Potomek na zamówienie

Wstęp

Wiele adopcji w Polsce kończy się niepowodzeniem. Rodzice adopcyjni często nie zdają sobie sprawy, że czeka ich trudniejsze rodzicielstwo, większe wyzwania wychowawcze i kryzysy. Do adoptowania dziecka motywował ich głównie brak własnego, rodzonego.

Kilka lat pracy w ośrodku adopcyjnym zmieniło moje postrzeganie adopcji i ludzi, którzy chcą podjąć się tak trudnego zadania, jakim jest wychowanie dzieci innych rodziców. Towarzysząc przyszłym rodzicom adopcyjnym w przygotowaniu się do tej roli, dojrzewałem do przewartościowania adopcji. Dziś uważam wychowanie adoptowanego dziecka za trudniejszy rodzaj rodzicielstwa, wymagający szczególnych kompetencji. Proces adopcyjny to nie tylko decyzja o adoptowaniu dziecka i radość ze spotkania z upragnioną córką czy wymarzonym synem. To długi ciąg zdarzeń przed i po przyjęciu dziecka, obarczony dużym ryzykiem i związany z wieloma kryzysami po stronie rodziców, dziecka i w ich wzajemnych relacjach.

„Darczyńcy” pod obstrzałem
Adopcja należy do tych zjawisk społecznych, wobec których ludzie formułują biegunowo różne oceny. Jedni uważają, że adopcja jest „darem – dziełem pomocy dziecku”: rodzice przysposabiający dziecko to szlachetne osoby, bo poświęcają się, dając dziecku szansę na dobre życie, jakiego na pewno nie miałoby w swojej biologicznej rodzinie. W tego typu ocenach używana jest często retoryka religijna, a niektórzy wręcz ideologizują adopcję, mówiąc o darze rodzicielstwa dla dziecka, czy też o uratowaniu go przed patologią biologicznej rodziny. Patrzący z takiej perspektywy zwolennicy adopcji przemilczają lub pomniejszają trudności i zagrożenia związane z adopcją, a eksponują korzyści, jakie będzie miało dziecko w nowej rodzinie.

Na drugim biegunie ocen są osoby całkowicie negujące wartość adopcji albo dostrzegające w niej liczne niebezpieczeństwa. Takie stanowisko często prezentują psychoterapeuci, psychologowie i psychiatrzy, którzy zajmują się terapią rodzin i dzieci adopcyjnych. Ich krytyczne spojrzenie wynika z tego, że spotykają się z problemami przysposobienia nieraz po wielu latach od szczęśliwych początków adopcji.

Kto ma rację? Czy adopcja jest szansą rozwojową dla dziecka i jego adopcyjnych rodziców, czy raczej zagrożeniem? Badania z lat 60. i 70. minionego wieku w USA wykazały nadreprezentację adoptowanych dzieci wśród pacjentów opieki psychiatrycznej (w tym czasie odsetek adoptowanych dzieci w całych Stanach Zjednoczonych wynosił 1,5 proc., natomiast w leczeniu psychiatrycznym dzieci te stanowiły od 5 do 30 proc. wszystkich pacjentów). W polskich badaniach prowadzonych w latach 80. i 90. (Klominek, Jakubowski i Makulec) oceniono, że po 10 latach od adopcji od 10 do 27 procent dzieci przejawiało opóźnienia rozwojowe, zaburzenia zachowania i emocji oraz trudności w przystosowaniu się. Z kolei szwedzcy naukowcy (Bohman i Sigvardsson – 1990) potwierdzili, że w okresie dojrzewania adoptowane dzieci prezentowały większe nasilenie pobudliwości i tendencje do konfliktów niż ich rówieśnicy z naturalnych rodzin. Liczby są niepokojące, ale ich interpretacja zależy od nastawienia do adopcji. Jej zwolennicy tłumaczą tę statystykę tym, że rodzice adopcyjni to ludzie o wyższym statusie materialnym i z większą świadomością, a zatem chętniej korzystają ze specjalistycznej pomocy. Z kolei dla przeciwników adopcji te liczby to dowód istnienia problemów i dysfunkcji relacji w rodzinach adopcyjnych.

Altruiści to mit

Małżonkowie tworząc rodzinę adopcyjną rzadko myślą o niepowodzeniu. Spotkanie dziecka z nowymi rodzicami to pewnie najszczęśliwszy dzień w życiu całej trójki. Owszem, w uszach rodziców adopcyjnych jeszcze brzmią przestrogi i rady usłyszane w trakcie przygotowania i szkolenia w ośrodku adopcyjnym, ale wobec spełnienia marzeń tracą one na znaczeniu. Przypominają się później, gdy nowi rodzice na własnej skórze doświadczają, że ujawnianie dziecku faktu adopcji nie jest łatwym zadaniem, że traumy z wczesnego dzieciństwa odzywają się po latach w formie rozmaitych zaburzeń emocji i zachowania, że kryzys dojrzewania może być szczególnie ostry w przypadku rodziny adopcyjnej.

Wtedy często okazuje się, że przy­sposabiając dziecko rodzice nie kiero­wali się wyłącznie altruiz­mem, a proces adopcyjny, rozłożony w długiej perspektywie życia rodzinnego, napotyka wiele problemów, kryzysów i, niestety, czasami kończy się niepowodzeniem (jedne badania podają, że tak dzieje się w co piątej, inne – że nawet w co trzeciej rodzi­nie). A zatem fakty zaprzeczają mitowi altruistycznych rodziców i adopcji jako rodzinnej sielanki. Otwarte myślenie o adopcji pozwala spostrzec drugą stronę medalu – niebezpieczeństwa i trudności tej formy rodzicielstwa. Wiążą się one ściśle z motywacją rodziców, którzy chcą adoptować dziecko.
Obraz typowego rodzica adopcyjnego, który wyłania się z badań Ewy Milewskiej (przeprowadzonych w latach 1997–1998), to osoba zmotywowana raczej „brakiem” (kompensowanie bezdzietności) niż „nadmiarem” (przekazywanie dziecku osiągniętych dóbr i wartości). Przysposobienie jest dla niej korzyścią, bo rozwiązuje nabrzmiały życiowy problem. Tacy rodzice adop­cyjni oczekują, że dostaną małe dziecko (do 4. roku życia), zdrowe i częściej bez rodzeństwa.

Dziecko na miarę oczekiwań

Skłonność do przedmiotowego traktowania dziecka szczególnie zaznacza się u przyszłych matek adopcyjnych. Dziecko ma im kompensować psychologiczne skutki bezdzietności. Kobiety chcą przede wszystk...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI