Zdaje się, że przy tworzeniu postaci Adasia Miauczyńskiego (kształtowanej zresztą już w poprzednich filmach Koterskiego) udało się reżyserowi powtórzyć gest doktora Frankensteina: pozszywać (nie wątpię, że z kawałków własnego ciała) potwora, który żyje i budzi zarazem odrazę i współczucie. Odnajdzie siebie w Adasiu i sfrustrowany słuchacz Radia Maryja, i spauperyzowany inteligent, neurotyk, mamisynek, erotoman-gawędziarz, impotent, artysta, cham, mizogin, mizantrop itd., itp. Adaś jest nimi wszystkimi po trochu. Co ja mówię! Nie po trochu, a w całości. Mnóstwo w nim rozmaitych cech, jak dodatków w „Gazecie Wyborczej”, które pracowicie wyrzuca do śmieci, czy pigułek, które systematycznie zażywa co rano. Adasia jest w nadmiarze, choć, szczerze mówiąc, nie ma go wcale. Blady, mikry, nijaki, zdegradowany, zdominowany przez mamusię i rzeczywistość.

Jak cały nasz świat, rzec by można sentencjonalnie, który cierpi na przerost informacji i frustracji, a brakuje w nim... Tu zawieszam głos, bo tak naprawdę sam nie wiem, czego brakuje (gdybym wiedział, już bym to zdobył, kupił). Natomiast wpisywanie w miejsce trzech kropek słów typu „miłość” – zalatuje babcinym sztambuchem.

Koterski zresztą nie boi się postawić kropki na „i”, mówiąc w zakończeniu ustami swojego bohatera, że zgubiliśmy człowieczeństwo. Być może takie dopowiedzenie nie jest potrzebne, a może i jest, żeby co mniej rozgarnięci widzowie nie pomyśleli sobie, że „Dzień świra” to wyłącznie niezłe jaja.
A co mnie w tym wszystkim smuci najbardziej? Sąsiadem Adasia jest pewien starszy pan, miłośnik Chopina, pokazany jako przegięta ciota. Czyżby Koterski uległ zaczadzeniu najbardziej stereotypową homofobią? Pytanie nieco błędne, bowiem świat jego bohatera cały zbudowany jest z fobii. Ludzi postrzega on wyłącznie przez pryzmat wyjątkowo nieprzyjaznych stereotypów. I to jest przykre i niepokojące, że „ja” – ubogie, niepełne, zarazem kalekie i wszechwładne niczym Ryszard III z tragedii Szekspira – nie dopuszcza do siebie innych zaimków. Rozczarowane sobą i uzależnione od siebie ego, widzi dookoła tylko zagrażające mu obce ega. A w telewizji mówią, że tak naprawdę to jest super, Ego!

Bartosz Żurawiecki jest dziennikarzem, pracuje w redakcji miesięcznika „Film”.



Inny świat

Kim jest prot, bohater filmu „K-PAX”, podpisujący się małą literą na znak braku szacunku dla ludzkiej cywilizacji? Opowiada, że przybył z planet...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI