SŁOWA, OBRAZY, DŹWIĘKI 25

Wstęp

PIOTR TOCZYSKI poszukuje świętego Graala, a BRONISŁAW MAJ analizuje wiersz Wojciecha Bonowicza.

Grzechy Merlina

Pośrodku sceny stoi kolisty nitowany kształt, przywodzący na myśl zarówno żelastwa motocyklistów, jak i potężny stół. To na tym umownym Okrągłym Stole – symbolu znanym nam i z mitu arturiańskiego, i z najnowszej historii Polski – rozgrywa się akcja dramatu „Merlin” (1993) Tadeusza Słobodzianka. Opowiedziana przez słowackiego reżysera Ondreja Spišáka sztuka o podtytule „Inna historia” przyciąga pełną widownię „Sceny przy Wierzbowej” Teatru Narodowego. Prawie dziesięć lat musiało minąć, aby sztuka Słobodzianka, za którą białostocki Wierszalin i reżyser Piotr Tomaszuk zdobyli w 1994 roku w Edynburgu „Fringe First” (główną nagrodę największego na świecie festiwalu teatrów alternatywnych), dotarła – w innej interpretacji artystycznej – na deski Teatru Narodowego.
Niedługo po tym, jak Słobodzianek napisał „Merlina”, z innej okazji literaturoznawca Tadeusz Komendant pisał o legendzie arturiańskiej tak: „Gdybym, jak Wdowa z Walii, wyprawiał swoje dziecko – Percevala – w obcy, nieprzyjazny i dorosły świat, dałbym mu na drogę nie Biblię, rzecz o początku świata, lecz »Opowieści Okrągłego Stołu«”. Czy spośród wielu wersji tych opowieści warto wybrać „Inną historię” Słobodzianka w inscenizacji Spišáka? Niekoniecznie.
„Merlin. Inna historia” zaczyna się przypomnieniem grzechu pierworodnego i wygnania z Raju, ukrzyżowania Jezusa i wprowadzeniem pojęcia apokryficznego świętego Graala, do którego Józef z Arymatei miał zebrać Chrystusową krew. Wbrew tym biblijnym nawiązaniom i osnuciu całego przedstawienia „na planie” mszy, Boga w „Innej historii” nie ma – są jedynie przekleństwa pod Jego adresem, krzyczane przez któregoś z ginących rycerzy króla Artura, jest i kierowana do Niego prośba o przebaczenie. Nie ma też w świecie tego dramatu świętego Graala, bo u Słobodzianka – wbrew licznym wersjom arturiańskiej legendy – rycerze go nie odnajdują. Na przeszkodzie poszukiwaniom staje siedem grzechów głównych w postaci siedmiu bestii, czy też siedmiogłowej bestii.

Tak więc w trakcie poszukiwań Graala król Artur walczy z pychą, Gowen z gniewem, Klaudas z obżarstwem, Mordret z chciwością, Keu z zazdrością, Percewal z lenistwem, a Lancelot z nieczystością. Każdy grzech ucieleśniony jest przez potwora więżącego dziewicę. Każdy rycerz pokonuje co prawda potwora, ale to zwycięstwo nad personifikacją grzechu nie oznacza wyzbycia się grzechu. Przeciwnie – grzech niejako przechodzi na pokonującego go rycerza, zaś ucieleśnieniem grzechu zdają się także oswobadzane dziewice. Ponieważ to ci rycerze współtworzą szczęśliwe królestwo, ich zetknięcie z grzechem stanie się przyczyną zagłady Brytanii.

Tu pojawiają się pytania. Czy w jakiś sposób przyczynia się do tego rozkładu państwa diabelska proweniencja Merlina, będącego przecież niepokalanie poczętym synem szatana i dziewicy? Jaki związek z nieudaną próbą zbudowania przezeń udanego państwa ma wstępny konflikt bohaterów dramatu o władzę przynależną temu, kto wyjął święty miecz z kamienia, i w efekcie pewne zhierarchizowanie rycerzy (Keu zostaje seneszalem, a Gowen konetablem)?
Jak wpływa na rozpad królestwa oddanie się Merlina w ręce swojej uczennicy Viviany i kim w ogóle owa Viviana jest? Co znaczy ostentacyjna odmienność Lancelota? I po co w tym wszystkim tkwią jakieś erotyczne, łącznie z homoseksualnymi, aluzje? Niestet...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI