Przypadek Pana C.

Zdrowie i choroby Laboratorium

Oscar C. miał zaskakujące koneksje. Jego bratanica była muzą wybitnych pisarzy, a przyjaciela uwiecznił na płótnie sam van Gogh. Oscara jednak niewielu pamięta, choć ze względu na osobliwą chorobę wspominany jest w pracach medycznych.

Joseph Jules Déjerine łączył zainteresowania teoretyczne z praktycznymi. Zajmował się dziejami medycyny, prowadził praktykę lekarską, publikował wyniki badań. W jego czasach nikomu nie przyszłoby do głowy, by uczonych dzielić na teoretyków i „scjentystów”. U czynnego badacza ceniono solidną znajomość historii swojej dyscypliny. Doskonale rozumiano, że ten rodzaj teoretycznej wiedzy pozwala uniknąć wyważania otwartych drzwi, inspiruje, poszerza horyzonty uczonego i przede wszystkim chroni go przed megalomanią.

Psychologizujący neurolog
Jako praktyk Déjerine był „psychologizującym neurologiem”. Podobno stwierdził kiedyś, że w człowieku niemal wszystko jest emocją, a bardzo niewiele zachowań ma związek z rozumem. To bardzo prawdopodobne – jemu między innymi przypisuje się rozpropagowanie określenia „psychonerwica”. Zdecydowanie zwalczał poglądy Jeana-Martina Charcota na temat histerii oraz jej związków z hipnozą i sugestią. Zdaniem Déjerine’a przyczyną tych zaburzeń – w których obserwuje się dolegliwości neurologiczne bez wyraźnych przyczyn organicznych – są problemy natury psychicznej lub moralnej. Jest jedno źródło (zmiana w sferze umysłowej), lecz wiele zróżnicowanych objawów wtórnych. Dlatego wyodrębniono dwa rodzaje nerwic: histerię i neurastenię. Neurastenia ma w swym obrazie klinicznym różne zaburzenia czynnościowe (duszności, problemy gastryczne i sercowo-naczyniowe). Jako że jej objawy mają podłoże uczuciowe, jest podatna na psychoterapię. Histeria natomiast to rodzaj emocjonalnego wyładowania, u podstawy którego również znajdują się emocje. Dochodzi tu jednak do pewnej rozbieżności – chory nie kojarzy ich z problemem. Mamy więc do czynienia ze swoistym „zapomnieniem psychicznym”.

POLECAMY

Podkreślając wagę emocji w powstawaniu psychonerwic, Déjerine wytyczył własną ścieżkę psychoterapii. Podkreślał, że podstawą skutecznej pomocy jest zdobycie zaufania chorego. Ważną rolę odgrywa wsparcie emocjonalne, którego chory oczekuje od lekarza. Francuski neurolog miał wielokrotnie okazję sprawdzić tę teorię w praktyce. Jako lekarz spotkał się bowiem z wieloma interesującymi przypadkami, które prezentował w komunikatach naukowych i rozprawach.

Obce litery
W 1891 roku Déjerine opisał pacjenta – pod skrótem „Leud...” – z aleksją i agrafią. Był to 64-letni Jules Michel Leudot, pochodzący z Paryża rytownik, od kilku lat przebywający na oddziale geriatrycznym szpitala Bicêtre. Latem 1890 roku zapadł na krótko w śpiączkę. Po wybudzeniu okazało się, że stracił zdolność czytania i pisania. Gdy pokazywano mu gazetę lub rękopis, patrzył na papier, jakby nic na nim nie było. Gdy dawano mu do ręki pióro, umiał je prawidłowo ująć, lecz znaki, które stawiał na papierze, były nieczytelne. Na pytania odpowiadał nieskładnie i nielogicznie, często powtarzając przypadkowe wyrażenia. Jedyne zwroty, które wypowiadał stosownie do sytuacji, to „dzień dobry” i „dziękuję”. Pół roku od ujawnienia się zaburzeń Leudot zmarł. Podczas sekcji zwłok Déjerine zidentyfikował obszerne uszkodzenia w lewej półkuli mózgu.

Wydawało się oczywiste, że utracie zdolności czytania powinna towarzyszyć utrata umiejętności pisania. Jednak kilka miesięcy później lekarzowi przedstawiono chorego, który miał bardziej osobliwą postać zaburzenia poznawczego. Przypadek ten został uznany za wzorcowy przykład aleksji bez agrafii. Pacjent, którego tożsamość skrywano pod literą „C.”, nie potrafił czytać, choć pisanie pod dyktando nie spra...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI