Pokładajmy nadzieję, póki możemy

Wstęp

Przywiązanie do sposobu myślenia bywa silniejsze niż przywiązanie do życia. I odrzucamy informacje, które niosą nam nadzieje – twierdzi Mariusz Wirga.

Stanąłem pewnego dnia naprzeciw 32 czarnych więźniów oddziału maksymalnego bezpieczeństwa więzienia w Lorton w Wirginii. Miałem prowadzić z nimi terapię grupową. Byli wściekli, że ktoś ich wyciągnął z wyr, by jakiś tam „biały skurwiel prawił im kazania”. Prawie wszyscy w mojej grupie mieli AIDS lub byli HIV pozytywni w czasach przed odkryciem inhibitorów proteazy, czyli skutecznego leczenia. Prognoza ich przeżycia była często znacznie krótsza niż wymierzona im odsiadka. Nienawidzili siebie samych i siebie nawzajem, a każda osoba z zewnątrz była wspólnym celem do zniszczenia. Tym bardziej „biały skurwiel, który gada z popieprzonym akcentem”. Nie miałem nadziei, że mógłbym tym więźniom w czymś pomóc. Jedyna nadzieja, jaką miałem, to, że stojący na zewnątrz sali strażnicy zdążą przyjść mi z pomocą, zanim zostanę rozszarpany na strzępy.
Często w początkach mojej kariery psychoterapeutycznej, czułem się beznadziejnie. Moja wiedza medyczna była przeszkodą dla nadziei. Studia medyczne nie przygotowywały lekarzy, jak radzić sobie z poczuciem beznadziei oraz jak wspierać nadzieję pacjentów. Przestrzegano natomiast przed wzbudzaniem „fałszywej nadziei”, co jeszcze bardziej paraliżowało młodych lekarzy.
Czułem, że danej osobie, w jej sytuacji życiowej, nie można pomóc, że jej cierpienie psychiczne odpowiada rzeczywistości. Jednak pracowałem z nimi zgodnie z programem Carla Simontona (onkolog radioterapeuta, pionier psychoonkologii) i to właśnie oni mi udowodnili, że mimo obiektywnie tragicznych sytuacji życiowych można czuć się lepiej i że na nadzieję zawsze jest miejsce.
Za słownikiem Webstera: nadzieja to przekonanie, że pożądane rzeczy są osiągalne niezależnie od znikomości prawdopodobieństwa ich osiągnięcia. Nadzieja nie oznacza, że to, czego pragniemy, będzie osiągnięte. Przekonanie: „na pewno wyzdrowieję” nie jest nadzieją tylko myśleniem pozytywnym lub życzeniowym i być może do tego odnosili się moi nauczyciele akademiccy mówiący o fałszywej nadziei. Natomiast przekonanie: „mogę wyzdrowieć niezależnie od tego jak ciężko jestem chory” jest wyrazem nadziei. Co więcej, jest oparte na faktach, bo medycyna zna przypadki wyzdrowienia z bardzo zaawansowanych chorób.
Niestety współczesna medycyna zamiast badać, jakie procesy się za tym kryją, kwituje je stwierdzeniem „spontaniczna remisja”. Jeden z moich pacjentów, który wyzdrowiał (wbrew mym własnym oczekiwaniom) z zaawansowanego nowotworu płuca z przerzutami do mózgu, na stwierdzenie onkologa, że jest to spontaniczna remisja, odpowiedział: „Nad tą spontaniczną remisją to ja sobie nieźle dupę urobiłem”.
Tym skuteczniej będziemy mogli utrzymać nadzieję, im bardziej sprzyja jej n...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI