SŁOWA, OBRAZY, DŹWIĘKI 26

Wstęp

EWA RÓŻALSKA wierzy fotografii, PRZEMYSŁAW TOBOŁA pochyla się nad losem "Dziewczyny z perłą" i zaprasza do Cieszyna, a BRONISŁAW MAJ analizuje wiersz Dariusza Suski.

Wierzymy fotografii

W łódzkim Atlasie Sztuki zaprezentowano dwa cykle prac Zbigniewa Libery, zatytułowane „Mistrzowie” i „Pozytywy”. Oba są interesującą grą artysty z prasą kształtującą naszą wiedzę o współczesnym świecie i najnowszej sztuce.

Codzienna gazeta. Czy jest w niej prawda obiektywizmu – udokumentowany, zatrzymany kadr rzeczywistości? Czy jedynie wyobrażenie, fikcja udająca realność, ale i roszcząca sobie prawo do nadawania jej znaczeń i komentowania zaistniałych zdarzeń? Prasa oddziałuje inaczej niż wszechobecny domownik, jakim stała się telewizja. Wymaga zaangażowania odbiorcy, chęci czytania. I w przeciwieństwie do telewizji, gazety pozostają, jako swoisty ślad cierpliwości papieru, który wszystko przyjmie i zarchiwizuje. Libera wskazuje na rolę prasy zarówno w jej aspekcie promocyjnym (dla zjawisk współczesnej sztuki), jak i – szerzej – informacyjnym, pokazując możliwości manipulowania obrazem fotograficznym. „Bo tematem, jak sami tu widzicie, jest prasa – mówił artysta na spotkaniu z krytykami sztuki i dziennikarzami w Galerii Atlas Sztuki w Łodzi. – Z jednej strony mamy w jednej sali fotografie prasowe, a w drugiej artykuły prasowe. Po prostu doszło do takiej sytuacji w naszym kraju, zresztą nie tylko w naszym, że prasa reguluje kwestie rynkowe w sztuce. Prasa lansuje kogoś, prasa uznaje,
że coś jest dobre”.

Pierwsza część ekspozycji – „Mistrzowie” – to strony z katalogu wzorowanego na układzie graficznym „Dużego Formatu”, poniedziałkowego magazynu „Gazety Wyborczej”. To specjalna gazeta-katalog poświęcona twórcom uważanym przez Liberę za mistrzów, którzy jednak – jego zdaniem – nie mają należnego im miejsca w polskiej historii sztuki. Nie zostali zauważeni i pozostają niedocenieni, stanowią margines i nie są odnotowywani w szerszy sposób w specjalistycznej literaturze. Wyjątkiem jest tu uznana artystka Zofia Kulik.

Drugi cykl – „Pozytywy” – poświęcony jest fotografii prasowej. Artysta odwołuje się w nim do zagadnień takich jak pamięć czy psychologia widzenia, mechanizmy kierujące ludzką percepcją, porządkowaniem naszej wiedzy i rozumieniem otaczającej rzeczywistości. Seria „Pozytywy” unaocznia schematy rządzące fotografią, której przypisujemy rolę obiektywnego dokumentu.

Prace Libery to pozytywy – zarejestrowane zdarzenia, przeciwstawione negatywom – obrazom prawdziwej historii, znanym z dokumentalnych zdjęć. W ten sposób artysta buduje na swój użytek własny obraz współczesności, próbując nadać mu pozytywne wartości i głębszy sens, przeciwstawiony „prawdzie” fotografii dokumentalnej. Ale czy na pewno znane zdjęcia zdarzeń historii są prawdziwe? Przecież, jak przekonamy się, głębiej wnikając w cykl „Pozytywy”, wszystkim można manipulować!

Na jednym ze zdjęć widzimy zainscenizowany obraz za „drutem”, który przywodzi na myśl scenę z obozu czy więzienia, silnie zakorzenioną w tradycji światowej fotografii. Inna praca Libery przywołuje znane z podręczników historii zdjęcie pokazujące wyłamywanie na początku drugiej wojny światowej szlabanów granicznych przez niemieckich żołnierzy. Na koniec ujęcie Ernesta Che Guevary palącego w otoczeniu wojskowych cygaro. To przecież pamiętamy z historii fotografii, ale wyglądało zupełnie inaczej. Konfrontujemy obrazy, poszukujemy obiektywnego dokumentu historii, próbujemy przywoływać fakty, porządkować wiedzę o świecie. W ten sposób dokonuje się próba przewartościowania współczesności, zderzenia prawdy (lub tego, co za prawdę zbiorowo uważamy) z artystyczną fikcją. Rodzi się napięcie pomiędzy dziełem a pamięcią widza. Niepokój, czy można wierzyć fotografii. Wydaje się, że nadal wierzymy w siłę dokumentalnych wartości fotografii, w obiektywizm uchwyconej chwili, prawdę ujęcia, obiektywizm kadru.

Libera zaprojektował okładkę tygodnika „Przekrój” z 13 kwietnia ubiegłego roku. Okazuje się, że umieszczona na niej fotografia nie jest dokumentacją wyzwolenia Iraku, a mistyfikacją współczesnej historii, artystyczną grą. Powstała w Polsce, daleko od wojennego zgiełku,
ale odbieramy ją jako rzetelny materiał prasowy, dokument dokonującej się na naszych oczach historii. Wierzymy fotografii, ufamy prawdzie zdjęcia. Jedynie ironiczny tytuł burzy nasze poczucie realności uchwyconej sceny, gdy muzułmanka wita amerykańskiego wyzwoliciela. Szczęśliwego zakończenia nie będzie! Tytuł na okładce brzmi: „To tylko sen Busha”; to marzenia i ułuda, które się nie spełniły. W pracy Libery mamy prowokującą grę z widzem. Artysta wskazuje nam prawd...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI