Przy świątecznym stole – jak jest naprawdę?

Dodatek świąteczny

Święta Bożego Narodzenia kojarzą się z przepychem i sielanką – przynajmniej taki obraz przedstawiają media i reklamy. Prezenty, ozdoby, urocza atmosfera wśród domowników oraz stoły uginające się pod jedzeniem – to część naszej tradycji i kultury… Tylko czy w obecnych warunkach społecznych, środowiskowych i ekonomicznych nadal aktualna? Jak zmieniło się nasze podejście do tradycji świątecznych? Czy nadal stać nas na suto zastawione stoły i marnowanie żywności?

Różnice pokoleniowe

Podejście do świąt, zakupów, a zwłaszcza ilości jedzenia jest inne w zależności od pokolenia. Kasia ma 26 lat, na co dzień pracuje w agencji reklamowej, mieszka w Warszawie, jest singielką. W święta Bożego Narodzenia odwiedza rodziców, którzy mieszkają w małej miejscowości między Warszawą a Kielcami. W ten sposób spędza święta od kilku lat. Lubi bożonarodzeniowy klimat i rodzinną atmosferę, choć często w tym okresie zdarzają się sprzeczki. Jednak tym, czego nie może znieść, jest marnowanie jedzenia, a to niestety stały element rodzinnych świąt.

POLECAMY

„Ja po prostu nie rozumiem, tego, że w dzisiejszych czasach, po doświadczeniach pandemii, w obliczu biedy oraz ubóstwa w krajach Afryki czy Azji, możemy tak nonszalancko podchodzić do kwestii dotyczących żywności. Na co dzień mieszkam sama i dokładnie planuję swoje posiłki tak, aby nie wyrzucać jedzenia. Wiem, ile jestem w stanie zjeść i nie kupuję na zapas tylko po to, żeby lodówka nie była pusta. Próbuję to wytłumaczyć mojej mamie, ale mimo szczerych chęci nie przyjmuje tego do wiadomości, twierdząc, że w święta jedzenia powinno być pod dostatkiem”.

„Najtrudniej jest wytłumaczyć to moim dziadkom, którzy przeżyli ciężkie lata powojenne, kiedy w święta niczego nie było. Dla nich suto zastawiony stół jest symbolem dobrostanu, bezpieczeństwa. Oni po prostu bardzo się z tego cieszą, kiedy widzą całą rodzinę przy bogato zastawionym stole”.

W tym kontekście zastanawiające jest to, czy faktycznie żyjemy w czasach, w których możemy sobie pozwolić na ten dostatek. Podwyżki cen, inflacja, zmiany klimatu – to wszystko rodzi wątpliwości, czy powinniśmy kontynuować stare zwyczaje zakupowe i przepych związany z jedzeniem. Obecnie coraz więcej mówi się o odpowiedzialności, jaką każda jednostka żyjąca w społeczeństwie ma w zakresie dbania o planetę. Możemy udawać, że nic się nie dzieje, możemy trwać w starych, utartych schematach, ale to przyniesie konkretne, bolesne konsekwencje w przyszłości.

Zastanawiające są także widok kolejek po fast foody oraz pełne restauracje już w pierwszy dzień świąt. Przechadzając się Starym Miastem w Warszawie w Boże Narodzenie, w kawiarniach i restauracjach można zobaczyć mnóstwo osób. Najpierw gigantyczne zakupy, a potem jedzenie na mieście… Jak to rozumieć? Może wcale nie mamy ochoty piec ciast, gotować barszczu i smażyć karpia? Może pokolenie dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków zamiast stać w kuchni, woli zamówić catering albo wyjść do restauracji?

Ewelina ma 38 lat, męża i pięcioletniego synka. Mieszka w Krakowie, prowadzi własne biuro rachunkowe. Tak opisuje swój sposób spędzania świąt: „Od kilku lat Wigilię organizuję u siebie w domu, zapraszam moją mamę i brata z rodziną oraz rodziców męża. Nie mam czasu sama przygotowywać posiłków, bo pracuję. Zamawiam potrawy wigilijne w osiedlowej restauracji. Tak jest wygodniej i szybciej. Wolny czas wolę spędzić z synkiem i mężem, zamiast urabiać się po łokcie. Pamiętam, jak moja mama na kilka dni przed świętami prawie nie wychodziła z kuchni, a potem była tak zmęczona, że prawie zasypiała przy stole. Ja tak nie chcę. Nie chcę, żeby jedzenie stanowiło centralny punkt moich świąt. Chcę skupić się na tym, co jest dla mnie ważne, na relacjach z bliskimi. Na szczęście mogę sobie na to pozwolić. Wigilię spędzamy tradycyjnie, ale z pewnymi modyfikacjami. Nie ma dwunastu potraw, bo nikt by tyle nie zjadł. Z kolei w pierwszy dzień św...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI