Według Nicholasa Carra, autora bestselleru Płytki umysł. Jak internet wpływa na nasz mózg, jesteśmy świadkami „odwrócenia wczesnego procesu rozwoju cywilizacji – od uprawiania i pielęgnowania osobistej wiedzy przechodzimy do łowiectwa i zbieractwa w lesie elektronicznej informacji”. Tę tezę potwierdzają badania naukowców z University of San Diego (Kalifornia), którzy wykazali, że każdego dnia do zmysłów przeciętnego człowieka za pośrednictwem e-maili, SMS-ów, internetu czy telewizji dociera ponad 100 tysięcy słów – aż 23 wyrazy na sekundę! Taka porcja informacji jest niemal nie do przetworzenia, lawina słów pcha nas dzień w dzień na same granice percepcji.
POLECAMY
Jaki jest tego efekt? Reakcje naszego organizmu przypominają te, jakie można obserwować u noworodków znajdujących się w głośnym i pełnym bodźców wizualnych pomieszczeniu: szybko się męczymy, popadamy w rozdrażnienie oraz przygnębienie. Jeśli taki stan się przedłuża, staje się niebezpieczny dla naszego zdrowia. Możemy popaść m.in. w „cyfrową demencję”. Ten zespół chorobowy opisali kilka lat temu południowokoreańscy lekarze. Objawy: notoryczne problemy z koncentracją, pamięcią, permanentne poczucie przemęczenia, bezsenność, przygnębienie i depresja – zaobserwowali u młodych mężczyzn, którzy wyjątkowo dużo czasu poświęcali używaniu nowych cyfrowych mediów. Od cyfrowej demencji jest już tylko krok do fizycznego, związanego z wyczerpaniem, zdewastowania organizmu.
Jak londyńscy taksówkarze
Nowy e-świat niesie pewne zagrożenia, jednak żyjąc w nim, całkowicie uniknąć go nie sposób. Trzeba raczej szukać mądrych sposobów przystosowania się do otaczającej rzeczywistości. Jest to możliwe dzięki mechanizmowi neuroplastyczności mózgu, który zmienia się, wręcz przebudowuje, w odpowiedzi na wyzwania, jakim musi sprostać. Dowodzi tego choćby słynny już przykład londyńskich taksówkarzy. Badania ujawniły, że ich hipokampy – struktura w mózgu odpowiedzialna m.in. za orientację przestrzenną – są większe niż u przeciętnych ludzi. Rozwinęły się w ten sposób, ponieważ były częściej używane – taksówkarze codziennie uczyli się topografii potężnego miasta...
Często używane struktury mózgu rozwijają się zatem lepiej niż inne, połączenia neuronalne używane rzadko lub wcale – zanikają, „robiąc miejsce” tym przydatnym. Bazując na tej prawidłowości, publicysta Marc Prensky założył, że skoro mózgi przedstawicieli współczesnego pokolenia kształtowały się pod wpływem odmiennych bodźców, muszą być inaczej zbudowane i inaczej przetwarzać informacje. Generację, której przedstawiciele urodzili się po roku 1980 (czyli w epoce, w której mogli już korzystać ze zdobyczy technologicznej rewolucji), nazwał „cyfrowymi tubylcami”, zaś pokolenie ich rodziców i nauczycieli, których umysłów nie ukształtowały nowe media – „cyfrowymi imigrantami”. Założenie Prensky’ego znalazło potwierdzenie w licznych badaniach.
Najsłynniejsze z nich przeprowadził w 2007 roku Gary Small, profesor psychiatrii z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles. Do udziału zaprosił sześciu ochotników – troje doświadczonych internautów i trzech „cyfrowych imigrantów”. Podczas gdy uczestnicy czytali przeznaczone dla nich materiały, prof. Small za pomocą rezonansu magnetycznego poszukiwał w ich mózgach obszarów o wzmożonej aktywności. Przy czytaniu zwykłego tekstu nie zaobserwował żadnych różnic między przedstawicielami grup, ale w przypadku śledzenia stron internetowych różnice już były: mózgi internautów wykazywały znacznie większą aktywność niż mózgi osób początkujących. Co ciekawe, zwiększoną aktywność zarejestrowano zwłaszcza w obszarze kory przedczołowej, odpowiedzialnym za rozwiązywanie problemów i podejmowanie decyzji!
Wyniki badania początkowo wywołały falę zachwytu nad zaletami nowych technologii, które tak dobrze wpływają na nasze zdolności intelektualne. Prof. Small od początku zaznaczał jednak, że media roz...