RÓBMY SWOJE

Wstęp

O tym, co robimy, decydują przekonania dotyczące naszych zdolności. Chciałbym pisać. Ale czy mam po temu zadatki? Chciałbym skakać jak Adam Małysz. Ale czy uda mi się to osiągnąć? W niektórych dziedzinach kryteria oceny są w miarę proste.

Ktoś, kto biegnie w tyle za rówieśnikami, nie postawi sobie za cel wygrania olimpiady.
Czy aby na pewno? Karmieni jesteśmy przykładami ludzi, którzy swoje słabości przekształcili w mistrzostwo. Wśród starożytnych przykładem był Demostenes – przezwyciężył seplenienie, ćwicząc z kamieniami pod językiem i... stał się wielkim mówcą.
Zdarzają się takie przypadki, ale nasza wiedza o ich częstości jest związana z tendencyjnym przekazywaniem informacji. Dobrze to ilustruje historia o dwóch więźniach siedzących w jednej celi: młodym i starym. Młody postanowił uciec i zaczął robić podkop. Pracował bardzo wytrwale. Stary więzień przyglądał się obojętnie. W końcu młody uciekł. Po paru dniach został złapany i wrócił do tej samej celi. Stary powitał go słowami: „Jak byłem młody, też uciekałem”. Współwięzień nie krył oburzenia: „Dlaczego mi tego wcześniej nie powiedziałeś?”. Odpowiedź starego była prosta: „Nikt nie chce publikować nieistotnych wyników”. Słuchając historii tych, którzy zdawali pięć razy na wymarzony kierunek studiów i w końcu osiągnęli wielki zawodowy sukces, musimy pamiętać o tych (a ich jest pewnie dużo więcej), którym wytrwałość przyniosła stratę wielu lat życia.

Czy to znaczy, że nie powinniśmy wierzyć we własne talenty? Brak wiary, który powoduje zaniechanie wysiłku, jest bardziej szkodliwy niż jej nadmiar. Bardzo ładnie tę zasadę sformułował Jan Blecharz – psychologiczny trener Adama Małysza: „Jeżeli zawodnik nie wierzy w swoje możliwości, to ich nie wykorzysta”. Moi studenci zaczynają kurs statystyki z przekonaniem, że nie są w stanie się tego nauczyć. Najwięcej energii pochłania mi zmiana ich opinii. Terapeuci stosujący racjonalno-emotywną terapię behawioralną Alberta Ellisa spotykają się często z przypadkami, gdy irracjonalne przekonania pacjentów są powodem ich udręki. Terapia zaczyna się od zmiany irracjonalnego przekonania – „Wszy-stko, co piszę, musi być chwalone. Jeżeli nie jest, oznacza to, że jestem do niczego” (IB), w racjonalne – „Niektóre moje prace mogą się nie podobać innym” (RB). Pacjenci zazwyczaj szybko potrafią zidentyfikować swoje IB i przekształcić je w RB. Taka szybka zmiana może być tylko pozorna, ponieważ nie usuwa ona IB z naszej pamięci. To, które z przekonań zostanie zaktywizowane w sytuacji stresowej, zależy bowiem od stopnia jego ukorzenienia. Jeżeli moją pracę pominięto przy rozdzielaniu nagród, może się szybko zaktywizować IB – „jestem do niczego”, choć wiem, że „nie wszystko, co robię, musi uzyskiwać najwyższe oceny” (RB).
Ellis podaje przykład adwokata,...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI